20. Co ja najlepszego wyprawiam?

259 23 19
                                    

Obiecałam, a więc jestem... Nadal to ten tydzień do dodania ;)
Ktoś zadowolony, że się pojawiłam, czy niekoniecznie? 

No to miłego mam nadzieję czytania:)

________




/**/Iwona/**/

Sama nie wiem, jak to się wszystko stało. Nie wiem, nie umiem znaleźć odpowiedzi, na każdy element tej układanki, która się wydarzyła w ostatnim czasie. To wszystko jak zagmatwane, tak samo piękne w moim życiu, mam nadzieję, że będzie to jak najdłużej trwało... Aby mogło trwać.

-O czym tak myślisz? – Usłyszałam prosto do swego ucha.

-Sama nie wiem. – Wzięłam głęboki wdech i przewróciłam się na drugi bok.

-No już. Spokojnie – moje włosy wylądowały za prawym uchem, w ten sam sposób uwydatniając moją kość policzkową.

-Jesteś taka piękna – padło z ust, na które chcąc nie chcąc spojrzałam, a były one naprawdę pełne, jakby pomalowane, ale wiem, że tak nie mogło być. Uśmiechnęłam się, od niechcenia, na to, co mi powiedziano. Przecież to cudowne uczucie podobać się, widzieć w oczach, to tak zwane pożądanie.

-Dziękuję – dodałam po cichu.

-Co się dzieje? – Widziałam, jak te oczy mnie badają. Znałam ten wzrok za dobrze. Wzięłam głęboki wdech i usiadłam na łóżku.

-Iwona... - Szepnął do mego ucha.

-Dobrze wiesz, że pozwoliłam Ci tu mieszkać tylko i wyłącznie ze względu na naszego syna? – Spojrzałam się przez prawe ramię i położyłam sobie podbródek na swoim barku, na tyle na ile mogłam.

-Tak mówiłaś... Jednak liczyłem, że to wymówka... Że mi wybaczyłaś – powiedział szybko Mariusz.

-NIE! – Warknęłam i aż wstałam, na to wszystko.

-Spokojnie Iw.

-Nie mów tak do mnie! – Warknęłam i zagroziłam palcem.

-Nie groź mi. – Powiedział poważnie, po czym usiadł na łóżku. – Masz mnie szanować, jestem twoim mężem, czy tego chcesz, czy nie! – Tym razem to on na mnie krzyknął.

-Już dawno straciłam szacunek do Ciebie! Odkąd... - Aż się ugryzłam w język, nie chciałam nawet wywoływać w nim furii.

-Odkąd? – Zapytał ze zgrozą.

-Odkąd – wzięłam wdech. Poprawiłam się, poruszyłam głową i szybko powiedziałam. – Odkąd...

-Mów! – Krzyknął na całe pomieszczenie.

-Odkąd jestem w toksycznym małżeństwie! Nie widzisz tego! – Warknęłam na niego przez szept, aby Karol nie słyszał, że znów się kłócimy. Obiecałam mu to, obiecałam, że jak Mariusz wróci do domu, będzie między nami dobrze. A widziałam, jak mu już ojca brakuje. – Nie widzisz, że to przez Ciebie. Każda nasza kłótnia?

-Bo nie spełniasz swojego małżeńskiego obowiązku!

-To, że nie mam zamiaru uprawiać z tobą seksu, nic nie znaczy. Poza tym... To ty prędzej ode mnie zaniedbałeś ten obowiązek – obrzuciłam go osądzającym wzrokiem i nie wiele myśląc, dodałam – dla jakiegoś kutasa! – Powiedziałam na odchodne i wyszłam z pomieszczenia. – Oprałam się o ścianę i przetarłam twarz w dłoniach.

Telefon mi zawibrował, więc od razu go wzięłam do ręki i chciałam odebrać. Jednak widząc, że to dzwoni do mnie Marina, nie zrobiłam tego. Tak samo, jak chciałam odebrać, nie chciałam tego robić. Nie teraz. Bałam się reakcji mojego ukochanego mężulka, gdyby usłyszał, że z nią rozmawiam.

Aromat i. Wina2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz