Rozdział 3

353 26 4
                                    

___Will___

Po tym, jak się przebudziłem, zdałem sobie sprawę, że jest albo wcześnie rano, albo późno wieczorem. Cały pokój owiewa ciemność. Spojrzałem się na okno, by ze zdziwieniem dostrzec, że musi być jakoś środek nocy. Niebo jest owite gwiazdami, a blask księżyca wkrada się do mojego pokoju, pozwalając mi na rozróżnianie, co niektórych mebli. Szczerze mówiąc, to miałem szczęście, że tata musiał jechać na konferencję do innego miasta i go dzisiaj nie było w domu. Gdyby był, to coś czuję, że nie miałbym takiego spokoju, jak teraz. Zapewne otworzyłby mi drzwi, bądź i je nawet całkowicie usunął. A tak to...

Zmarszczyłem zdziwiony brwi, spoglądając się na otwarte drzwi. Mama je otworzyła? Wiedziała jak? Skoro je otworzyła, to czemu mnie nie obudziła? A może znowu zostawiła mi kartkę?

Rozejrzałem się po pokoju, starając się znaleźć coś, co podpowie mi, dlaczego nie zostałem obudzony przez mamę. Po chwili jednak zawiesiłem na krześle obok biurka wzrok. Czy mnie oko nie myli, czy ktoś tam właśnie siedzi? A może to po prostu ubrania, które tam zawsze rzucałem? Nie... To nie mogą być ubrania, ponieważ leżą one teraz na podłodze.

Spojrzałem się na postać, siedzącą na moim krześle, a kiedy ta poruszyła się, zamarłem. Tam na pewno ktoś siedzi. I to wcale nie jest mama. To męska sylwetka.

- Muszę przyznać, że jesteś niegrzecznym chłopcem, ignorując swoją mamę, Will - odezwała się postać, a słysząc TEN głos, poczułem, jak moje serce zatrzymało się. To nie może być prawda. Ja tylko śnię, prawda? Ten głos to tylko wytwór mojej wyobraźni. Go tu wcale nie ma.

Dostrzegając, że ON właśnie wstał, cofnąłem się do tyłu, wbijając się praktycznie całym ciałem w oparcie od łóżka. Jednak widząc, że zaczął się kierować w moją stronę, przytuliłem do siebie Sparkiego.

- Wstawaj, Will. Wracamy do domu - rozkazał stanowczo, stając nade mną. Ja zamiast się go posłuchać, spoglądałem się na niego przerażony. To nie może być prawda. Go tu wcale nie ma.

W momencie, kiedy ON się nachylił i złapał mnie za rękę, krzyknąłem przerażony, budząc się i zrywając się gwałtownie do siadu. Cały spanikowany rozejrzałem się po pokoju, ale nigdzie go nie było. Byłem sam. Nikogo tu nie ma. Noc jest jeszcze młoda, a drzwi zamknięte. Złapałem się ręką za serce, starając się uspokoić oszalały organ. Go tu nie ma. To był tylko zwykły koszmar.

Spojrzałem się na śpiącego obok mnie Sparkiego, po czym wziąłem go na ręce i wstałem z łóżka, kierując się w stronę wyjścia z pokoju. Oczywiście najpierw musiałem je odblokować, jednak po tym śnie, to już nawet za zamkniętymi drzwiami nie czuję się bezpieczny. Następnie udałem się do sypialni rodziców, gdzie położyłem się obok mamy, przytulając się do niej. Nie wiem, dlaczego dokładnie teraz przyśnił mi się ten sen, ani dlaczego taki, jednak wiem jedno, jest ono z czymś związane. Z czym? Tego nie wiem. Jednak boję się tego, co ma nadejść i tego, czego zwiastunem był ten sen.

Chwilę później przytuliłem do siebie Sparkiego i przymknąłem oczy. Nie potrzeba mi było dużo do zaśnięcia. Zasnąłem praktycznie od razu.

Kiedy się obudziłem, zdałem sobie sprawę, że mama już nie spała, tylko wpatrywała się we mnie zdziwiona.

- Miałem koszmar - wyjaśniłem jej, po czym obróciłem się na bok, przymykając oczy.

- Rozumiem... - odparła. Następnie poczuć mogłem to, jak wstała z łóżka i skierowała się w stronę szafy - Wychodzę za godzinę do pracy. Nie będzie mnie do 15:30 - oznajmiła, wobec czego spojrzałem się na nią zdumiony.

- Zostawiasz mnie? - zapytałem się jej, na co ta posłała mi lekki uśmiech, który miał mnie chyba podnieść na duchu, jednak po moim śnie, raczej jej się to nie uda.

Za murami losu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz