Rozdział 28

401 30 0
                                    

___Will___

Było mi mega wygodnie, idealnie ciepło i miękko. Wtuliłem się więc bardziej w kołdrę, napawając się jej przyjemnym dotykiem.

Kiedy jednak poczułem czyjąś rękę na głowie, która zaczęła mnie po niej głaskać, uchyliłem oczy. Po chwili jednak ziewnąłem, przymykając automatycznie oczy. Poprzez ten ruch, z moich ust wypadł mi smoczek. Co w sumie było nawet całkiem dobrym obrotem spraw.

- Wyspałeś się? - dobiegł mnie czuły głos Rafaela, wobec czego nie uchylając oczu, pokręciłem przecząco głową, po czym wtuliłem się w poduszkę. Rafael zaśmiał się się, dostrzegając moją odpowiedź - Musimy wstawać, synek - oznajmił delikatnie, głaszcząc mnie. Mógłbym się kłócić o to, że mnie głaszcze, jednak za bardzo przemawiała do mnie senność, aby się tym teraz przejmować.

Obróciłem się więc do niego plecami, by z kolei wtulić się twarzą w poduszkę. Usłyszałem, jak Rafael westchnął, po czym wstał. Słyszałem to, jak przemieszczał się po pomieszczeniu, chodząc z jednej strony na drugą. Nie zastanawiałem się tym, co robi, tylko próbowałem na nowo zasnąć.

Nie trwało długo nim ponownie zasnąłem.

- Will, budzimy się - dobiegł mnie głos Rafaela. Jako, że nie miałem ochoty wstawać, obróciłem się na bok wtulając się w poduszkę - Jest już 14:32. Wstawaj, kochanie - mruknął Rafael, ściągając ze mnie kołdrę, na co przeszyło mnie nieprzyjemne zimno.

- To bez znaczenia... - szepnąłem, kuląc się, by zatrzymać przy sobie jak najwięcej ciepła.

- Dlaczego tak uważasz? - zapytał się zaciekawiony, w wyniku czego westchnąłem. Miałem początkowo zamiar otworzyć oczy, lecz nie chce mi się. Tak więc wciąż leżałem, nie spoglądając się na świat.

- Bo i tak nic nie będę robił - odpowiedziałem, po czym ręką starałem się wymacać zabraną mi kołdrę. Nim jednak mi się to udało, zostałem pochwycony za rękę i pociągnięty do siadu. Spojrzałem się więc na Rafaela oburzony, po czym znów się położyłem. Nawet jeżeli nie leżałem całym ciałem na łóżku, bowiem ręka, za którą trzymał mnie Rafael, w dalszym ciągu znajdowała się w powietrzu, to taka pozycja mi nie przeszkadzała.

Rafael na ten czyn westchnął, po czym znów mnie do siebie przyciągnął, lecz tym razem oparł mnie o swój tors i oplótł swoimi ramionami, w skutek czego nie byłem w stanie się od niego odsunąć.

- Puść mnie - powiedziałem, starając się oderwać od siebie jego dłonie. Jednak jak się można było spodziewać, nie udało mi się.

- O co chodzi, co? - zapytał się czule, trzymając mnie przy sobie. Nie wyglądało mi to na to, aby miał w najbliższej przyszłości zamiar mnie puścić. Dlatego też westchnąłem, a zaraz potem ziewnąłem.

- Chcę spać. Puść mnie - mruknąłem, przecierając ręką oczy, bowiem naprawdę chciało mi się spać.

Rafael przyglądał mi się chwilę, po czym westchnął.

- Dobrze, pójdziesz spać. Jednak zanim to nastąpi, zjesz śniadanie. No teraz to bardziej obiad - odparł, by z kolei puścić mnie. Korzystając z tej okazji, położyłem się na łóżku. Nie nacieszyłem się tym jednak zbyt długo, bowiem dosłownie niecałą minutę później zostałem podniesiony.

- Nie mogę zjeść w łóżku? - zapytałem się słabo, opierając się podbródkiem o ramię Rafaela. Nie chce mi się dzisiaj z nim kłócić. Jutro będę. Dzisiaj mam dzień lenia i nie będę nic robił.

- Nie - odpowiedział krótko, kierując się w stronę wyjścia z pokoju. Na jego odpowiedź westchnąłem załamany i z żalem w oczach spoglądałem się na coraz bardziej to oddalające się łóżko.

Za murami losu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz