Rozdział 46

355 24 3
                                    

___Matt___

Spojrzałem się na Lucę, na co ten uśmiechnął się.

- Co chcecie dzisiaj na obiad, co maluchy? - zapytał się, wobec czego spojrzeliśmy się po sobie z Leo.

- Makaron, wujku - odpowiedziałem.

- Spaghetti, tatusiu - odparł Leo.

Po tych słowach spojrzałem się na Leo w zastanowieniu.

- Spagetti, wujku - zdecydowałem.

- Makaron, tatusiu - także zmienił swoją decyzję Leo, na co Luca uśmiechnął się rozbawiony.

- To może lasagne? - zaproponował, w wyniku czego wraz z Leo kiwnęliśmy ochoczo głowami, co wywołało uśmiech na twarzy Luci - Wyciągnijcie dużą patelnię i blachę, dobrze? - poprosił, wobec czego wraz z Leo wstaliśmy i zaczęliśmy szukać po szafkach naczyń.

Luca zaś zaczął wyciągać składniki z lodówki.

Po niedługim czasie na kuchennym blacie znajdowała się patelnia, blacha, mięso mielone, sosy bolognese, dziwnie prostokątny makaron, mozzarella i jakieś przyprawy.

- Wujku, a ty umiesz robisz lasagne? - zapytałem się zaciekawiony, bowiem moim zdaniem przyrządzenie tego dania musi być bardzo trudne.

- Oczywiście, że umiem. Nie raz robiłem ją sobie w dzieciństwie na obiad - odparł zadowolony, po czym podał nam po drewnianym nożu - Pokrójcie mozzarellę na małe plastry, dobrze? - poprosił, kładąc na stole deskę do krojenia i miskę.

- Dobrze - odpowiedziedzieliśmy jednocześnie, po czym usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy kroić mozzarellę.

W międzyczasie obserwowałem poczynania Luci, by dostrzec, że ten zaczął smażyć mięso mielone na patelni.

Zaraz potem przeniosłem wzrok na salon, gdzie Henry sprzątał, by ugościć Isaaca.

Nie chciałem znów się uczyć. To nudne i niepotrzebne. Jednak istnieje dzięki temu możliwość, że ponownie spotkamy się z Peterem.

Spojrzałem się na Leo zaciekawiony.

- Chcesz się uczyć? - zapytałem się zaciekawiony, na co ten uniósł na mnie zdziwiony wzrok.

- To znaczy? - zapytał się zdezorientowany, wobec czego westchnąłem.

- To znaczy to, czy chcesz wstawać wcześnie rano, by się uczyć do 15:00, a potem siedzieć i odrabiać lekcje - wyjaśniłem.

Leo spoglądał się na mnie przez jakiś czas w ciszy.

- Nie - odparł i powrócił do krojenia mozzarelli, po czym westchnął i odłożył nóż na stół - Ale nie chcę być niewdzięczny - mruknął i spojrzał się na mnie zdruzgotany.

- Podoba ci się tutaj? - zapytałem się zaciekawiony, na co ten westchnął.

- Nie wiem... To znaczy... No... Jest tu lepiej, niż w domu dziecka - odpowiedział, wzdychając, po czym wziął do ręki nóż i zaczął dalej kroić, starając się ukryć swoje zakłopotanie.

- Mi się tu bardzo podoba - oznajmiłem, czym uzyskałem na sobie wzrok Leo - Tutaj zrozumiałem, że nie byłem sobą i dzięki tatusiowi zrozumiałem, jaki jestem naprawdę - wyjaśniłem, uśmiechając się zadowolony.

Leo na moje słowa zmarszczył brwi.

- To znaczy jaki? - zapytał się zaciekawiony, spoglądając się na mnie.

- No... Taki, że lubię się tulić i być karmionym... No... - odpowiedziałem, starając się znaleźć odpowiednie słowa. Najlepiej byłoby odpowiedzieć, że uległy, ale czy to odpowiednie sformułowanie?

Za murami losu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz