Rozdział 9

458 30 0
                                    

___Will___

Spojrzałem się na Matta, a potem na Leo, który siedział na parapecie i zajmował się głaskaniem Sparkiego. Nie wiem czego on się konkretnie boi i co mu takiego dolega, że musiał chodzić do Rafaela na wizyty, wiem jednak jedno. Luca nie będzie miał z nim łatwo. Sam fakt, że przeraził się na wieść o karach, sprawia, że Luca będzie miał ciężko. Oczywistym jest, że Leo raczej nie będzie dawał się traktować, jak dziecko, co upewniło mnie w tym przekonaniu to, że Leo sam powiedział, że tego nie chce. Toteż czy znaczy to, że Luca nie będzie go karał? Jeżeli Leo się tego boi, to Luca całkowicie z tego odpuści? A może znajdzie jakiś sposób? Mam nadzieję, że Leo nie skończy tak samo, jak my. Jednak patrząc na to wszystko z innej beczki, to Leo nie ma co tracić. No chyba, że godność.

- Chodźcie chłopaki na zupkę - rzekł Luca, wchodząc do pokoju. Odwróciłem się więc w jego kierunku, po czym spojrzałem się na Matta i Leo, którzy wstali i skierowali się w stronę Luci. Ja jednak dalej siedziałem na podłodze. Nie wyjdę z tego pokoju. No może i wolałbym siedzieć w innym, jednak los chciał tak, abym znalazł się tutaj, więc nie mam zbytniego wyboru i nie będę z niego wychodził. Niech wiedzą, że niegodzę się na to wszystko - Will, na specjalnie zaproszenie czekasz? - zapytał się Luca, który dostrzegł, że nie ruszyłem się z miejsca. Matt na jego pytanie spojrzał się na mnie zaciekawiony. Spojrzałem się więc na niego, co wystarczyło, aby Matt zrozumiał. Westchnął on i wyszedł z Leo z pokoju, mijając Lucę, który stał w wejściu do pokoju i spoglądał się na mnie - Will, nie będę się powtarzał, na dół jeść - rzekł, wobec czego spojrzałem się na niego.

- Nigdzie nie idę - mruknąłem, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

- Will, ostatni raz ostrzegam, marsz na dół jeść - powtórzył Luca, jednak ja jedynie odwróciłem się do niego plecami. Nie wiedziałem, jak to się skończy, jednak słysząc, że Luca wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi, wiedziałem już jedno. Rafael tu przyjdzie.

Spojrzałem się na Sparkiego, który został przy mnie i siedział, spoglądając się na mnie. Pogłaskałem go więc po pyszczku. Kiedy dobiegły mnie kroki na korytarzu, przesunąłem się bliżej Sparkiego.

- Zapraszam cię Will na dół - rzekł Rafael, po tym jak wszedł do pokoju.

- Nie jestem głodny - odpowiedziałem, nie szczycąc go nawet spojrzeniem.

- Nie żartuj sobie ze mnie, Will. W aucie to wręcz w twoim brzuchu się wojna toczyła, a ty wypiłeś jedynie mleko i zjadłeś hotdoga. Zapraszam więc na dół, bo ja nie będę tolerował głodowania się, rozumiemy się? - zapytał się stanowczo. Spojrzałem się na Sparkiego, którego zacząłem mocniej głaskać.

- Nie głoduję się - powiedziałem cicho, spoglądając się cały czas na lisa, który wiernie siedział obok mnie.

- Skoro się nie głodujesz, to już chcę cię widzieć na dole - rzekł. Spojrzałem się na Sparkiego, po czym przeniosłem go na swoje kolana, głaszcząc go.

- Nie chcę - odpowiedziałem. W momencie, kiedy usłyszałem, że Rafael skierował się w moją stronę, przytuliłem do siebie Sparkiego.

- Nie dyskutuj ze mną, tylko marsz w tej chwili na dół - rozkazał, zatrzymując się przede mną, w wyniku czego spuściłem wzrok i pokręciłem przecząco głową.

- Nie! Oddaj mi go! - krzyknąłem, kiedy Rafael jednym ruchem wyrwał mi z rąk Sparkiego.

- Nie żadne oddaj mi go, tylko w tej chwili na dół! - także krzyknął, wskazując ręką w stronę drzwi. Sparky na jego krzyk zapiszczał i szarpnął się, by uciec z rąk Rafaela, jednak ten go mocno trzymał.

Za murami losu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz