Rozdział 26

419 32 0
                                    

Dla @Hiro_Tashida z okazji wczorajszych urodzin. 

Jeszcze raz wszystkiego
🥳 najlepszego 🥳


___Matt___

Martwiły mnie słowa Willa i jego zachowanie. Rozumiem, że nie zaakceptuje on tego wszystkiego od tak. Myślałem jednak, że chociaż spróbuje. A on... On po prostu woli cierpieć. Będę starał się go przekonać, jednak wiem, że będzie bardzo trudno to zrobić. Will należy do osób, które jak coś postanowią, to ciężko je od tego odciągnąć. Mam jednak nadzieję, że zmądrzeje.

Rafael się stara. Może bezskutecznie, bądź skutecznie, ale słabo. No ale jednak. Próbuje. On jest w stanie zrobić wszystko dla Willa. I ja to rozumiem.

Dlatego też... Pytałem się Willa o to wszystko. Mimo, że mężczyźni słyszeli naszą rozmowę, pytałem go i ciągnąłem za język. Musiałem pomóc Rafaelowi. On musi wiedzieć. Bez tego... Will byłby po prostu smutny. Cierpiałby cały czas. A ja tego nie chcę. Chcę by się uśmiechał. Czuł się szczęśliwy.

Wiedziałem, że Rafael nas słyszy. Tak samo, jak Henry i Luca. W końcu przecież krzyczeliśmy na siebie na początku... No dobra, ja krzyczałem. Ale jednak słuchanie naszej wymiany zdań, raczej wzbudziło w nich pewien niepokój. Przecież jeszcze nigdy nie słyszeli, jak się kłóciłem wraz z Willem. Miałem więc nadzieję, że słuchali nas dalej. A nie, że uznali, aby dać nam tym razem prywatność.

Zdaję sobie sprawę, że nie postąpiłem w porządku, co do Willa, jednak chcę dla niego, jak najlepiej. A żaden innym pomysł nie wpadł mi do głowy. Musiałem więc umożliwić Rafaelowi podsłuchanie naszej rozmowy, gdzie Will mówi mi całą prawdę o tym, co myśli.

Po zachowaniu Luci, który spoglądał się na nas podejrzliwie, wiedziałem że mój plan się udał. W końcu jeżeli Luca to słyszał i teraz zachowuje się tak, a nie inaczej, musi oznaczać, że dobrze nas słyszeli. Teraz tylko trzeba mieć nadzieję, że Rafael postąpi w odpowiedni sposób.

Dlatego też wszedłem za Willem do kuchni, mając głowę pełną nadziei. Will jednak nie był tak radosny, jak ja. Czego oczywiście nie było po mnie widać, ale byłem.

Will po prostu stanął w drzwiach i spoglądał się na stół sceptycznie, gdzie ja podszedłem do Henrego i się w niego wtuliłem. Muszę w końcu jakoś przekonać do tego wszystkiego Willa. A jak to zrobić, jeśli nie przez tulenie się i pokazywanie, że to jest przyjemne i fajne?

Miałem jednak wrażenie, że Will w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Cóż... Nie dziwię się. W końcu Rafael odszedł od blatu kuchennego, na którym znajdował się obiad i zaczął kierować się w stronę Willa.

- Chodź do mnie, maluszku - mruknął Henry, sadzając mnie na swoich kolanach, po czym oplótł mnie ramionami, przytulając do siebie. Wtuliłem się więc w niego i spoglądałem się na Willa i Rafaela. Na Lucę nie było co patrzeć. On po prostu posadził przy stole lewo żywego przez sen Leo i zaczął rozkładać na stole sztućce i talerze.

- Słyszałem kłótnię, mam nadzieję, że się nie pobiliście - orzekł Rafael, przyglądając się twarzy Willa. Odnosiłem jednak wrażenie, że Rafael wcale nie przygląda się temu, czy Will ma jakieś siniaki na twarzy.

- Gdybym się pobił, to byś nie musiał się mi przyglądać, a bardziej to Mattowi - odparł Will, posyłając Rafaelowi oburzone spojrzenie. Rafael na to westchnął i wyprostował się.

Za murami losu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz