Rozdział 6

78 3 4
                                    


VI.

Kiedy pan Bennet omawiał rewolucję francuską, ja byłam pogrążona w myślach na temat mojej rodziny.

Rodzina Reed nie od zawsze była skorumpowana i obojętna na uczucia. Kiedy jeszcze moi rodzice chodzili na studia, a jednocześnie musieli pracować, by jakoś nas utrzymać, musieliśmy zamieszkać w motelu, który wyposażony był w zardzewiałą lodówkę, kabinę prysznicową objętą kamieniem oraz stare, skrzypiące łóżka. Miałam zaledwie roczek, by to wszystko pamiętać, ale w takich warunkach przyszło nam mieszkać pięć lat. Aż do momentu ukończenia przez mojego tatę studiów. Został projektantem wnętrz, dostał się na staż do renowacyjnej firmy projektanckiej, a kiedy dostrzegli w nim coś więcej, niż ciemny odcień skóry i dziwny akcent, postanowili dać mu posadę.

Przeprowadziliśmy się do większego mieszkania, które znajdowało się blisko mojego przedszkola, a rodziców w końcu było stać na opiekunkę dla mnie i Carrie. Zawsze doceniałam fakt, że między mną a moją siostrą jest tylko rok różnicy. Dzieci nie przepadały za nami z tego powodu, że wyglądałyśmy inaczej od nich. Ciemniejszy kolor skóry, nietypowy wyczuwalny akcent, pomimo że rodzice starali się używać tylko języka angielskiego, pragnęli również, abyśmy nie zapomniały swojego ojczystego języka.

Kilka lat później mama ukończyła swoje wymarzone studia i została ortodontką. Z Glorią było trochę inaczej. Była kobietą.

Ciężką było jej znaleźć pracę w zawodzie, który chciała pełnić. Odrzucali ją z powodu braku doświadczenia, a tak naprawdę chodziło im przede wszystkim o płeć i kolor. To mama od dziecka nam powtarzała, że nieważne jacy byliby ludzie, mamy się nie poddawać. To od nas zależy jaka będzie nasza przyszłość i musimy dawać z siebie wszystko, by swój cel osiągnąć.

"Vittoria musisz się pilnie uczyć. Odpoczynku zaznasz dopiero po śmierci." - Powtarzała moja rodzicielka, gdy powtarzała ze mną tabliczkę mnożenia.

Nim rodzice osiągnęli sukces, spędzaliśmy każde wieczory na wspólnym posiłku i opowiadaniu o naszym dniu. Mimo że było to dawno temu, pamiętam śmiech mojego ojca, gdy Carrie rzuciła w niego brukselką. Albo proste pocałunki, które składali sobie przy stole, kiedy razem z siostrą kłóciłyśmy się o to, kto jest lepszą piosenkarką. Oczywiście, że byłam to ja.

Wszystko zmieniło się w momencie, gdy zamieszkaliśmy w tym cholernym pałacu. Kolacje stały się dla nas obce, tak samo jak uczucia, którymi się darzyliśmy. Jedyna relacja, która wciąż rozkwita i nie uległa zmianie, to moja i Carrie. Nie wiem, co bym bez niej zrobiła.

- Najczęściej wymienianym powodem wybuchu rewolucji jest niesprawiedliwy podział praw i obowiązków trzech stanów francuskich: duchowieństwa, szlachty i tzw. stanu trzeciego, czyli chłopów i mieszczan. - mówił bez żadnego jąknięcia pan Bennet.

Notatki miałam już dawno gotowe. Nie lubię być do tyłu z żadnym tematem, dlatego wakacje i każdą wolną chwilę spędzam na nauce. Kiedy pracuję z Lexi, w przerwie od zastrzyków i innych zabiegów, czytam książki i rozwijam swój słownik.

Nie wiem, co mnie skusiło, by pójść w tamtą sobotę na imprezę. A no tak. Moi kochani przyjaciele.

- Vi, może pójdziemy po lekcjach na kawę? - przytuliła mnie Liza, która pachniała jak landrynka.

- Nie mogę. - rzuciłam. - Nie mam czasu.

- Ty nigdy nie masz czasu. - westchnęła zrezygnowana. - Gdzie w ogóle podziałaś się w sobotę? Zostawiłaś mnie samą.

Przez chwilę wyobrażałam sobie, jak ją przyciskam do szafek i duszę, póki jej twarz nie zrobi się blada. Nie wiem dlaczego, czasami nachodzą mnie socjopatyczne myśli.

Love's scream /ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz