XII.
- Na pewno? - upewniała się, przygnieciona wyrzutami sumienia Lexi.
- Na pewno. - uśmiechnęłam się i popchnęłam ją w stronę wyjścia.
Dzisiaj zdarzył się jedyny w swoim rodzaju cud i po raz pierwszy odkąd tutaj pracuję, nie ma takiego tłumu jak zazwyczaj. Może dlatego, że jest ósma wieczorem i przychodzą jedynie klienci z pilną potrzebą wizyty.
Stwierdziłam, że dostałam szansę aby taki moment wykorzystać i wysłać Lexi na wymarzoną randkę ze swoim chłopakiem. Opłaciłam kolację na plaży oraz kolejką górską, którą podobno Lexi uwielbia. Jeśli miałam wydawać pieniądze rodziców, to przynajmniej na szczytne cele.
- Leć i baw się dobrze! - rzuciłam na odchodne, jednak Lexi nie dała za wygraną i na sam koniec oznajmiła:
- Jak wrócę to masz mi opowiedzieć, dlaczego twoja mina mówi, jakbyś chciała kogoś zabić.
Zaśmiałam się sarkastycznie, zdradzając, że jest w tym ziarenko prawdy. Kiedy zamknęłam za nią drzwi, wypuściłam gwałtownie powietrze i zdmuchnęłam z twarzy kosmyk włosów.
- Okej... jakoś przeżyję sama do dwunastej. - Modląc się w duchu, aby akurat, gdy jestem sama na zmianie, nie przyszedł nikt z poważnym problemem.
Wczorajszy dzień nie należał do najprzyjemniejszych, a jutrzejszy nie zapowiadał się wcale lepiej. Chciałam wykorzystać możliwość pobycia samej ze zwierzętami i poczuć odrobinę wolności.
Godzinę później, gdy nakarmiłam młodą samicę i jej potomstwo, chciałam jedynie na chwilę usiąść, aby się odprężyć. Jednak dzwonek w drzwiach uniemożliwił mi tę zachciankę.
- W czym mogę...
Prędzej spodziewałabym się tsunami, niż stojącego w progu Damon'a. Przez chwilę przeszedł przeze mnie dreszcz, myśląc, że przyszedł tutaj dla mnie, mimo że nawet nie zastanawiało mnie skąd wiedział, gdzie pracuję. Dopiero potem ujrzałam obok jego nogi, prześlicznego labradora.
- Akurat ta klinika była jeszcze czynna w pobliżu i nie miałem...
- Nie musisz się mi tłumaczyć. - Damon najwyraźniej był zawstydzony całą sytuacją, ale miałam zamiar zachować profesjonalizm. - Co się stało?
- Sunny został potrącony przez rowerzystę i kuleje na jedną nogą. - wyjaśnił, spoglądając na uśmiechającego się do mnie psiaka. - Jest zbyt dumny, by mi pozwolił wziąć się na ręce, więc niestety nie oczekuj, że tak łatwo będzie z tobą współpracował.
- Jak pan taki kram. - wyszeptałam pod nosem, co Damon musiał usłyszeć, bo skwitował to przekleństwem w moją stronę. - Chodź, Sunny. - podeszłam do labradora i uniosłam go na ręce, mimo że swoje ważył. - Musimy się zbadać.
Damon stał jak wryty i probówał zrozumieć zaistniałą sytuację.
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - syknął pod nosem, czując zdradę.
Sunny merdał siarczyście ogonem, nie mogąc doczekać się zabawy ze mną. Musiałam go rozczarować, ponieważ do tego teraz nie dojdzie.
Położyłam go na stole i zaczęłam badać podkuloną łapę. Przeprowadziłam wszystkie potrzebne badania i okazało się, że kość jest jedynie potłuczona. Co nie zmienia faktu, że będzie musiał ją w najbliższym czasie oszczędzać, by nie wynikło z tego nic poważniejszego.
Po wyjaśnieniu wszystkiemu Damon'owi, poczuł ulgę.
- Dlaczego Sunny?
- Hm? - Damon był zbyt pochłonięty swoim psem, by usłyszeć moje wcześniejsze pytanie.

CZYTASZ
Love's scream /ZAKOŃCZONE/
Teen FictionVittoria Reed jest idealnym przykładem na to, że życie nie jest sprawiedliwe. Nakładana presja oraz toksyczni przyjaciele nie ułatwiają jej życia w Charles Central High School. Dziewczyna musi zmagać się z surową i ignorancką postawą rodziców, którz...