IX.
- W rzeczy samej. - Pan McGregor uniósł kieliszek z szampanem. - Wszystkie akcje muszą zostać zaakceptowane przeze mnie. Błędy nie są mile widziane w mojej firmie, za to wypowiedzenia ludziom niekompetentnym, którzy przez przypadek uzyskali swoje wyższe wykształcenie - spojrzał na swojego syna. - jak najbardziej.
Rozmowy na temat biznesów toczyły się już od kilku godzin. Na szczęście zdążyliśmy dojść do deseru, zanim zasnęłam przy tym stole.
Z zamyślenia wybiła mnie dłoń AJ'a wędrująca po moim udzie.
- Wyglądasz zajebiście w tej sukience. - palce wdarły się pod materiał i muskały okolice majtek.
Omal nie zachłysnęłam się szparagom, gdy próbował przebić się przez moje koronkowe majtki, mając na uwadze obecność naszych rodziców. Kopnęłam go obcasem w goleń, co zaafektowało cichym jęknięciem.
- Cieszymy się, że będziemy mogli połączyć nasze interesy i wpólnie pracować nad nowym projektem. - oznajmił ojciec, wstając z kieliszkiem szampana w dłoni. - A jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że od nowego roku będziemy mieszkać w Nowym Jorku.
Tym razem rzeczywiście zachłysnęłam się jedzeniem. Carrie podbiegła do mnie, by pomóc mi odchrząknąć kawałek steka, a pozostała część zgromadzonych była bardziej poirytowana moim nagłym za przerwaniu rozmowy.
- Vittoria, ojciec chciałby dokończyć. - upomniała mnie matka.
- Mamo, Vittoria próbuje nie udusić się kawałkiem jedzenia. - odcięła się tym samym tonem Carrie.
Kiedy odzyskałam oddech, podziękowałam czułym wzrokiem Ri.
- Jak to będziemy mieszkać w Nowym Jorku? - powiedziałam ostrzej, niż zamierzałam. - Za niedługo wakacje i collage, tato. Nie mogę teraz sobie pozwolić na przeprowadzkę i zmianę otoczenia.
Mama wymownie wskazała na krzesło, bym z powrotem usiadła.
- Kochanie, to nie są negocjacje. - wyjaśnił Samuel. - AJ również przenosi się do ojca, aby nie musieli żyć w dwóch miastach naraz. Firma pana McGregorego zaproponowała mi ofertę zaprojektowanie nowego wierzchowca prawniczego, który zapewne zajmie mi około rok. Idealnie się składa, że w tym czasie będziesz mogła ukończyć szkołę i pójść na studia do Nowego Jorku.
Wydawało mi się, że zemdlałam. Że mój umysł odleciał do zupełnie innego świata, w którym nie muszę się zmagać z niewykazującymi żadnego uczucia miłości rodzicami.
Jednak kłótnia Carrie z rodzicami sprowadziła mnie na ziemię.
- Jak możecie za nas decydować?! - wrzasnęła Carrie. - Praktycznie w ogóle nie uczestniczycie w naszym życiu i nagle oznajmiacie nam, że mamy się ze wszystkim pożegnać i przenieść w zupełnie obce miejsce?! - prychnęła. - Po moim trupie.
AJ nachylił do mojego ucha i z zadowoleniem szepnął:
- Trzeba okiełznać tę małą dzikuskę. - pokręcił głową z niezadowolenia. - Gdy nasze rodziny się już złączą, dopilnuję tego osobiście.
O czym on w ogóle mówi? Łączyć mają nas tylko wspólne interesy, a nie członkowie rodziny. Aby mógł mieć jakiekolwiek zdanie na temat zachowania Carrie, musiałby należeć formalnie do rodziny, a tak nie jest... Chyba że... Nie. Rodzice nie byliby do tego zdolni.
- Po moim trupie. - wysyczałam.
Ojciec zniecierpliwił się oskarżeniami, rzucanymi przez Carrie. Uderzył dłonią w stół, przykuwając tym uwagę pozostałych.
- My będziemy się już zbierać. - Pan McGregory wstał od stołu i zapiął garnitur. To samo zrobił jego syn, który dodatkowo nachylił się, by mnie pocałować.
Na szczęście uratował mnie dzwonek do drzwi, w kierunku których udałam się niezwłocznie.
- Zapraszałeś jeszcze kogoś, Samuel? - pytającym wzrokiem spojrzała mama na tatę.
Kątem oka ujrzałam przebłysk w oczach Carrie i złowieszczy uśmiech.
Otworzyłam drzwi i nie spodziewałam się widoku, który zaznałam.
Damon Walker stał w progu mojego domu i nerwowo zaciskał dłonie w pięści.
- Wysłałaś mi swój adres i pisałaś, że mnie potrzebujesz - pokazał sms napisany ewidentnie przez Carrie, podszywającą się pode mnie. - więc przyszedłem, bo bałem się, że...
Jeden dotyk potrafił wszystko zniszczyć. AJ stanął przede mną, próbując pokazać swoją wyższość i dumę. Pocałował mnie w policzek i rzucił w stronę Damon'a:
- Nie zamawialiśmy pizzy. - parsknął i odwrócił się w stronę pozostałych. - To pomyłka. Dostawca pomylił adresy.
Nie wiem jaki dostawca wygląda jakby urwał się z castingu dla modeli, pachnąc dobrze znanymi mi perfumami Bossa i otrzepując ściekającą wodę z włosów. Prawdopodobnie właśnie urwał się z surfowania ze znajomymi, tylko po to, by sprawdzić, czy wszystko ze mną okej.
Damon spojrzał na mnie pytająco, jednak nie mogłam nic zrobić. Serce mówiło, żebym wsiadła do jego auta i odjechała jak najdalej stąd, a rozum zupełnie coś odwrotnego.
Jako że nie pamiętam czym do końca jest miłość ani szczęście, zrobiłam krok w tył, aby oznajmić Damon'owi, że była to rzeczywiście pomyłka.
- Wybaczcie. - powiedział tonem tak ostrym, że się wzdrygnęłam. - Nie znajdę tutaj dziewczyny, której szukałem.
Odszedł, nie oglądając się za siebie, a moje serce pękało jeszcze bardziej, gdy odjechał. Tak po prostu.
- Znasz tego typa? - burknął AJ, któremu nie spodobało się zachowanie Damon'a.
- Nie. - pokręciłam głową. - Nie znam go.
Stałam tak jeszcze przez chwilę, przy otwartych drzwiach, mając odrobinę nadziei, że Damon wróci i każe mi wejść do tego auta z nim. Wtedy musiałabym się zgodzić, bo decyzja nie zostałaby podjęta przeze mnie. Więc może i konsekwencje nie byłyby tak drastyczne.
- Na pewno nie zostaniecie na deser? - Upewniał się ojciec, mając szczerą nadzieję, że zostaną.
- Nie, nie będziemy wam przeszkadzać. - zapewnił pan McGregor. - Widzę, że macie dużo spraw do omówienia.
Tym razem spojrzał na mnie. Ojciec AJ'a zawsze był dla mnie zagadką. Nie okazywał za wiele emocji, jednak, gdy mnie obserwował, czułam się niekomfortowo i powracało to samo uczucie, co w noc z AJ'em.
- Miłej nocy. - Powiedział, omijając mnie bez najmniejszego zainteresowania tym razem.
Nie zamierzałam wysłuchiwać obelg na mój temat od rodziców. Nie chciałam się z nimi kłócić. Nie w momencie, gdy chłopak, w którym podświadomie się zauroczyłam, odjechał, zostawiając mnie samą z moim zdradliwym sercem i nieodgadnionym rozumem.
Bo choćby nie wiem jak bardzo kazaliby mi o nim zapomnieć, to nie umiem tego zrobić. Damon jest powodem, dla którego powinnam o siebie walczyć. Jedno spojrzenie wystarczyło, by przekonał mnie do ekstremalnej rzeczy, na którą w życiu bym się nie zgodziła. Więc może kolejne spojrzenie wystarczy, bym to wszystko porzuciła?

CZYTASZ
Love's scream /ZAKOŃCZONE/
TienerfictieVittoria Reed jest idealnym przykładem na to, że życie nie jest sprawiedliwe. Nakładana presja oraz toksyczni przyjaciele nie ułatwiają jej życia w Charles Central High School. Dziewczyna musi zmagać się z surową i ignorancką postawą rodziców, którz...