Rozdział 7

66 3 0
                                    

VII.

Po szkole nadgoniłam materiał i odrobiłam wszystkie prace domowe, w tym dosyć duży projekt na biologię. Zostało mi tylko wyciąć parę grafik i je przykleić.

Od wtorku nie było mnie w Miami-Care, ponieważ chciałam w sobotę spędzić czas tylko z Carrie. A żeby mój plan wypalił, najpierw musiałam zająć się nauką. Oczywiście nie zapomniałam o Lexi i co wieczór o godzinie dwudziestej, wysyłałam pod jej drzwi dostawcę z jedzeniem. Nie pozwolę, aby się zagłodziła na śmierć.

- Gotowa? - krzyknęłam ze swojego pokoju, pakując krem do opalania i książkę.

- Prawie! - odpowiedziała radosnym głosem.

Ubrałam swoje ulubione żółte bikini i narzuciłam na nie krótką bluzkę i przewiewną spódnicę. Specjalnie otworzyłam dach w moim jeepie, aby nie zagotować się w tę pogodę.

Odpaliłam silnik i w międzyczasie przez drzwi wskoczyła Carrie.

- Nikt nie nauczył cię manier, droga damo? - naśladowałam głos naszej mamy.

- Dzisiaj nie jesteśmy córkami Reed'ów. - wrzuciłam bieg i ruszyłam w stronę South Beach. - Dzisiaj jesteśmy wolne! - krzyknęła, przedłużając ostatnią samogłoskę.

***

Dotarcie na miejsce zajęło nam kilkanaście minut. Zważając na to, że Carrie chciała zatrzymać się po dosyć obfity prowiant i nie mogła zdecydować się, na który mrożony napój ma dzisiaj ochotę.

Plaża była przepełniona ludźmi, ale na szczęście pod koniec dnia, gdy na horyzoncie było widać zachód słońca, było znacznie mniej dzieci, a więcej osób z naszego wieku.

Przez kilka godzin, małe dzieci nieustannie nam przeszkadzały, a ja nie mogłam w ciszy i spokoju poczytać książki. Teraz był idealny na to czas. Niebo tryskało ciepłymi kolorami, a chmury w oddali oddawały swoją różową barwę.

Carrie w międzyczasie poszła po zapiekanki dla nas, a ja pozwoliłam oddać się lekturze. Do czasu.

Zza moich pleców, doszły mnie krzyki męskich głosów, a następnie kroki tak ciężkie, że jak próbowali mnie ominąć, to piach nasypał się na mój leżak. Biegli w stronę oceanu, a pod pachami trzymali barwne deski do surfowania.

Moja irytacja sięgnęła zenitu. Zamiast się zrelaksować po męczącym tygodniu, to przez cały czas muszę znosić krzyki niepohamowanych ludzi. Rzuciłam książkę na leżak Carrie i wstałam, zakładając szybko spódnicę i bluzkę.

- Hej! - wrzasnęłam. Nikt się nie odwrócił, więc krzyknęłam głośniej. - Ładnie to tak obsypywać piaskiem niewinną dziewczynę, która w spokoju chciała sobie poczytać?

Kilka sekund później pożałowałam, że w ogóle się odezwałam.

- Muszę przyznać, że dobrze ci idzie śledzenie mnie. - Damon odwrócił się w moją stronę i posłał mi zawadiacki uśmiech,

- Nie śledzę cię! - prychnęłam. - Mógłbyś przynajmniej przeprosić, że obsypałeś mnie piaskiem!

Pozostali jego koledzy przyglądali się naszej małej sprzeczce, próbując pohamować śmiechy.

- Wiesz, ludzie zazwyczaj przychodzą na plażę, żeby się bawić. Jeżeli chcesz poczytać książkę w ciszy, to radzę ci sie udać do biblioteki.

Jego znajomi zaczęli się śmiać i klaskać.

Nie wiedząc jak na to odpowiedzieć, mój wzrok zaczął błądzić, aż zatrzymał się na jego odkrytej klacie. Surfowanie miało najwidoczniej ogromny wpływ na urzeźbienie jego mięśni, ponieważ wyglądał jak żywy, grecki posąg.

Love's scream /ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz