Rozdział 19

63 1 0
                                    

XIX.

Blask porannych promyków słońca uderzył w moją twarz, niczym plask dłoni mojej siostry, która biła mnie w ten sposób, gdy byłyśmy jeszcze małe. Dosyć dobrze wspominam te czasy, pomijając fakt, że niezły czerwony ślad zostawał na moim policzku. Ale co się nie robi dla młodszego rodzeństwa, by w końcu przestało wrzeszczeć i zachowywać się, jakby wpadło w ul pełen pszczół.

Moje usta były tak suche, a w głowie brzęczało niemiłosiernie, że chciałam, aby jakaś wielka czarna chmura choć na chwilę przysłoniła słońce.

- Vi, jak się czujesz? - zbawicielka Lou, podeszła do mojego łóżka ze szklanką wody, którą wręcz wyrwałam z jej dłoni. - Okej, czyli masz kaca.

Mogłam pochłonąć litry wody, a i tak byłoby to za mało. Co ja wczoraj takiego robiłam, że czuję się jakby ktoś wyrwał mi duszę?

Było piwa, a potem wódka... Carrie i Sky. Tańczyli, a potem... o nie, nie. Mam przesrane.

- Co się wczoraj dokładnie wydarzyło? - oparłam się łokciami o materac.

- Poza twoimi dzikimi tańcami z Damon'em i w kulturalny sposób powiedzenia AJ'owi, by się odpieprzył? - spięła brwi. - Nic takiego.

Moja ręka opadła na czoła i od razu tego pożałowałam. Nie dość, że miałam światło wstręt, to jeszcze zbierało mnie na wymioty.

- Przyniosę ci tabletki przeciwbólowe.

- Lou... - zawahałam się, jednak musiałam się dowiedzieć. - Czy i ja Damon... pocałowaliśmy się?

- Nie. - odpowiedziała krótko i zwyczajnie. - Ale trzeba przyznać, że nie musicie sobie wyznawać miłości, by wiedzieć, co między wami jest.

Mimo wszystko uśmiechnęłam się, a gorąc oblał moje policzki.

- Zaraz wrócę.

Wieczorem jest bal, a ja wyglądam jak śmierć. Jutro wracamy do miasta, więc dzisiejszy bal to idealna okazja, by zerwać z AJ'em. Rodzice muszą zrozumieć, że go nie kocham i nie jestem z nim szczęśliwa. Po prostu muszą przestać wtrącać się w moje życie.

Jeśli dobrze wczoraj słyszałam i wcale mi się to nie przyśniło, to Damon również powiedział, że mnie kocha. A jeśli oboje się kochamy, to co nam stoi na drodze? Tylko z nim tak naprawdę jestem szczęśliwa i czuję się sobą.

Weszłam do łazienki i nalałam do wanny chłodniej wody, by się pobudzić. Dzisiaj nie zamierzałam wkładać dresów, czy sukienki. Chciałam, by Damon zobaczył mnie tak, jak zawsze mnie widział. Czyli bez mocnego makijażu, z moimi naturalnymi lokami i w zwykłych podartych szortach z bluzką z napisem „Metalica".

Schodząc na śniadanie, spotkałam się przelotnie wzrokiem z Lizzy, która patrzyła na mnie, jakbym popełniła zbrodnię. AJ'a z nimi nie było, czyli możliwe, że jest gorzej, niż myślałam. Nabrałam sobie ze stołu trochę guacamole i tostów oraz wodę z cytryną.

Już miałam siadać z Lou w osobnym stoliku, gdy znajomy głos mnie zawołał. Carrie siedziała w towarzystwie Sky'a oraz Damon'a, zapraszając nas do siebie.

- Vi, zrób to. Idź do niego. - popchnęła mnie w ich stronę. - Ja pójdę dosiąść się do Lizzy, by czegoś dowiedzieć się o AJ'u.

Potaknęłam głową, bo to był nawet dobry plan. Dowiem się, czy AJ, aż tak mnie nienawidzi i czy życzy mi źle.

- Witaj Frances. - rzucił prześmiewczo Sky.

- Tylko nie ubliżaj Frances. - skwitował Damon, którego obrzuciłam surowym wzrokiem.

Love's scream /ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz