SCENA PO NAPISACH ( dodatkowy rozdział )

56 3 1
                                    


SCENA PO NAPISACH

Vittoria Reed była wzorową uczennicą, zagubioną w tym świecie, lecz wciąż uśmiechniętą i troszczącą się o najbliższych. Tak przynajmniej było, gdy Vittoria wiedziała, że czuje się obserwowana przez swoich przyjaciół, czy nauczycieli. Za drzwiami do jej pokoju kryła się zupełnie inna osoba. Nawet ja nie zdołałem jej dostrzec, przed tym, gdy ten świat ją pożarł i zostawił na pastwę losu.

Kiedy wyjechała do Londynu na studia, myślałem, że dobrze postąpiłem, puszczając jej dłoń i odchodząc. Przecież tak to miało wyglądać, prawda? Sami tego chcieliśmy, byśmy później nie musieli więcej cierpieć. Jednak nie wiedziałem, że rana Vittorii dopiero się otwiera i może być jeszcze gorsza.

Mój przyjaciel Sky dowiedział się od Carrie, że z Vittorią jest wszystko w porządku. Wreszcie studiowała swój wymarzony kierunek z dala od tych wspomnień, które pojawiały się na samym początku wjazdu do Miami. Przez dwa lata wszyscy myśleli, że jest dobrze. Że wszystko się ułożyło. Pozwoliłem sobie myśleć, że postąpiliśmy dobrze, rozstając się ze sobą. Zrobiłem to dla niej, by mogła zamknąć pewien trudny etap w swoim życiu, a będąc ze mną, nigdy nie mogłaby tego zrobić.

Myliłem się.

Przez pierwszy rok było ze mną naprawdę kiepsko. Odizolowałem się od świata, żyłem tylko w swoim warsztacie, który przywoływał i tak zbyt wiele wspomnień. Jednak brnąłem do przodu, starałem się żyć tak, jak przed spotkaniem pierwszy raz Vittorii Reed – zagubionej i cholernie przerażonej dziewczyny, która stała w rozkroku. Na początku mnie wkurzała, ale tak bardzo, że miałem ochotę wylać tego shake na jej idealnie ułożone włosy. Jednak, kiedy nieświadomie zaczęła się przede mną otwierać, poczułem, jakby coś mocnego we mnie uderzyło. Jakim cudem tak młoda i na pozór niewinna dziewczyna, potrafiła zakładać tyle przeróżnych masek? Teraz już wiem, że nigdy nie udało mi się zobaczyć tej prawdziwej Vi. Bo gdybym to zrobił, nie siedziałbym teraz przed jej grobem.

Kiedy ból zaczął zanikać, nareszcie mogłem zrobić krok do przodu. Pogodziłem się z faktem, że Vi studiuje w Londynie i już pewnie nigdy jej nie zobaczę. Po roku czasu zacząłem się śmiać, spotykać z dawnymi przyjaciółmi. Nawet z siostrą Vittorii, która okazała się nie być aż tak wkurzającą osobą. I gdy znów przeżyłem tyle wspaniałych chwil, cały mój świat na nowo się rozpadł.

Myśli, niekończące się cholerne myśli, że to moja wina, sprawiały się znów wpadłem w otchłań, lecz tym razem nie wiedziałem, jak się z niej wydostać. Gdybym tylko nie pozwolił ci wtedy odejść, może właśnie bylibyśmy w trakcie budowania domu? Wschód słońca i ty rzucająca się wprost w spokojne fale, do których należałaś. Twój uśmiech na twarzy i sarkastyczne docinki, dzięki którym myślałaś, że wygrywasz ze mną. Byłaś nie do podrobienia, Vittorio Reed. Więc dlaczego się poddałaś?

Cała szkoła była w żałobie – pani Summer, Lou, a nawet twoja terapeutka. Cała rodzina Vi załamała się wraz z przekazującą przez policjantów informacją. Z Carrie było naprawdę źle, ale czułem obowiązek bycia przy niej. Nie pozwoliłem, by stało się z nią to samo, co z Vittorią. Zaopiekowałem się nią tak, jak nie mogłem tego uczynić z nią.

- Wciąż mam twój wiersz. – powiedziałem pod nosem, wpatrując się w zżółkniętą kartkę papieru. – Przepraszam, że nie zdołałem cię przed tym uchronić. Że nie było mnie przy tobie, choć tego potrzebowałaś. Myślałem, że właśnie tego chcesz – rozstania. – łza ciekła mi po policzku. – Boże, jak ja za tobą tęsknię, Ria.

Schowałem twarz w dłoniach, znów pozwalając wspomnieniom mnie pochłonąć. Wciąż pamiętam widok przemokniętej Vittorii z bujnymi lokami i małymi piegami na nosie.

- To byłaś wtedy ty, prawda Vi? Pokazałaś się na chwilę, a ja nie potrafiłem sprawić, byś cały czas się tak czuła. – spojrzałem na nagrobek. – Tak mi przykro.

Poczułem dotyk na ramieniu i podniosłem głowę. Carrie również miała zaczerwienione oczy, ale w tym świetle, tyle lat później wyglądała jak ona.

Obiecuję, że o nią zadbam, Ria. Obiecuję. – powiedziałem w myślach.

- A to dla ciebie. – Ri kucnęła obok mnie i postawiła obok grobu shake z frytkami. – Twoje ulubione. – głos się jej załamał i nie dała rady powstrzymać płaczu.

Przyciągnąłem ją do siebie i wyszeptałem:

- Czas na nas.

Bo to był koniec. Wstyd i wyrzuty sumienia chyba nigdy mnie nie opuszczą i nieraz jeszcze tutaj przyjdę, by prosić ją o wybaczenie. Tylko tym razem ich nie przyjmie i nie da mi kolejnej szansy.

- Kocham cię, Ria. – spojrzałem na różowe chmury, przypominające dokładnie te same, gdy zakradałem się do jej pokoju przez okno. – I tęsknię.

Odchodząc, w głowie pojawiła mi się tamta piosenka, której nie byłem w stanie znieść od jej śmierci. Jednak w tym momencie, w tym dniu, pozwoliłem jej zawładnąć moimi myślami. Bo ta właśnie piosenka przypominała mi tamten dzień. Tamtą Vittorię, która emanowała szczęściem i sarkazmem. I tak właśnie chciałem ją zapamiętać.

Georgia, wrap me up in all your-
I want you in my arms
Oh, let me hold you
I'll never let you go again like I did
Oh, I used to say

"I would never fall in love again until I found her"
I said, "I would never fall unless it's you I fall into"
I was lost within the darkness, but then I found her
I found you

Georgia, pulled me in
I asked to love her once again
You fell, I caught you
I'll never let you go again like I did
Oh, I used to say

"I would never fall in love again until I found her"
I said, "I would never fall unless it's you I fall into"
I was lost within the darkness, but then I found her
I found you

KONIEC

Love's scream /ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz