Rozdział 15

58 2 0
                                    

XV.

Carrie przeleżała ze mną całą noc. Próbowałam zasnąć i odpocząć od wszystkich emocji oraz wypadku, który miał niedawno miejsce, ale natłok rozpaczy i bólu był tak silny, że spałam tylko z godzinę.

Siostra wyjechała z samego rana, ponieważ rodzice nie pozwolili opuścić jej szkoły. Cóż, chyba teraz presja pilnej uczennicy spadła na nią, skoro ja muszę leżeć w szpitalnym łóżku. Przez kilka godzin oglądałam stare magazyny, starając się nie wziąć telefonu do ręki. Nie chciałam zmagać się z wiadomościami od obcych dla mnie ludzi, którzy życzą mi szybkiego powrotu do zdrowia.

Młoda pielęgniarka o niebieskich oczach zawitała w moje skromne progi.

- Jak się czujesz, Vittoria? - uśmiechnęła się, sprawdzając kroplówkę.

- Nie jest źle. - odparłam, czując napuchnięte oczy i napływ wzbierających znów emocji.

- Wypiszemy cię dzisiaj w południe, żebyś mogła przeleżeć te kilka dni u siebie. Będzie to lepsze dla twojego zdrowia psychicznego. - powiedziała, nie spoglądając na mnie.

- Co pani ma na myśli, mówiąc „zdrowia psychicznego"? - oparłam się rękoma o materac, by nieco się podnieść.

- Twoi rodzice zaproponowali, byś do końca tygodnia przeleżała u siebie w pokoju. Będzie systematycznie przychodzić do ciebie pielęgniarka i sprawdzać, czy wszystko z tobą w porządku.

Kiwnęłam głową i młoda kobieta zostawiła mnie samą z czereśniową galaretką.

Co rodzice znowu wykombinowali? Myślą, że jak będę przez cały czas w domu, to będą mieć na mnie oko? I tak za mało czasu w nim spędzają, by wiedzieli, co się u mnie dzieje.

Odsunęłam tacę z jedzeniem na bok i wytrwale czekałam, aż rodzice po mnie przyjadą, bym mogła ustalić, co już zaplanowali.

Pielęgniarka spakowała moje rzeczy, gdy ja poszłam się przemyć i uczesać. Kiedy wyszłam z łazienki, ujrzałam AJ'a siedzącego na łóżku. Sparaliżowało mnie do tego stopnia, że zapomniałam, co powinnam zrobić. Serce podpowiadało, że to jest właśnie ten moment, w którym powinnam z nim zerwać. Jednak nawiedzające mnie myśli, że nie będzie powrotu od dokonanej decyzji przeważyły szalę.

- AJ. - udało się mi wydukać.

- Skarbie, chodź tutaj. - wystawił ręce, nie racząc nawet do mnie podjeść. To ja byłam na każde jego zawołanie i nawet po wypadku, który mógł się skończyć dla mnie tragicznie, musiałam mu usługiwać.

Wdech i wydech.

Zbliżyłam się do niego, a ten bez żadnych skrupułów, pociągnął mnie do siebie i posadził na kolanach. Pocałował mnie, wpychając język do moich ust, przez co omal nie dostałam ataku paniki, spowodowanym brakiem powietrza.

- Tęskniłem za tobą. - oparł czoło o moje i zaczął głaskać włosy.

- Ja też. - wypuściłam powietrze.

AJ podniósł wzrok na mnie i dokładnie mnie zilustrował.

- Może się trochę ogarniesz? - postawił mnie znowu na ziemi i wziął jedną torbę do ręki. - Chyba nie będziesz cały dzień chodzić w piżamie? - wyjął kluczki z kieszeni, chwaląc się nową toyotą.

- Miałam wypadek, AJ. - warknęłam na niego. - Chyba nie oczekujesz, że po tym wszystkim będę wyglądać jak milion dolarów?

AJ zaśmiał się głośno, doprowadzając mnie tym samym do szału. Ale miałam ochotę dać mu w twarz, chwycić za włosy i pociągnąć do toalety, aby poczuł jak to jest się topić.

Love's scream /ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz