Rozdział XLIV

201 15 10
                                    

Przeciągnęłam się, leniwie podnosząc się z łóżka. Musiałam przyznać, że dzisiejszy poranek obudził mnie przyjemnymi promieniami słońca, które wpadały przez lekko zakurzone okna motelu. Podeszłam do parapetu, opierając się na nim nadgarstkami. Mój wzrok zatrzymał się na lekko dryfujących liściach, które wiatr ślimaczo pchał do przodu. Tak, to był cudowny dzień. Stałam tak jeszcze przez chwilę dumając beztrosko, tak miło było w końcu zanurzyć się w bezkresie przyjemnych chwil. 

Odwróciłam się na pięcie, po czym podeszłam do szafy wkładając szary sweter i czarne spodnie. Podeszłam do lustra wpatrując się w swoje odbicie. Moja twarz była blada, lekkie sińce pod oczami wcale nie dodawały jej uroku. Wzięłam do ręki szczotkę, by przeczesać swoje blond włosy, lekko opadające na skórę. Złapałam w dłoń kosmetyki, robiąc sobie lekki makijaż, tak dawno nie miałam go na sobie, a teraz magicznie zakrył moją zmęczoną twarz. Wbiłam wzrok w umywalkę, po czym odkręciłam wodę, by przez chwilę wpatrywać się jak lekko obija się o brzegi. 

- Boże! - Krzyknęłam przenosząc wzrok na lustro, a następnie z impetem cofając się kilka kroków do tyłu, aż do momentu, kiedy nie poczułam na plecach zimnej ściany. Ten sam obraz zakrwawionego Kevina powrócił jak bumerang. Chłopak wpatrywał się we mnie pustym spojrzeniem. - Ty nie istniejesz. - Zamknęłam oczy powtarzając w kółko to samo zdanie. Nie wiedziałam, ile czasu nie byłam w stanie otworzyć powiek, by ponownie przenieść wzrok na lustro. W końcu jednak odważyłam się. Raz, dwa, trzy. Nic, mężczyzna zniknął tak szybko jak się pojawił. Zsunęłam się plecami przy ścianie, po czym wzięłam kilka głębokich oddechów. - To tylko przewidzenia. Wyrzuty sumienia. - Powiedziałam sama do siebie podnosząc się z miejsca.

- Wszystko w porządku? - Nagle Jake wpadł jak strzała do pokoju, by za chwilę znaleźć mnie w łazience. - Usłyszałem krzyk.

- Zobaczyłam pająka. - Uśmiechnęłam się głupio. - Muszę coś załatwić. - Chwyciłam za torebkę, by za chwilę jak najszybciej wyjść z pokoju. 

Kierowałam się w stronę rynku. Nie byłam pewna tego co chciałam zrobić, ale jednocześnie byłam przekonana, że jest to słuszne. Kiedy znalazłam się tuż obok wyznaczonego miejsca, mój wzrok zatrzymał się na starszej zamożnej kobiecie. Siedziała w swojej ulubionej kawiarni, jak zwykle o tej samej porze. Miała na sobie wielki fioletowy kapelusz z różową ozdobną różą. Ubrana była w białe ubranie, które idealnie komponowało się z jej nakryciem głowy. Weszłam do kawiarni, po czym zamówiłam kawę. Przegryzłam dolną wargę przysiadając się do kobiety. 

- Dzień dobry panno Sully. - Przywitałam się nieśmiało. - Nie zna mnie Pani. Nazywam się Olivia. Wiem, że Pani wie o wielu rzeczach i ludziach mieszkających w Duskwood. 

- Dzień dobry, Olivio. - Odpowiedziała kobieta lekko ochrypłym tonem głosu. - Oczywiście, że Cię znam. Zna Cię całe Duskwood. - Zaśmiała się miło, po czym upiła łyk małej czarnej kawy. 

- Czy mogłaby mi Pani opowiedzieć trochę o starym Gray'u? - Zawiesiłam wzrok na staruszce, nie zauważając nawet, kiedy kelner podał mi przed nos zamówioną kawę. Otrząsnęłam się nagle, po czym podziękowałam mężczyźnie. 

- Dlaczego chcesz o nim rozmawiać? - Staruszka uniosła ciekawsko jedną brew. Taka była jej natura. Ciekawość. W tym momencie, miałyśmy ze sobą coś wspólnego. - Kochanie, nie mieszaj się do tej sprawy. Strach pomyśleć, co morderca może jeszcze zrobić. 

- Spotkało go coś strasznego. Chciałabym znać powód. - Upiłam dość duży łyk kawy, wpatrując się błagalnym wzrokiem w kobietę, która zdawała się nie być chętna do prowadzenia dalszej części rozmowy. - Proszę. - Nerwowo zacisnęłam dłonie na szklance. 

- Ehh. - Kobieta przeniosła wzrok na swoją filiżankę, wpatrując się w nią kilka sekund. - Stary Gray przyjechał tutaj z miasta, oddalonego kilka kilometrów stąd. - Zaczęła swoją opowieść, a ja wpatrywałam się w nią zupełnie tak, jakbym miała za chwilę usłyszeć najciekawszą historię świata. - Miasto nie jest duże, mam tak kilku znajomych, którzy powiedzieli mi o kilku rzeczach. - Ciągnęła kobieta. - Stary Grał miał żonę. 

- Żonę? - Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia. - Zostawił ją? 

- Była piękna. Jednak próżna. - Panna Sully skrzywiła minę, przypominając sobie kobietę. Widać, sama nie darzyła jej zbyt dużą sympatią. - Gray starał się zapewnić jej wszystko co najlepsze, jednak ciągle jej to nie starczało. W końcu poznał Walter. Zostawił żonę i przeprowadził się tutaj. Początkowo udawali, że jedynie tam pracuje. Jednak ludzie podejrzewali romans. Zawsze się ukrywali. - Staruszka lekko wzruszyła ramionami, upijając łyk kawy.

- A co z Alfiem? - Oparłam się plecami o drewniane krzesło. 

- Nie był synem Gray'a. Jednak tak go traktował. - Kobieta uśmiechnęła się ciepło. - Jak własnego syna. Mimo, jego niepełnosprawności, zawsze traktował go jak zdrowe dziecko. A teraz ten biedy chłopiec został sam. Znaleźli jego biologicznego ojca, jednak nie jest zainteresowany. Ba, nawet nie chciał słuchać o tym, by się nim zająć. - Sully wyraźnie posmutniała, ponownie wbijając wzrok w czarny napój. 

- Co z nim teraz będzie? Trafi do domu dziecka? A może do jakiegoś ośrodka? - Zapytałam szybko. Byłam zainteresowana tym, co stanie się z chłopcem po śmierci jego opiekunów. 

- Zgłosiłam się na chętną do opieki nad nim. - Uśmiechnęła się ciepło. - Może nie będę tak dobra jak oni, ale postaram się. 

- Ma Pani dobre serce. - Wyciągnęłam dłoń, po czym delikatnie dotknęłam pomarszczoną dłoń kobiety. - Bardzo dziękuję za opowieść. Bardzo dużo mi Pani pomogła. 

- Proszę Cię dziecko, uważaj na siebie. Jesteś piękną dziewczyną. Uciekaj stąd jak najdalej. - Kobieta podniosła się z miejsca, po czym lekko skinęła głową, poprawiła swój wielki kapelusz i udała się w stronę wyjścia, rzucając ostatni ciepły uśmiech. 

Złapałam za telefon, po czym wybrałam numer do Jake'a. Upiłam łyk kawy, niecierpliwie czekając na niego w kawiarni. Korzystając z chwili samotności, zastanawiałam się, czy Richy znał historię tej rodziny. Może gdyby bardziej weryfikował informacje, nie doszłoby do tej tragedii. Wiedziałam, że w pewnym momencie, będę musiała się z nim skonfrontować, wtedy to usłyszy, powiem mu prosto w oczy o tym, co zrobił. 

Z moich myśli nagle wyrwał mnie Jake, kładąc mi dłoń na plecy, a w następnej chwili siadając na krześle naprzeciwko mnie. Uśmiechnęłam się na widok czarnowłosego, po czym niewiele mówiąc wstałam i złapałam go za dłoń, wolno wyprowadzając z kawiarni. Położyłam mu dłonie na twarzy, zasłaniając oczy.

- Zamknij je dla pewności i nie otwieraj! - Zaśmiałam się wesoło. 

- Liv, co Ty robisz? - Zapytał zaskoczony, lekko dotykając moich dłoni swoimi. 

- Zaufaj mi. - Prowadziłam go prosto. Szliśmy wolno, by nie upaść. Musiałam przyznać, że zasłanianie oczu chłopakowi, było dość trudnym zadaniem ze względu na to, że był dość wysoki. Jednak nie zamierzałam odpuścić. - Teraz zabiorę dłonie, ale proszę Cię nie otwieraj oczu. - Chłopak posłusznie zrobił to, o co prosiłam. - Uśmiechnęłam się pod nosem wyciągając z portfela dwie monety. - Otwórz dłoń, dam Ci coś, kiedy to zrobię zaciśnij ją ponownie. - Jake niepewnie wykonał polecenie. - Otwórz oczy. 

Chłopak przeniósł wzrok na zaciśniętą pięść, po czym ją otworzył. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, łapiąc jego wolną rękę. 

- Widziałam po Tobie, że nigdy nie rzucałeś monety, by złożyć życzenie. - Pokazałam mu monetę, którą sama zamierzałam wrzucić do fontanny wraz z nim. - Nie miałeś tego w dzieciństwie, ale to nie szkodzi. Kto zabroni nam robić dziecinne rzeczy? - Przeniosłam spojrzenie w lekko spienioną wodę. - Chciałabym, byś czuł się wyjątkowo. Bo taki właśnie jesteś. Z perspektywy czasu jestem przekonana o tym, że małe rzeczy potrafią być większe, niż te pozornie duże. Mały nieznaczący gest, potrafi być potężną siłą. Po prostu nie można o tym zapominać. - Podniosłam monetę, ku górze. 

- Ty jesteś wielka. - Szepnął po czym powtórzył moją czynność. Zamknął oczy, by wypowiedzieć swoje życzenie. Po czym licząc do trzech, wrzuciliśmy swoje monety, które wolno opadały na dno fontanny. 


*****

Cześć kochani, dziś postanowiłam dodać dość luźny rozdział. Patrząc na pozostałe, myślę, że przyda się naszym bohaterom chwila wytchnienia. Jak Wam się podoba! Życzę miłego wieczoru i przede wszystkim dużo zdrówka! x

Duskwood/JesteśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz