Rozdział XV

605 46 13
                                    

Obudziłam się w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Zdezorientowana podniosłam się lekko, byłam na jakimś kocu, powoli rozejrzałam się dookoła. Ściany były wykonane z kamienia, dotknęłam jednej z nich, w dotyku była wilgotna i zimna, w pomieszczeniu ogólnie było dość chłodno, można było wręcz poczuć delikatny zimny powiew. Moje spojrzenie zatrzymało się na metalowych drzwiach, wstałam i powoli podeszłam do nich łapiąc za klamkę, były zamknięte, zaczęłam nią nerwowo szarpać i krzyczeć prosząc o pomoc. Nie słyszałam nic, prócz mojego głosu, odbijającego się echem od ściany. Oparłam się o jedną z nich plecami, po czym rozpaczliwie się po niej zsunęłam chowając twarz w dłoniach. Co teraz będzie? Umrę tutaj? Kto mi to zrobił? Dlaczego? W głowie rodziło mi się coraz więcej pytań, na które szukałam odpowiedzi. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk klucza, drzwi delikatnie uchyliły się, a ja podniosłam wzrok, uważnie przyglądając się osobie, która była moim oprawcą. Z postury mogłam dostrzec, że był to mężczyzna, niestety nie mogłam zobaczyć twarzy przez kominiarkę i kaptur.

- I co? Zadowolona jesteś? - Usłyszałam głos, który dał mi odpowiedź.

- Kevin? Zwariowałeś?! - Wykrzyczałam gwałtownie podnosząc się z miejsca.

- Co chcesz tym osiągnąć?

- Masz czas do namysłu. - Powiedział poważnym tonem głosu.

- Namysłu na co?

- Wrócisz do mnie, albo Cię zabiję.

- To są żądania psychopaty! Nie możesz mnie do tego zmusić! - Podeszłam powoli do chłopaka, patrząc na niego błagalnym wzrokiem.

- Olivia. Myślałem nad tym, nie mogę pozwolić Ci odejść. Próbowałem być z tamtą, ale to nie jest to samo, to nie jesteś Ty! Nawet nie wiesz ile razy prawie nazwałem ją Twoim imieniem.

- Jesteś chory. - Krzyknęłam odpychając chłopaka i przebiegłam przez stalowe drzwi, chłopak ruszył za mną. Przebiegłam przez kilka następnych wilgotnych pokoi, rozpaczliwie szukając wyjścia. Moim oczom ukazały się drewniane spróchniałe schody, po których natychmiast zaczęłam biec, może jakąkolwiek drogę wyjścia znajdę na górze. Nagle poczułam ostre szarpnięcie, Kevin złapał mnie za nogę, a ja upadłam raniąc sobie rękę. Próbowałam się bronić, nogą kopnęłam oprawcę prosto w twarz, uwalniając się z jego ucisku, oprawca spadł ze schodów na dół, a ja zaczęłam pokonywać dalsze stopnie. Znalazłam się na piętrze, zobaczyłam jedyne okno, które nie było zabite deskami. Podbiegłam i spojrzałam przez nie, pod nim znajdował się daszek, na który mogłam skoczyć i bezpiecznie znaleźć się na dole, przerzuciłam jedną nogę, zamknęłam oczy i szykowałam się do skoku, kiedy ktoś szarpnął mnie za włosy, a ja upadłam na plecy, prosto na jakiś kamień, syknęłam z bólu odwracając się na bok. Kevin podniósł mnie i mocno uderzył mnie w twarz, a ja poleciałam na ścianę uderzając w nią głową. Uderzenie było na tyle silne, że miałam mroczki przed oczami. Kevin wziął mnie na ręce, ponownie zanosząc mnie do wcześniejszego pokoju. Do ręki wziął gazę z chloroformem i przyłożył mi ją do twarzy, a ja znowu straciłam przytomność.

Po kilku godzinach obudziłam się, podeszłam do drzwi i zaczęłam krzyczeć i bić w nie rękami.

- Kevin! Wypuść mnie stąd! Kevin!

- Proszę Cię...- Powiedziałam szeptem, zsuwając się po drzwiach, z moich oczu zaczęły płynąć łzy, jednak co mogły mi pomóc? Byłam roztrzęsiona, bezsilna, uwięziona nie wiedząc nawet gdzie.

Mijały kolejne godziny, chciało mi się pić, ale Kevin nie zostawił mi nawet butelki wody. Leżałam na kocu, którym się owinęłam, ponieważ było coraz zimniej, moje dłonie i stopy były zdrętwiałe, czułam coraz większy ból. Nie wiedziałam ile tu jestem, w pomieszczeniu nie było żadnego okna, czas zatrzymał się dla mnie w miejscu, widziałam tylko otaczającą mnie ciemność. W głowie szukałam jakiegokolwiek rozwiązania, jednak nic nie mogłam wymyślić. Myślałam o Jake'u, Cedriku, rodzicach. Czy mnie szukają? Na pewno szaleją z niepokoju, chciałabym mieć chociaż jedną sekundę, która pozwoli mi poinformować ich gdzie jestem. Kevin mnie tu zostawił, czy ja tutaj zakończę swoje życie? W tym ciemnym pomieszczeniu, sama ze sobą w potwornych bólach. W tym momencie, moje życie było w rękach Kevina, jako jedyny mógł dostarczyć mi jedzenie i picie. Nie robił tego, męczył mnie psychicznie, pogrywając ze mną w jakieś chore gry. Wiedziałam, że w tej sytuacji przeżyje tylko jedno z nas. On lub ja. Ta myśl nie dawała mi spokoju, przerażała mnie na tyle, że czułam zimne dreszcze na całym ciele, po czole spływał zimny pot, prawdopodobnie spowodowany stresem. Zamknęłam oczy. Wyobrażałam sobie jak mogłoby wyglądać spotkanie z Jake'em. Poszlibyśmy na jedzenie, czy może do kina? Jakie filmy lubi, czy tak jak ja jest fanem horrorów? Woli jedzenie ostre czy może łagodne? Tańczylibyśmy w deszczu, lub może bieglibyśmy gdzieś przed siebie trzymając się za rękę? Jakie piosenki w samochodzie byśmy śpiewali, czy on w ogólne chciałby śpiewać razem ze mną? Tak bardzo chciałam go poznać, wiedzieć o nim więcej, ale czy było mi to dane? Czy nasze pierwsze spotkanie będzie na moim pogrzebie. Czy przyjdzie? Czy położy mi kwiaty na grób i szepnie kilka słów, które usłyszę stojąc obok niego jako ciało astralne i uśmiechnę się na myśl o tym, że mogłam je usłyszeć, chociaż w ten sposób? A co z Cedrikiem?

Duskwood/JesteśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz