Rozdział XXVII

467 27 40
                                    

Rankiem panowała nerwowa atmosfera. Patrzyłam na Jake'a z nadzieją, że nie zapyta mnie o wczorajszy dzień. O dziwo, nie zapytał. Chciał poruszyć temat na osobności, czy nie robić tego wcale? Tak czy inaczej, w tej chwili było mi to na rękę. Zaparzyłam kawę i podałam ją przyjaciołom. Wcześniej uwielbiałam takie poranki. Często z Cedrikiem tak robiliśmy. W kuchni unosił się zapach kawy a my siedzieliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim i niczym. To było tak beztroskie. Uśmiechnęłam się pod nosem, a w następnej chwili wróciłam do szarej rzeczywistości. Teraz nie były to pierdoły. Były to rozmowy o porwaniu, śmierci i zmierzenia się z faktem, że nasz przyjaciel jest przestępcą. Przeczesałam włosy do tyłu, a uśmiech znikł z mojej twarzy, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

- Sprawdź telefon. Dałem Ci dostęp do telefonu Hannah. - Usłyszałam, po czym złapałam za urządzenie i zaczęłam przeglądać wiadomości. Nie było nic nowego, lecz jedynie potwierdzenie faktu, że moje wspomnienia okazały się prawdą. Rozmowa Hannah i Amy dotyczyła wypadku.

- Potwierdza się to co ustaliliśmy. Hannah i Amy zabiły Jennifer. - Powiedziałam chłodno odkładając telefon na stół.

- Richy zdjął kamery, po co? - Zapytał Cedrik jakby sam siebie, jednak wszystkie spojrzenia w momencie wypowiedzenia słów, przeniosły się na niego.

- Richy używał modulatora głosu żeby go nie rozpoznano. Do tego samego celu służyła maska. Chciał ukryć się za legendą i na rękę było mu przeniesienie śledztwa na zdruzgotanego ojca. - Odparłam cicho obracając telefonem na blacie. Odwróciłam wzrok na Jake'a, który widocznie analizował coś w głowie. Przeniosłam wzrok na telefon, na którym widoczna była nowa wiadomość od nieznanego numeru. Podniosłam urządzenie i udałam się do łazienki. Moje serce zabiło szybciej. Spojrzałam ponownie na ekran telefonu i odczytałam treść wiadomości.

Nieznany: Zdajesz sobie sprawę z tego w jakim stopniu przesadziłaś?

Olivia: Zdajesz sobie sprawę z tego, że mnie to nie obchodzi Richy? Sam jesteś sobie winien.

Nieznany: Chcę się z Tobą spotkać. Tylko z Tobą. Zrób jak mówię, to nikomu nic się nie stanie.

Olivia: Mam już dość Twoich gróźb.

Nieznany: To prośba. Spotkajmy się koło chaty próby odwagi.

Olivia: Niech będzie.

Zablokowałam telefon i zawiesiłam wzrok na ścianie. Co Richy chce mi powiedzieć? Czy to na pewno on czy ktoś kto się pod niego podszywa? Wiedziałam jedno. Nie mogłam ryzykować życiem Jake'a, Jessy i Cedrika. Czy to był czas kiedy musiałam zrezygnować z nich wszystkich? Poświęcić siebie? Z moich oczu poleciała pojedyncza łza. Nie była ona spowodowana strachem. Była spowodowana rozpaczą, że nigdy mogę nie zobaczyć Jake'a, z którym wyobrażałam sobie wspólne życie, Jessy, która tak wiele dla mnie poświęcała i Cedrika, bez którego nie wyobrażałam sobie dnia. Zza drzwi słyszałam cichą rozmowę. Wetchnęłam ciężko i wyszłam przez drzwi.

- To jest nielogiczne. To nie może być prawda. - Westchnęła Jessy oplatając palcami kubek z kawą. Dziewczyna wyglądała jak wrak człowieka. Jej oczy były tak czerwone, że przypominały kolor jej włosów. W jednej chwili jej świat się zawalił. Osoba, którą uważała za przyjaciela okazała się przestępcą. Wodziła wzrokiem zatrzymując się na każdej obecnej osobie, lecz nie dłużej niż kilka sekund. Zupełnie tak, jakby miała nadzieję, że któreś z nas powie jej, że to był zwykły żart.

- Jessy. Każdemu z nas jest ciężko. - Powiedziałam twardo podchodząc do okna. - Musi ponieść karę.

- Mówisz tak jakby Cię to nie obchodziło! - Krzyknęła gwałtownie podnosząc się z miejsca.

Duskwood/JesteśOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz