Rozdział 18

1K 26 6
                                    

Wpatrywaliśmy się w swoje oczy przez cały czas. Serce dudniło mi tak bardzo, że myślałam, że zaraz wyskoczy i ucieknie. Krew wrzała w moich żyłach jak wrzątek.

Wiedziałam, co może się stać gdy tego nie przerwiemy jednak nie chcieliśmy. Co jeśli zatracimy się w tej chwili chociaż na moment, a jutro będziemy udawać, że nic się nie stało?Niestety nie dowiemy się tego.

- Pablo m-my powinniśmy już chyba wracać - powiedziałam jąkając się przy tym. Brunet wpatrywał się jeszcze przez dłuższą chwile we mnie po czym lekko pokiwał głową wstając. Podał mi rękę, którą złapałam po ułamku sekundy.

Gdy już uniosłam się nie wyswobodziłam ręki tak samo jak on. Staliśmy tak przez kilka sekund gdy w końcu to ja się ruszyłam. Chłopak dotrzymywał mi kroku przez cały czas.

- Odprowadzę cię - powiedział w pewnym momencie. Nie chciałam go męczyć bo jest już prawie czwarta rano, a on ma jeszcze trening za kilka godzin ale za każdym razem gdy zaprzeczałam mówił, że to żaden problem i nie chce mieć mnie na sumieniu jak coś się stanie.

Kiedy schodziliśmy z górki wzywałam chyba wszystkich bogów ponieważ te krzaki oraz różne dziury doprowadzały mnie do szału. Gdy w pewnym momencie potknęłam się o kamyk tracąc przy tym równowagę moje nerwy nie wytrzymały.

- Mi Dios! - wykrzyczałam, zatrzymując się w miejscu - Wiesz co Gavira niby ładne miejsce znalazłeś ale zejście z niego to jakiś koszmar - mówiłam dalej gestykulując we wszystkie strony i jestem pewna, że osoba z boku, która by mnie obserwowała myślałaby, że rzucam czary na bruneta.

W pewnym momencie usłyszałam ciche parschnięcie z boku. Chłopak patrzył na mnie z niedowierzaniem, a na twarzy błąkał mu się szeroki uśmiech.

- Śmieszy cię to!? - zapytałam celując w jego stronę palcem i podchodząc w jego stronę - Mnie jakoś nie bardzo bo wiesz chce mieć wszystkie zęby - powiedziałam wbijając mu palec prosto w klatkę piersiową

- Mogłem ci jednak kupić melisę - odpowiedział na co spojrzałam na niego spod byka - Chodź loca - złapał mnie za rękę ciągnąc przed siebie

Kiedy w końcu pokonaliśmy, a bynajmniej ja pokonałam to pobojowisko znaleźliśmy się na chodniku. Brunet cały czas dotrzymywał mi kroku zagadując mnie.

- Dalej nie mogę uwierzyć, że związałaś się z takim palantem - mówił przez co miałam ochotę go zamordować - Jest tyle lepszych opcji - mówił dalej przez co nie wytrzymałam i zagrodziłam mu drogę.

- Po pierwsze byłam młoda i głupia - nie żeby się coś dalej zmieniło - Po drugie mówiąc ,,lepsze opcje" masz na myśli niby siebie? - zapytałam patrząc na niego z politowaniem. Chłopak zaczął się szczerzyć od ucha do ucha na co przewróciłam oczami - Widać, że piłkarz - fuknęłam idąc dalej.

- Co masz niby na myśli Victorio? - zapytał dalej nie przestając się śmiać.

- To, że nie spotkałam się z piłkarzem, który nie ma wybujałego ego - powiedziałam nie zerkając w jego stronę. Zaczął się śmiać na co przekręciłam oczami.

W pewnym momencie znowu zaatakowali nas fani Gaviego. Chociaż nie, zaatakowali jego ja stałam obok obserwując całe zajście. Piłkarz zaczął podpisywać koszulkę jednemu z chłopaków, gdy nagle usłyszałam głos obok siebie.

- eres la chica que te dio la camiseta en el partido - podskoczyłam ze strachu ponieważ nie zauważyłam osoby przyglądającej się mi. Nerwowo spojrzałam na bruneta aby mi pomógł przed swoim fanem jednak był zbyt pochłonięty robieniem zdjęć.

- Emm tak to ja - powiedziałam trochę nie pewnie. Hiszpan zaczął skanować moją osobę aż w pewnym momencie zauważyłam jak wyciąga telefon. Czerwona lampka odrazu zapaliła mi się w głowie.

Odrazu doskoczyłam do Pabla chowając się za jego ciałem. Na początku nie wiedział o co mi chodzi lecz gdy kiwnęłam w stronę tamtego chłopaka zrozumiał. Poprosił go aby schował telefon, a nagrania nigdzie nie wrzucał. Ta szykuj się jak jutro zobaczysz go jako pierwsze po odpaleniu internetu.


                                   *********

Gdy byliśmy blisko domu mojej przyjaciółki, zaczęłam szukać po kieszeniach pieniędzy aby oddać brunetowi za kupiony napój. Przez chwile nie wiedział co robię lecz gdy mu wytłumaczyłam chłopka szybko zakazał mi szukania.

- Vic nie musisz mi oddawać pieniędzy przecież to nie kosztowało nie wiadomo ile - zaczął chłopak na co przewróciłam oczami.

- Trudno ale i tak ci oddam bo po prostu nie chce żebyś wydawał na moją osobę swoich pieniędzy - powiedziałam dalej szukając jakiś drobnych - Na dodatek nie chce być dłużna - dodałam.

- Vic nie będziesz mi nic dłużna naprawdę to tylko picie - mówił dalej jednak i tak go nie słuchałam.

- Mało mnie to interesuje - powiedziałam nie szczycąc go żadnym spojrzeniem - Gdzie są te cholerne pieniądze przecież je miałam - mówiłam bardziej do siebie jednak wiedziałam, że gavi wszystko słyszał. Nagle chłopak powiedział coś co sprawiło, że zamarłam z rękami w kieszeniach.

- Słuchaj mam lepszy pomysł niż oddawanie mi pieniędzy - powiedział - Przyjdź dzisiaj na trening - moje oczy wystrzeliły odrazu w górę patrząc na jego twarz. On żartuje prawda?

Fakt wspominałam wcześniej o jego treningu i o tym czy mogę przyjść jednak nie mówiłam tego poważne. Chyba. Nie napewno nie to przez ten zimny napój i pogodę, tak to napewno przez to.

Przez niskie ciśnienie mój mózg się nie dotlenia tak jak powinien i są tego skutki uboczne w postaci wysokiego bruneta o uśmiechu, który może zwalić z nóg i tych oczach, które mnie pochłaniają w całości. Boże opanuj się.

- Więc jak? - zapytał sprowadzając mnie do rzeczywistości

- Wiesz em ja no nie wiem - zaczęłam się jąkać latając wzrokiem we wszystkie strony - Co ja tam będę niby robić? - zapytałam.

- No jak to co będziesz obserwować jak niesamowicie gram - powiedział znowu robiąc ten nieziemski uśmiech. Czułam się jakby nogi robiły mi się z waty.

- Wolałabym oglądać pedriego - powiedziałam. Chłopakowi odrazu zszedł uśmiech z twarzy. Punkt dla mnie panie ,,wybujałe ego" - Wiec w sumie to jednak przyjdę - dokończyłam posyłając w jego stronę zadziorny uśmiech. Wpatrywaliśmy się tak na siebie przez kilka sekund gdy w końcu przypomniałam sobie, że musimy wracać do domu.

Jednak muszę przyznać nie chciałam ponieważ czułam się przy nim dobrze. No i mogłam go denerwować, a to dawało mi największą radość. I muszę przyznać, że pomimo długiej przyjaźnij z Megan nigdy nie czułam się tak jak z nim. Nie wiem jak mogę nazwać to uczcie ale było naprawdę przyjemne.

- Muszę już iść - powiedziałam patrząc na jego twarz. Chłopak pokiwał głową jednak nie odwrócił się z zamiarem odejścia. Ja również nie chciałam ale wiedziałam, że jeżeli któreś z nas nie zrobi pierwszego kroku będziemy tu stać przez jeszcze dłuższy czas.

- Dobranoc Gavi - powiedziałam puszczając w jego stronę oczko.

- Dobranoc Vic, widzimy się na treningu - odpowiedział, a w jego oczach pojawił się błysk.

W końcu odwróciłam się i poszłam w stronę drzwi od domu. Gdy znalazłam się w pokoju na mojej twarzy widniał cały czas uśmiech, a w brzuchu latało mi stado motyli.

Co ty ze mną robisz Gavira?

Witam w kolejnym rozdziale.
Mam nadziej, że się wam podoba
Do następnego
Xxxx

Tłumaczenia do rozdziału:

loca - wariatka

eres la chica que te dio la camiseta en el partido - to ty jesteś tą dziewczyną, której dał koszulkę na meczu

mi maldición, mi perdición// Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz