Rozdział 19

924 31 0
                                    

Gdy otworzyłam oczy zaatakowały mnie promienie słońca, które wpadały do mojego pokoju przez okno. Przetarłam oczy aby obraz mi się wyostrzył. Sięgnęłam po telefon, który znajdował się na szafce nocnej.

Odłączyłam go od ładowarki sprawdzając godzinę. Na ekranie widniała 8.40 i wtedy coś sobie przypomniałam. Cholera trening. Obiecałam mu, że przyjdę.

Wystrzeliłam z łóżka jak strzała przy tym tracąc równowagę i lecąc na szafę. Szybko poleciałam do łazienki aby umyć zęby oraz skorzystać z toalety.

Gdy wpadłam z powrotem do pokoju dostałam lekkiej zadyszki. Mi też przydałby się trening. Pomyślałam doskakując do wcześniej zaatakowanej szafy i wyciągając z niej krótkie spodenki z licznymi przetarciami oraz krótką szarą bluzkę z różnymi obrazkami.

Szybko się pomalowałam oraz rozpuściłam włosy. Sięgnęłam po telefon sprawdzając ile mam jeszcze czasu. Dwadzieścia pięć minut. Kurwa. Zabrałam ze sobą pieniądze i zaczęłam zamawiać taxi.

Wypadłam z pokoju jak psychopatka biegnąc ze schodów co dwa stopnie przy tym prawie tracąc równowagę. Nagle usłyszałam głos dobiegający z kuchni.

- Victoria chodź zjesz śniadanie - zawołała rodzicielka mojej przyjaciółki. Z przeprosinami odpowiedziałam, że bardzo się śpieszę i nie mogę.

Założyłam na nogi buty i wypadłam na zewnątrz. Sprawdziłam w aplikacji za ile będzie mój pojazd. Pięć minut, okej. Gdy stałam na chodniku i próbowałam dostarczyć swoim płucom powietrza podjechał w końcu żółty samochód, który miał mnie zabrać.

Po zajęciu miejsca z tyłu i podaniu lokalizacji samochód ruszył przed siebie. Miałam dziesięć minut i byłam pewna, że się spóźnię ale to nie moja wina, że nie mogłam usnąć przez dłuższy czas gdy wróciłam. Cały czas odtwarzały mi się chwile gdy siedzieliśmy na wzgórzu sam na sam rozmawiając bardzo szczerze.

W pewnym momencie poczułam stres, który ściska mój żołądek w supeł. Znowu się z nim spotkam tylko tym razem nie sam na sam bo będą inni piłkarze. Chwila będą tam inni znani piłkarze oraz ich trener, który sam był kiedyś zawodnikiem fcbarcelony. No i będę ja, nijaka dziewczyna w porównaniu do nich. Na co ja się pisze? Może jeszcze jest szansa, żeby wyskoczyć z samochodu.

Mój monolog przerwał głos kierowcy, który patrzył na mnie w odbiciu lusterka.

- Estamos aquí, señorita - powiedział starszy pan posyłając w moją stronę przyjazny uśmiech.

Zapłaciłam za przejazd i opuściłam pojazd. Zaczęłam żwawym krokiem iść w stronę stadionu. Nagle moją drogę zagrodził ochroniarz. Jeszcze tego brakowało.

- No puedes entrar aquí - powiedział patrząc na mnie spod ciemnych okularów przeciwsłonecznych - Por favor deja este lugar - no i co ja teraz zrobię przecież mówił, że ochrona będzie poinformowana o moim przyjściu. A co jeśli sobie ze mnie żartował?

- Przepraszam, ale dostałam zaproszenie od Pabla Gaviry abym przyszła i mówił, że ochrona będzie poinformowana - powiedziałam mając nadzieje, że to pomoże bo jak nie to zrobię temu piłkarzowi taką jazdę, że go Pedri nawet nie uratuje.

Mężczyzna przedemną zaczął skanować moją drobną posturę w porównaniu do jego. W pewnym momencie jakby coś mu się przypomniało i zaczął drapać się po głowie.

- Ah tak przepraszam zapomniałem, że ma się pani zjawić - powiedział przepuszczając mnie w wejściu. Okej tego się nie spodziewałam.

Wiedziałam, że byłam napewno spóźniona tym bardziej po tym jak musiałam jeszcze tłumaczyć się ochroniarzowi. Zaczęłam iść jakimiś korytarzami aż w końcu znalazłam schody do góry oraz słyszałam różne głosy i gwizdki. Żołądek ścisnął mi się jeszcze bardziej, a dłonie zaczęły lekko się trząść.

mi maldición, mi perdición// Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz