Rozdział 31

752 23 8
                                    

- Czyli wyjeżdżasz? - głos blondynki odbijał się echem w mojej głowie.

- Nie wiem Meg naprawdę nie wiem co zrobić - wplątałam palce w włosy lekko je ciągnąc za nasadę.

- Ale przecież istnieją związki na odległość więc w czym problem? - wzruszyła ramionami.

- Nie oszukujmy się prędzej czy później taki związek się kończy. Będziemy też w innych krajach ja będę miała natłok egzaminów, a on mecze, treningi i inne takie - zaczęłam wyliczać na palcach - I on i ja nie będziemy mieć czasu.

- Za bardzo to wyolbrzymiasz. Jeżeli naprawdę się kochacie to to przeżyjecie - powiedziała przez co posłałam w jej stronę mordercze spojrzenie.

- To nie chodzi już o niewiadomo jaką miłość. My się będziemy po prostu z tym męczyć rozumiesz - czułam jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy.

- Ale warto spróbować... - nie dałam jej skończyć bo już denerwowało mnie jej pierdolenie.

- Nie Megan tu nie ma co próbować. Nie rozumiesz, że to nie jest kurwa jeden z tych twoich kretyńskich seriali w których każdy jest szczęśliwy i mieszkają razem mają dwójkę dzieci i psa - wydarłam się, a łzy zaczęły cieknąć mi po policzkach.

Zaczęłam wyć jak małe dziecko kuląc się w sobie. Blondynka odrazu znalazła się koło mnie i zaczęła mnie przytulać.

Bardzo nie chciałam opuszczać tego kraju ale nie mogłam tego wszystkie zaprzepaścić. Pracowałam na to już od kilku lat i w końcu mi się udało jednak nie chce go zranić.

Rozmyślałam o tym już długo. Zawsze gdy spędzałam z Pablem czas myślałam co zrobić w związku z moim wyjazdem jednak jedyna rzecz jaką mi szeptano w głowie to żebym mu nic nie mówiła. Spakowała walizkę i po prostu odleciała.

Wydawało się to najbardziej sensowniejsze niż staranie wytłumaczyć mu że nie możemy być razem.

Zresztą nawet nie potrafię spojrzeć w jego szczenięce oczy i wyznać mu, że nasz związek musi dobiec końca, że prawdopodobnie już się nigdy nie zobaczymy ponownie.

Nie chce widzieć jego rozczarowania na twarzy. Po prostu nie chce tego przeżywać bo będę się czuła jak wtedy gdy mój ojciec opuścił mnie i moją mamę.

Ale nie żebym też nie próbowała mu tego powiedzieć. Próbowałam zaraz po jego urodzinach gdy obudziłam się koło niego. Gdy byliśmy na wzgórzu oglądając zachód słońca oraz gdy chodziliśmy wzdłuż plaży.

Naprawdę chciałam mu to powiedzieć milion razy ale nie mogłam. Gdy otwierałam buzie słowa nie potrafiły wydobyć się ze mnie. Jakby ktoś je trzymał i nie chciał ich puścić.

Zdaje sobie sprawę, że to co robię jest okropne ale sama boje się z nim pożegnać.

A dzisiaj są moje urodziny, dwudziesty ósmy sierpnia. Tym samym zostaje mi dwa dni do mojego wylotu.

Postanowiłam, że nie chce hucznej imprezy. Ten czas chce spędzić z osobami, których tutaj poznałam. Którzy okazali się przecudowni.

Impreza odbędzie się w miejscu, które kocham chyba najbardziej z całej Barcelony. Na której mogłabym siedzieć godzinami i nigdy mi się nie znudzi.

Znalazłam je przypadkowo gdy przyjechałam tu pierwszy raz i właśnie od tamtego momentu nie potrafię je zapomnieć.

Miejsce znajduje się na pewnym ,,wzgórzu" jeśli tak to mogę nazwać bo napewno nie jest to wysoko. Znajduje się tam masa kwiatów i drzew na których rosną pomarańcze i inne owoce.

mi maldición, mi perdición// Pablo GaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz