Alice (rozdzial 27)

11.3K 312 143
                                    

SOFIA POV:
totalnie nie wiem ile czasu minęło

leżę ciagle przypieta do łóżka i nie mam pojęcia ile tak jeszcze będzie

z moim oprawcą wymieniłam kilka zdań, zdań nienawiści. Sprawdzał raz na jakiś czas czy na pewno żyje i czy przypadkiem nie uciekłam

ciekawe jak miałabym uciec

strasznie wolno czas leci gdy muszę leżeć bez ruchu i nie mam możliwości skontaktowania się z kimkolwiek

moja mama pewnie umiera ze strachu, a mój tata planuje zabójstwo całego świata

chciałabym móc ich teraz przytulić i powiedzieć, że kocham ich najbardziej na świecie

a co jak nie zdążyłam się pożegnać?

a mogłam powiedzieć prawde mamie...

na myśl o tym, że mogłam widziec ich ostatni raz w życiu zaczęłam płakać

kolejne lzy spływały po moich policzkach

chciałam przetrzeć policzki ale nie byłam w stanie gdyż trzymały mnie te jebane pasy

nagle drzwi się otwarły, chciałam ukryć lzy ale nie miałam jak tego zrobić

-witaj Sofia - przemówił spokojnym głosem ten Mati

nie odpowiedziałam nic, po prostu poczułam jak moje ręce nagle się poluźniają. Odpiął mnie

byłam w stanie nimi ruszać, od razu przetarłam sobie twarz i spojrzałam na niego zszokowana

musiał być jakiś powód dlaczego tak nagle po tylu godzinach mnie odpiął

-chodź - rozkazał podając mi dłoń

-gdzie? - zapytałam delikatnie zdziwiona

-czy ty musisz być taka wygadana? - syknął wkurwiony - mówię chodź, to znaczy chodź

wstałam zgodnie z rozkazem tego kolesia, wyszliśmy z pokoju.

Ten pokój był malutki i znajdowało się tam tylko łóżko z fotelem obok. Natomiast po wyjściu z niego można było dostrzec kilka par drzwi.

każde drzwi musiały prowadzić do jakiegoś innego pomieszczenia

wow Sofia, odkryłaś Amerykę

był ogromny hol i kilku mężczyzn przy stole. Wszystkie drzwi były zamknięte wiec nie wiem co to za pomieszczenia, jedynie drzwi do mojego wcześniejszego pokoju pozostały otwarte

mężczyzna prowadził mnie do stołu gdzie znajdowało się 4 mężczyzn

odsunął mi krzesło i rozkazał ruchem dłoni bym je zajęła

wolałam się nie kłócić patrząc na to, że byłam otoczona piątką sporych mężczyzn

gdy tylko usiadłam, Mati usiadł obok mnie. Cała 5 wpatrywała się we mnie jak w obrazek

niezręczna cisza była najgorsza, zaczęłam bawic się swoimi dłoniami pod stołem. Położyłam sobie ręce na kolana i spuściłam wzrok by nie napatoczyc się na kontakt wzrokowy z którymś z nich

-no wiec tak - przemówił ten siedzący na lewo ode mnie - córeczka Nathaniela tak? - zaśmiał się

dlaczego oni mają jakiś problem do mojego ojca. Co on takiego zrobił

nie odpowiedziałam nic

-a taka wygadana była - zaśmiał się kolejny, jego głos już znam. Był wtedy na fotelu

kto wie co będzie jutroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz