Do wyścigu w Miami został tydzień. Od kilku dni budzę się i do razu biegnę do łazienki zwymiotować
-Mary to nie jest w porządku - powiedział Pierre głaszcząc mnie po plecach kiedy zwisałam nad klozetem.
-zatrułam się czymś - powiedziałam szybko i wystarlam usta po czym umyłam zęby
-nie można być czymś zatrutym przez 5 dni - powiedział stając koło mnie
-mówiłam Ci ze mój żołądek jest wrażliwy - rzuciłam tylko chociaż podejrzewałam że wymioty są spowodowane czymś innym.Dwie godziny później Pierre wyszedł na umówione spodnie z chłopakami a do mnie wpadła Charlotte
-masz? - zapytałam wpuszczając ją do środka
-tak - odpowiedziała od razu wyciągając z torebki dwa testy ciążowe, szybko poszłam do łazienki.Czekałam siedząc na podłodze i oczekując wyniku. Kiedy spojrzałam na test moje przekonania się potwierdziły, byłam w ciąży. Popatrzyłam w lustro nie wiedząc co zrobić, obydwa testy były pozytywne. Kiedy w drzwi zapukała Charlotte szybko wyrzuciłam je do kosza po czym wyszłam z łazienki ze sztucznym uśmiechem
-i jak? - zapytała
-nie jestem w ciąży więc czymś się mocno zatrułam - skłamałam
-to chyba dobrze - powiedziała spoglądając na mnie
-to bardzo dobrze - powiedziałam siadając koło niej.Od śmierci Luisy było ze mną już trochę lepiej, chociaż kiedy czasami siedzialam sama wciąż obwiniałam się o jej śmierć czasami dając sobie za to karę, Pierre później to widząc krzyczał na mnie ale nie tak jak robił to Henry tylko krzyczał bo się martwił. Powtarzał mi że któregoś dnia przetnę skórę za mocno i mnie też straci a później wyciągał bandarz i nic nie mówiąc opatrywał moje ręce i nogi. Później przynosił lody i w ciszy siedzieliśmy wspólnie je jedząc po czym mocno mnie przytulał zapewniając ze będzie dobrze i że jest obok mnie cały czas. Kiedy pierwszy raz zwymiotowałam byłam pewna że to zatrucie ale z każdym kolejnym dniem zdawałam sobie sprawę że to może być coś więcej a dzisiaj widząc dwa pozytywne testy moje obawy się potwierdziły. Jestem w ciąży i to od ostatniego razu w łazience albo i wcześniej. Okłamałam Charlotte bo nie chce niszczyć kariery Pierre.
Spędziłyśmy z Char kilka godzin razem rozmawiając o wszystkim po czym dziewczyna udała się do pokoju swojego i Charlesa.
Około pierwszej w nocy wrócił dość pijany Pierre który od razu mocno się do mnie przytulił
-wiesz jak cie kocham Mary - powiedział dosyć głośno przez alkohol w jego organizmie
-wiem Pierre, wiem - powiedziałam - chodź się położyć - dodałam i pociągałam chłopaka w stronę łóżka którzy od razu się na nie rzucił i po chwili zasnął.Przypatrywałam mu się rozmyślając ją sytuacją, on się rozwija w następnym sezonie ma możliwość przejścia do nowego francuskiego zespołu nie mogę zniszczony jego marzeń i kariery dzieckiem. Wzięłam telefon do ręki i patrzyłam na bilet do Madrytu, nie chciałam go zostawiać ale też nie chciałam go ograniczać. Zabukowalam bilet na dzisiaj godzinę 5 rano, będzie spał po imprezie. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy po czym sięgnęłam po kartkę i długopis. Przez chwilę zastanawiałam się co napisać.
Pierre
Jak to czytasz mnie nie ma już w tym hotelu nie ma nawet w Miami.
Muszę cie opuścić, nie chce cię ograniczać.
Pewnie zastanawiasz się co zrobiłeś źle, nic złego nie zrobiłeś byłeś wręcz idealnym chłopakiem, pełnym entuzjazmu i wsparcia które okazywałeś mi po stracie Luisy i mamy.
Nie obwiniaj się o moje zniknięcie, nie szukaj, nie dzwon, nie pisz.
Zapomnij o mnie i żyj pełnią życia spełniając każde marzenie jakie ci tylko wpadnie do głowy.
Przeproś ode mnie resztę, z nimi nie zdążę się pożegnać.
CZYTASZ
BUNNY
FanfictionCo jeśli spotkają się przez przypadek kiedy ona będzie uciekać szukając pomocy a on wpadając na nią dołoży jej problemów. Sam później zdecyduje się na pomoc jej zyskując tym samym przyjaciółkę ale czy tylko?