Uwaga rozdział zawiera sceny 18+
Czytasz na własną odpowiedzialność!Rano obudziłam się jako pierwsza pewnie dlatego że była to godzina 7 więc spokojnie się ogarnęłam i ruszyłam do kuchni przygotować śniadanie. Po około godzinie przygotowywania prawie wszystko było już gotowe. Ustawiłam na stole ostatnie talerz z kanapkami i usłyszałam cichy płacz Vivian, ruszyłam do pokoju widząc wciąż śpiącego bruneta po czym wzięłam córkę i wróciłam do kuchni.
-głodna nie? - zaśmiałam się do Vivian która tylko kiwnęła głową i podałam jej jedzenie na talerzyku. Kiedy dziewczynka już jadła ja przeszłam się po pokojach delikatnie pukając i informując że śniadanie już gotowe. Ostatni do obudzeni był Pierre który leżał bez koszulki przykryty od pasa w dół na brzuchu.
-Pierre - delikatnie szturchnęłam go w ramię co nic nie dało - Pierre wstawaj na śniadanie - powiedziałam mocniej go szturchając na co ponownie nie zareagwal. Po chwili namysłu wpadłam na pomysł zabrania mu poduszki co od razu zrobiłam a on podniósł głowę zdziwiony
-śniadanie gotowe - powiedziałam z uśmiechem patrząc na zaspaną twarz bruneta
-musiałaś mnie tak brutalnie budzić - mruknął siadając centralnie przedemna
-inaczej nie reagowałeś - rzuciłam śmiejąc się lekko a po chwili brunet przytulał się do mojego brzucha oplatając rękoma moje biodra
-mogłaś wykorzystać pełno lepszych sposobów - mruknął
-uznałam że ten będzie najskuteczniejszy - uśmiechnęłam się zatapiając dłonie w jego miękkich włosach
-a ja myślę że inny był by bardziej skuteczny i przyjemniejszy - wstał nagle po czym mocno mnie pocałował ściskając za biodra. Szybko oddawałam kolejne pocałunki odrzucając poduszkę na bok i łapiąc w dłonie twarz bruneta który po chwili szybko mnie podniósł i posadził na komodzie niedaleko stając między moimi nogami. Całował mnie coraz zachnienniej dłońmi powoli jadąc w górę pod moją koszulką, moje dłonie za to jeździły wzdłuż jego umięśnionej klaty. Kiedy odsunęliśmy się na chwilę mocniej mnie do siebie przyciągnął opierając czoło na moim
-śniadanie czeka - powiedziałam cicho
-może poczekać jeszcze trochę - rzucił szybko z powrotem zachłannie mnie całując. Dłoni położył na moim udzie powili jadąc wewnętrzną stroną uda do góry. Westchnęłam głośno kiedy jego dłoń powoli wślizgnęła się pod moje materiałowe spodenki na co on tylko cicho się zaśmiał ponownie mnie całując. Chwilę później już czułam jak powoli odsuwa materiał mojej bielizny i powoli przesuwa palcem po najczulszych punkach mojego ciała, zagryzłam szybko usta czując jak zbliża swoje palce do mojego wejścia. Nie musiałam długo czekać żeby poczuć te palce w sobie powoli przesuwające się w górę i w dół, mogła głowa opadła do tyłu ale nie na długo
-patrz na mnie - powiedział drugą ręką łapiąc za moją brodę tak żebym musiała patrzeć prosto w jego oczy kiedy coraz szybciej pieprzył mnie już trzema palcami. Zagryzałam usta wzdychając cicho kiedy czułam zbliżające się spelnienie, z moich ust niemal wydał się krzyk kiedy dołożył swój kciuk na jedno z najczulszych miejsc delikatnie je masując podwajając tym samym rozkosz. Opadałam do tyłu z głośnym wzdechńęciem kiedy ciepło rozpłynęła się po moim ciele.
-kocham cie - szepnął tylko po czym ruszył do łazienki. Siedziałam jeszcze chwilę dochodząc do siebie aż stanęłam na równe nogi poprawiając roztrzepane włosy. Z łazienki wyszedł już całkowicie ubrany francuz i spojrzał na mnie z uśmiechem po czym podszedł łapiąc mnie w talii i pocałował
-chodź na śniadanie - rzucił ciągnąc mnie za dłoń w stronę kuchni. Przy stole siedzieli już wszyscy, niektórzy bardziej zaspani niektórzy mniej.
-przyszły gołąbeczki - rzucił Lando podając Vivi herbatnika. Usiadłam koło córki a obok mnie usiadł Pierre i od razu wziął dwie kanapki co zrobiłam również ja.
-muszę ci powiedzieć że te kanapki są pyszne - powiedział Lewis
-ma się to coś - zaśmiałam się
-nie martw się wszystko testowała na mnie - zaśmiał się Lando.Po śniadaniu wszyscy pomogli mi posprzątać a Lando zabrał Vivian do salonu żeby się z nią pobawić.
-w niedzielę wyścig - powiedział nagle Lando - dzisiaj wieczorem musimy lecieć - dodał po chwili
No tak niedziela 21 kwietnia to kolejny wyścig tym razem w Kanadzie
-totalnie zapomniałem - powiedział Pierre przytulony do mojego boku
-w takim razie zrobię wam dzisiaj moje specjalne babeczki a później odwiozę was na lotnisko w sensie żeby tam się z wami pożegnać - powiedziałam z uśmiechem po czyn ruszyłam do kuchni. Wcale nie cieszylam się na ten wyścig, nie teraz kiedy między mną a Pierre zaczęło się na nowo układać.Wyciągałam gorąca blaszkę z babeczkami z piekarnika czując piękny zapach czekolady.
-mmm co tak pięknie pachnie - powiedział Pierre wchodząc do kuchni
-moje babeczki - odpowiedziałam a brunet już chciał jedna zabrać - łapki przy sobie jeszcze muszą ostygnąć i muszę zrobić krem - dodałam uderzając go rękawicą w dłoń
-No ej - jęknął tylko robiąc słodkie oczka
-na mnie to nie zadziała - rzuciłam z uśmiechem ruszając do lodówki po składniki na krem.Kiedy babeczki ostygły a krem mogłam juz nakładać szybko wyciągnęłam jeszcze posypki i ozdobiłam babeczki po czym przełożyłam je na duży talerz i ruszyłam do salonu.
-specjalne babeczki szefowej kuchni Mary - położyłam talerz na stole z uśmiechem
-w końcu - od razu zabrał jedna francuz. Każdy wziął po babeczce łącznie ze mną, nie powiem wyszły bardzo dobre.
-pyszne - rozmarzył się Lando
-wiem - uśmiechnęłam się siadając na kolanach francuza którzy od razu otulił mnie rękoma.Już sięgałam ostatnią babeczkę kiedy Pierre zabrał ją i ugryzł
-Ej miała być moja - powiedziałam udając obrażoną a on wystawił do mnie babeczkę żebym wzięła gryza. Kiedy byłam blisko dosłownie przyłożył mi babeczką w twarz pozostawiając krem na mojej twarzy.
-oh zabije cie - rzuciłam Kiedy szybko zrzucił mnie z kolan i zaczął uciekać z uśmiechem a ja ruszyłam za nim.
-o ile mnie złapiesz - zaśmiał się a później się potknął i upadł na brzuch a ja szybko usiadłam na jego plecach okrakiem
-już cie mam - zaśmiałam się zabierając mu z ręki babeczkę i resztę kremu wystałam o jego twarz z uśmiechem. Szybko się obrócił tak że teraz siedziałam okrakiem na jego biodrach a on usiadł patrząc mi w oczy po czym mnie pocałował
-dobry ten krem - zaśmiał się odsuwając a ja pacnąłem go w klatkę i wstałam kierując się do łazienki aby umyć twarz do której po chwili wszedł brunet z takim samym zamiarem
-naprawdę dobre są te babeczki, oczekuje takich więcej - zaśmiał się wycierając twarz o ręcznik
-jak zasłużysz - zaśmiałam się ruszając do salonu aż poczułam jak łapie mnie za nadgarstek i zatrzymuje
-Mary - powiedział cicho
-coś się stało? - zapytałam od razu
-leć ze mną - powiedział patrząc mi w oczy a ja spojrzałam na niego zdziwiona
-będę przeszkadzać i znowu pojawią się artykuły - rzuciłam szybko
-Mary naprawdę nie obchodzą mnie te artykuły i nikomu nie będziesz przeszkadzała, ja naprawdę chce żebyś tam była razem z Vivian - powiedział przyciągając mnie jeszcze bliżej - kocham cie - dodał patrząc mi w oczy po czym delikatnie mnie pocałował
-okej, polecę - powiedziałam oddając pocałunek a później zobaczyłam uśmiechniętego bruneta po czym wróciliśmy do salonu.Wieczorem jechaliśmy już na lotnisko oczywiście francuz nie pozwolił mi prowadzić. Lecieliśmy jak zwykle prywatnymi samolotami, z nami lecieli Lando i Lewis. Vivian była bardzo ciekawa tego co jest za oknem i cały czas rwała się a jego stronę.
-Vivi idziemy spać bo później będziesz marudna - powiedziałam choć tak naprawdę to ja byłam bardziej zmęczona
-daj mi ją a ty idź spać - powiedział Pierre stając przede mną
-ty musisz być wypoczęty - powiedziałam
-Mary - rzucił tylko patrząc na mnie - naprawdę nic mi nie będzie - dodał lekko się uśmiechając
-No dobra - oddałam mu córkę i ruszyłam na trochę wygodniejszy fotel żeby się wyspać.
CZYTASZ
BUNNY
FanfictionCo jeśli spotkają się przez przypadek kiedy ona będzie uciekać szukając pomocy a on wpadając na nią dołoży jej problemów. Sam później zdecyduje się na pomoc jej zyskując tym samym przyjaciółkę ale czy tylko?