16

229 7 0
                                    

W nocy obudziło mnie głośne piszczenie, szybko zerwałam z krzesełka i wybiegłam na korytarz wołając lekarzy. Kilka pielęgniarek i lekarz wbiegli do sali
-przykro mi to już czas - powiedział do mnie lekarz wychodząc kiedy maszyny powili przestawały wyczuwać wunkcje życiowe Luisy. Usiadłam koło niej łapiąc ją za małą dłoń a obok mnie pojawił się Pierre otaczając mnie ramionami za to po drugiej stronie łóżka stanęła Charlotte
-tam będzie Ci lepiej - powiedziałam tylko zaczynając płakać.

Przez kolejną godzinę siedziałam płacząc nad ciałem siostry, zawiodłam ją, siebie i mamę.
-Mary - brunet położył dłoń na moim ramieniu
-jedzmy do hotelu - powiedziałam tylko po czym wstałam i ruszyłam w stronę wyjścia ostatni raz patrząc na małą dziewczynkę która miała przed sobą cale życie.

W hotelu usiadłam na łóżku załamana patrząc w podłogę
-Mary prześpij się - powiedział cicho Pierre siadając koło mnie
-nie wiem czy dam radę - powiedziałam patrząc na niego
-położę się z tobą - powiedział po czym się położył przyciągając mnie do siebie. Znowu zaczęłam płakać w objęciach bruneta żeby po godzinie zasnąć ze zmęczenia.

Obudziłam się o godzinie 13 sama, w końcu brunet miał treningi przed wyścigiem. Przebrałam się w pierwsze lepsze dresy i bluzę po czym zeszłam na obiad który zjadłam sama przy stoliku oddalonym jak najdalej od ludzi po czym wróciłam do pokoju i wyszłam na mały balkon.

Siedziałam na balkonie już jakieś 3 godziny wciąż cicho płacząc i obwiniając się o to co się stało. Było mi cholernie zimno ale nie obchodziło mnie to, chciałam żeby było mi zimno, chciałam ukarać się za to co się stało poczuć ból który czuła Luisa. Kiedy ja wraz z Char i Pierre siedzieliśmy w szpitalu Charles zawiadomił policję która od razu zajęła się sprawą, to była Emily. Wyprowadziła Luise z pokoju po czym dala jej picie z tą cholerną trucizną i zaprowadziła ją do składziku. Nie miałam siły nawet rozmawiać z policją więc za dużo im nie powiedziałam w przeciwieństwie do Pierre i Lewisa.
Przez kolejne 15 minut zamarzałam na dworze po czym wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku zasypiając ze zmęczenia z otwartym balkonem żeby wciąż czuć zimno.

Obudziło mnie głośne zamykanie drzwi
-jezu Mary tu jest lodowato - powiedział od razu zamykając balkon Pierre, spojrzał na mnie i jego mina była przerażona - jesteś całą blada i masz opuchniętą twarz - powiedział po czym usiadł koło mnie i złapał mnie za dłonie a przez ich zimno się wzdrygnął - masz lodowate ręce - powiedział cicho po czym spojrzał w moje oczy - Mary czemu to robisz? - zapytał ale dobrze znam odpowiedź, moje oczy tylko ponownie się zaszkliky kiedy położył się obok mnie mocno do siebie przytulając. Moje ciało wręcz pragnęło tego ciepła które dal mi brunet po tak długim odmrazaniu się. Sądząc po kolorze nieba stwierdziłam że jest już wieczór.
-Mary nie możesz tego sobie robić - szepnął gładząc dłonią moje plecy - to nie jest twoja wina - dodał po chwili
-to jest moja wina, mogłam nie zostawiać jej samej - powiedziałam wciąż wpatrując się w niebo
-spójrz na mnie - powiedział a ja po chwili spojrzałam w jego oczy
-nie obwiniaj się bo to nie twoja wina a jeśli masz zamiar to robić to obwiniaj też mnie za to że rzuciłem taki pomysł i Charlesa za to że zaproponował nam spotkanie - powiedział. Nie mogłam obwiniać ani jego ani Charlesa obydwoje nie zrobili nic złego rzucając tylko propozycje na które się zgodziłam. Nie obwiniałam się tylko o śmierć Luisy obwiniałam się także o to że straciłam mamę i nie dotrzymałam ostatniej obietnicy którą jej złożyłam. Obwiniałam się o to że zawiodłam ją, siebie i małą Luisę która miała przed sobą całe życie.
-hej - potrząsnął mną Pierre wyciągając mnie z rozmyśleń - jestem z tobą - powiedział mocniej mnie do siebie przyciągając
-jutro masz wyścig, chce jechać z tobą - powiedziałam po chwili wtulona w jego klatkę piersiową
-jesteś pewna? - zapytał cicho
-tak - odpowiedziałam szybko zamykając oczy z chęcią zaśnięcia.

Dzień wyścigu

-Mary - ktoś szturchnął mnie w ramię
-co się stało? - usiadłam po woli
-wyścig zaczyna się za godzinę, na pewno chcesz jechać? - zapytał łapiąc moją dłoń
-tak daj mi chwilę tylko się przebiorę i lekko pomaluje - powiedziałam po czym ruszyłam do łazienki.
30 minut później byliśmy na parkingu przed torem. Wysiadłam powoli z auta będąc przygotowaną na zdjęcia i wszystkie pytania ze strony dziennikarzy.
-czemu nie ma z wami dzisiaj Luisy? - usłyszałam pytanie przez które stanęłam w miejscu, myślałam że nikt nie podejmie tematu dziewczynki. Powoli odwróciłam się w stronę mężczyzny z mikrofonem
-nie ma jej z nami ponieważ odeszła w szpitalu w piątkową noc - powiedziałam czując jak moje oczy się szklą a później zostałam pociągnięta przez bruneta do uścisku prowadząc do garażu.  W garażu Pierre od razu zabrał mnie do swojego pokoju mocno tuląc
-już dobrze - szepnął głaszcząc mnie po włosach kiedy kilka łez spłynęło po moich policzkach
-idź się przygotuj do wyścigu - powiedziałam delikatnie się odsuwając i ścierając ostatnie łzy z policzków.
-dziewczyny do ciebie wpadną - powiedział po czym ruszył do swojego zespołu.
Usiadłam w tym samym miejscu co na piątkowym treningu i spojrzałam na puste miejsce koło siebie które wtedy zajmowała Luisa a po chwili usiadła na nim Charlotte za to przede mną stała Carmen, Isa i Lily
-martwiłyśmy się - powiedziała tylko Char mocno mnie przytulając co po chwili zrobiły pozostałe dziewczyny.

-musicie iść do garaży - powiedziałam kiedy wyścig się zaczynał
-nie zostawimy cie - powiedziała Carmen dostawiając 3 krzesełka koło mojego. W taki sposób cały wyścig oglądałyśmy w piątkę w garażu Alpha Tauri.

Pierre nie udało się zająć oczekiwanego miejsca, Carlos nie skończył wyścigu a Lando stanął na podium co też mnie cieszyło. Po wyścigu kierowcy zamiast od razu skierować się na podium i do garaży stanęli w kółku kładąc swoje kasy w środku po czym rozpięli kombinezony ukazując czarne bluzki z białym napisem "For Luisa". Moje oczy z powrotem się zaszkliły a po chwili ruszyłam w ich stronę i stanęłam między Charlesem a Pierre który mocno złapał mnie za rękę dodając otuchy. Spojrzałam na każdego kierowcę, byli smutni, niektórzy trochę płakali a inny stali wpatrując się w kaski z obojętnym wzrokiem ale smutni. Po 5 minutach musilismy się rozejść, Max, Sergio i Lando ruszyli na podium kolejno zajmując od 1 do 3 miejsca a ja wraz z Pierre wróciłam do garażu w którym już nie było dziewczyn.
-dziekuje - szepnęłam do niego kiedy stanęliśmy w pokoju
-zrobiłem to z wielką chęcią ale i smutkiem - powiedział mocno mnie przytulając - początkowo to był pomysł Charlesa, to jemu powinnaś podziękować - powiedział po chwili.

Idąc w stronę samochodu zobaczyłam kawałek dalej Charlotte wraz z Charlesem, szybko ruszyłam w ich stronę
-Charles - powiedziałam będąc zaraz za nimi na co chłopak się odwrócił - dziękuję - szepnęłam tylko przytulając go
-nie masz za co - powiedział delikatnie gładząc mnie po plecach. Kiedy się odsunęliśmy spojrzałam na niego z uśmiechem a on go odwzajemnił po czym się pożegnaliśmy i ruszyłam do auta Pierre.

W hotelu od razu ruszyliśmy na kolację na której usiedliśmy przy stole wraz z resztą kierowców którzy mieli smutne wyrazy twarzy, Lando z nich wszystkich wyglądał chyba najgorzej więc kiedy koło niego usiadłam od razu go przytuliłam a on z powrotem się rozpłakał.
-na prawdę ją pokochałeś - szepnęłam starając się go pocieszyć choć sama byłam ją granicy płaczu
-tęsknie za nią - powiedział po chwili ocierając twarz z łez
-każdy z nas tęskni - powiedział Lewis
-za jej śmiechem - powiedział Alex
-ciąganiem za rękę wszędzie - dodał George
-obgadywaniem was po hiszpańsku - rzucił Carlos
-tęsknimy za jej osobowością, całą nią - powiedział Pierre delikatnie obejmując mnie ramieniem
-ale musimy się pogodzić z jej odejściem, myślę że była zadowolona ze swojego życia i jest szczęśliwa teraz z mamą do góry patrząc na nas - powiedział Sebastian na co delikatnie się uśmiechnęłam.

Po kolacji każdy wrócił do swojego pokoju, ja od razu rzuciłam się na łóżku wtulając w wielkiego królika tak jak to robiła Luisa a niedługo później zasnęłam.

BUNNY Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz