Obudziłam się wpół przytomna, a pierwsze co zobaczyłam, to zegar, który wskazywał 8 rano. Dopiero po chwili przymróżyłam oczy i przypomniałam sobie, co się wydarzyło ostatniego wieczora.
– Henderson – kopnęłam go. – Henderson, wstawaj!
– Au! – krzyknął ze zmarszczonym czołem. – Musisz mnie zawsze bić?
– Nie żebym cię wyganiała, ale zaraz tu będzie moja siostra, a potem rodzice. Nie mam najmniejszej chęci tłumaczenia się im co tu robisz.
Westchnął głośno zwlekając się z łóżka, co najwyraźniej było znakiem że przyjął moje słowa do wiadomości. Jego nos nie był już tak spuchnięty, ale dalej był siny.
Już widziałam, jak będę musiała się z tego tłumaczyć Luke'owi.– Dobra, będę spadał – przeczesał włosy ręką i skierował się do wyjścia. – Dzięki, że mogłem tu przenocować, ale następnym razem możesz być mniej brutalna.
– Bardzo śmieszne – odprowadziłam go pod drzwi. – I nie będzie następnego razu.
Zaśmiał się arogancko i bez powiedzenia czegokolwiek więcej, wyszedł. Wtedy zostałam sama i powinnam się cieszyć, że mam upragnioną wolną przestrzeń, ale o dziwo czułam jakąś pustkę.
Zazwyczaj kiedy wracałam do domu ze szkoły albo z jakiegokolwiek miejsca, w którym byłam dużo czasu z innymi ludźmi, potrzebowałam odpocząć. Teraz jednak czułam się samotna, mimo, że jeszcze przed chwilą był tu Henderson.
W końcu jednak z powrotem położyłam się na kanapę i włączyłam telewizję. Byłam zmęczona. Nawet nie wiedziałam czym, ale po prostu byłam. Nie dane mi było jednak zasnąć, bo po 10 minutach do domu wróciła moja siostra. W mocno średnim stanie.
– Impreza udana, jak widzę? – spytałam, kiedy padła na kanapę koło mnie.
– Daj spokój – westchnęła. – Mam dość alkoholu. Mam dość wszystkiego. A na dodatek tego całego Liama nigdzie nie było. Widizałam go na sam początek, a potem rozpłynął się w powietrzu!
– A ty czasem nie chciałaś go unikać? – parsknęłam. Soph zdecydowanie za często zmieniała swoje "poważne" decyzje.
– Tak. Znaczy nie. Nie wiem! Zadajesz mi zbyt trudne pytania, jak na to, że mam kaca.
– Spałaś u Hendersonów?
– A weź. Obudziłam się pod kanapą w salonie, co i tak nie było najgorszym miejscem do spania. Kiedy wstawałam, Luke leżał pod schodami, przykryty jakimiś gazetami, a Connor w wannie. Z całej reszty, która została, nikt nie spał w normalnym miejscu.
Mogłam to sobie tylko wyobrazić. Nie żałowałam, że sobie poszłam. Wręcz przeciwnie. Zdecydowanie lepiej było mi w domu, nawet jeśli obok był Henderson.
– Widziałaś wczoraj Liama? – spytała.
Podchwytliwe pytanie. Mogłam jej powiedzieć prawdę, ale jakby to zabrzmiało? Tak, widziałam, a nawet przywaliłam mu w nos, a potem targana wyrzutami sumienia zabrałam go do naszego domu, żeby go opatrzeć i tak jakoś się złożyło, że spędził tu noc. Brzmi świetnie.
– Gdzieś mi wczoraj mignął na początku – skłamałam. Było to o wiele prostsze niż odpowiadanie na milion pytań.
Po kilku minutach Soph poszła na górę się przespać. Stwierdziła, że podłoga u Hendersonów jest niewygodna i powinni ją wymienić.
Zadzwoniłam do Luke'a, żeby zobaczyć jak on się trzyma, ale odebrał tylko na chwilę mówiąc, że głowa mu trzaska i zadzwoni, jak się ogarnie. Zdecydowanie to trochę potrwa.
Niedługo później wrócili też moi rodzice, którzy również byli zmęczeni. Co jest z nimi wszystkimi nie tak? Ja też jestem zmęczona, ale żeby aż tak. Był pierwszy dzień wakacji, a ja nie mogłam nic zrobić, bo wszyscy albo spali, albo dochodzili do siebie.
Wtedy wpadłam na głupi pomysł. Bardzo głupi. Postanowiłam pójść do Hendersonów.
***
Zebrałam się w niecałe 30 minut i po tym czasie stałam już pod drzwiami Hendersonów. Powiedziałam rodzicom, że idę się przejść na plażę, żeby się do mnie nie dobijali, kiedy dojdą do siebie.
– Black? – drzwi otworzył mi Liam ze zmarszczonymi brwiami.
– Nie pytaj – weszłam do środka trącając go ramieniem. Poszłam do salonu i rzuciłam się na kanapę. – Gdzie Connor?
– A co może robić – stanął nade mną. – Śpi, jest na górze.
– To tak, jak Soph, Luke i wszyscy inni. Może nie tyle co śpią, ale starają się wrócić do normalnego stanu – westchnęłam. – Akurat, kiedy mam ochotę zrobić cokolwiek.
– I przyszłaś z tym tutaj?
– Jako jedyny jesteś w normalnym stanie.
– Siebie też w to wliczasz? – zaśmiał się arogancko i usiadł obok.
– Bardzo śmieszne. Chodziło mi o to, że się nudzę.
– A czy ja ci wyglądam na przedszkole?
– W sumie, jakby tak na to spojrzeć – parsknęłam. – Dobra lepiej wymyśl coś, co możemy zrobić.
– My? – uniósł brwi.
– A masz coś innego do roboty? Myślę, że czas spędzony w moim zaszczytnym towarzystwie będzie najlepiej spędzonym czasem w obecnej sytuacji.
– Pochlebiasz sobie. Mógłbym w tej chwili robić mnóstwo innych rzeczy.
– Ale jednak w dalszym ciągu siedzisz tu ze mną.
– Dobra, młoda, po jakiego chuja tu przyszłaś? – widziałam, że się wkurzył. – Nie mam nastroju na twoje żarty, więc jeśli szukasz towarzystwa, to znajdź sobie kogoś innego.
Dobra, trochę zabolało. Myślałam, że będzie chciał chociaż nie wiem, posiedzieć ze mną, skoro poprzednią noc spędził w moim domu. Widocznie się myliłam. On chyba wcale mnie nie lubił.
Nie chciałam się z nim użerać, więc po prostu wstałam i wyszłam. Nie zatrzymał mnie, nic nie powiedział, ale w sumie czego się spodziewałam. Jest tu od paru dni, a ja mu się narzucam. Poza tym wczoraj mu przywaliłam.
Mimo to, w dalszym ciągu czułam się dziwnie. Musiałam się przełamać, żeby tu przyjść, chodź nie ukrywam, myślałam, że otworzy mi Connor, albo jego rodzice.
Swoją drogą, odkąd tu przyjechali, nie widziałam Grace I Jeremy'ego ani razu.
Za pewne mieli dużo spraw do załatwienia w nowym miejscu, ale do kurwy, była niedziela. Nawet nie wiem, czemu się tak irytuje. Pierdolony Henderson i jego huśtawka nastrojów nie mogła mieć na mnie aż takiego wpływu.Musiałam odetchnąć, więc postanowiłam naprawdę pójść na plażę. Było całkiem wcześnie, więc nie powinno być tam ludzi.
No i się nie pomyliłam. Nie było. Całkowicie nikogo. Idealnie. Usiadłam na piasku i wpatrywałam się w ocean. Lubiłam to robić. Wtedy ogarniał mnie względny spokój. Tak było też tym razem.
CZYTASZ
See you again
Teen FictionPierwsza część trylogii "See You" © wildestdreamsbby (17.02.23 - 10.06.23)