19. Lepsza strona

5.4K 181 100
                                    

Tamtej nocy znów spałam u Hendersonów. Tyle, że tym razem miałam większe pole manewru, bo Luke był już w mieście i mogłam iść do niego. Ale mimo to nie wybrałam jego domu. Ani też swojego.

Słowo spałam było dużym niedomówieniem. Byłam straszliwie zmęczona, ale i tak długo nie mogłam zasnąć.

Kiedy weszliśmy do ich domu z Liamem, czekali tam wszyscy. Dosłownie wszyscy, którzy byli z nami wcześniej na plaży. Gdyby nie to, że chciało mi się ryczeć, to przytuliłabym ich wszystkich po kolei.

Zara słusznie zauważyła, że potrzebuję spokoju, więc po kilku pytaniach z serii jak się czujesz, wróciły do siebie. Nie powiedziałam im wszystkiego.

Mówiłam tylko o tym, że Soph miała wypadek samochodowy. Dopiero kiedy wyszły, aktywował się Luke.

- Dobra, Via, bez owijania w bawełnę. O co chodzi? - znał mnie aż zbyt dobrze.

Ale i tak kolejne łzy, które próbowałam otrzeć jak najszybciej, spływały po moich policzkach. Connor niemal natychmiastowo mnie przytulił.

- Dajcie jej narazie spokój - powiedział po chwili starszy z braci. - Jest wykończona i pewnie chce spać.

Nie byłam wstanie nic powiedzieć, bo uścisk Connora zamknął mnie chyba od każdej strony, więc wydałam tylko jakiś dźwięk, który miał potwierdzić jego słowa.

Po kilku kolejnych sekundach się wyswobodziłam. Zdałam sobie sprawę, że nie chcę już płakać, a szczególnie kiedy obok są trzy inne osoby.

- Chcesz iść do domu? - spytał łagodnie Connor, a ja podniosłam wzrok patrząc na nich wszystkich po kolei.

Domu. W tamtym momencie zupełnie nie czułam, że to mój dom. Poza tym nie było tam zupełnie nikogo. Musiałabym zostać sama i patrzeć na te wszystkie szczęśliwe, rodzinne zdjęcia i inne pamiątki. Wszystko dołowałoby mnie jeszcze bardziej.

- Chyba nie... - sama nie wiedziałam, czego dokładnie chcę. - Nie wiem - oblizałam pogryzioną wargę. - Chyba nie chcę być sama - wiele mnie kosztowało powiedzenie tego.

Wymienili się spojrzeniami, a potem Luke rzucił pomysłem, że mogę iść do niego, bo on nie może tu zostać. Musiał jechać załatwić coś ważnego następnego dnia z rana i wtedy zostałabym u niego. Sama.

- Możesz też zostać tutaj - zaproponował Connor, a Liam lekko pokiwał głową. - Rodzice wracają jutro po południu, ale poza tym przecież cię uwielbiają.

Delikatnie się uśmiechnęłam, chodź było to sztuczne. Wiedziałam, że Connor się starał. Chciał, żebym poczuła się chociaż odrobinę lepiej i byłam mu za to bardzo wdzięczna.

– Możemy też spać tu – dodał, a ja przez chwilę zastanawiałam się, o jakie tu mu konkretnie chodziło. – W tym pokoju w sensie.

– Kanapa jest ogromna – odpowiedział Liam, który najwyraźniej podchwycił pomysł brata.

– I włączymy ci kucyki Pony – po tych słowach młodszego z nich całkowicie się rozpłynęłam.

Ogarnęło mnie wewnętrzne ciepło. I wzruszenie, że aż tak o mnie dbali. A starszy z Hendersonów nie zaprotesował ani słowem, przez co jeszcze bardziej poczułam, że są naprawdę wspaniali.

Przed wyjściem Luke z dwadzieścia razy upewnił się, że sobie poradzimy. Jakby był matką grupy pięciolatków. Ale i tak mnie rozczulał. Jak z resztą oni wszyscy.

Posłaliśmy łóżko i Connor włączył bajkę. Mój ulubiony odcinek. Usiadłam oparta o zagłówek kanapy. Po mojej lewej stronie usiadł młodszy z braci, co w ogóle mnie nie zdziwiło. Większego szoku doznałam, kiedy po drugiej stronie – z nieco większym dystansem – usiadł starszy z Hendersonów.

See you againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz