12. Kac moralny

5.5K 183 36
                                    

Poczucie winy, złość na samą siebie i wstyd. Dokładne to czułam budząc się następnego dnia.

Z drogi do domu mało co pamiętałam. Byłam tak wycieńczona, że ani nie płakałam, ani nawet się nie odzywałam. Soph nie wracała z nami. Luke powiedział, że pojechała do domu taksówką, chwilę przed nami.

Pamiętałam też zimny głos mamy, kiedy przekroczyłam próg salonu ledwo trzymając się na nogach. Mówiła coś o tym, że Sophie wróciła w fatalnym stanie i ma nadzieję, że nie mam z tym nic wspólnego.

Oczywiście miałam. I ona o tym wiedziała, ale chyba chciała to wyprzeć ze świadomości. Od dziecka powtarzała nam, że wyrazie czego, to mamy tylko siebie nawzajem.

– Nikt nie może być dla was ważniejszy, niż jedyna siostra – powtarzała.

Miała pojęcie, o czym mówi, bo ona też miała tylko siostrę. Starszą, która pięć lat temu zginęła w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu powtarzała nam, że rodzina jest najważniejsza i mamy szanować się nawzajem. A przede wszystkim kochać, co nie było proste.

Tamtego ranka obudziłam się naprawdę wcześnie, jak na mnie. Poza tym, że wiele razy przebudzałam się w nocy mając przebłyski z poprzedniego wieczoru. Tequila. Atak paniki. Liam. Soph. Wszystko inne. Nie kontrolowałam tego, bo po prostu budziłam się na parę sekund mając te wizję i za każdym razem miałam ochotę płakać jeszcze mocniej.

Zeszłam na dół i miałam deja vu z sytuacji, kiedy z rana w salonie Soph oskarżała mnie o potajemne rozmowy z Hendersonem. Właśnie wtedy zapewniałam ją, że nic między nami się nie wydarzyło i się nie wydarzy, a ona powiedziała, że mi ufa. Ufała mi. A ja te zaufanie straciłam.

Siedziałam przy stole ze spuszczoną głową nad miską płatków. Robiło mi się niedobrze za każdym razem, jak brałam do ust jedzenie. Naprawdę czułam się paskudnie.

Moje śniadanie skończyło się na tym, że po prostu odstawiłam pełną miskę do kuchni i wróciłam do swojego pokoju.

Rodziców nie było w domu, a Soph pewnie siedziała w swoim pokoju. Jednocześnie tak bardzo chciałam z nią porozmawiać i wszystko wyjaśnić, ale też nie wiedziałam, co jej powiedzieć. Bałam się, że zawiodę ją jeszcze bardziej.

Kiedy włączyłam telefon zobaczyłam mnóstwo wiadomości. Głównie od Luke'a i Connora z zapytaniem jak się czuję. Były też dwie od Melanie i jedna od Zary.

I jedna od Liama.

"Mogę przyjść?"

Wysłana pół godziny temu. Nie mógł tu przyjść. Nie, kiedy w domu jest moja siostra. Najlepiej, żebym w ogóle się jej nie pokazywała na oczy.

Z drugiej strony, zachowałam się jak idiotka i musiałam to sprostować. I to szybko.

"Za 10 minut na plaży" – odpisałam i zaczęłam się zbierać.

Nie musiałam patrzeć na odpowiedź, żeby wiedzieć, że przyjdzie. A nawet jeśli jakimś cudem nie, to chociaż się przewietrzę.

Założyłam czarne dresy, mimo, że spokojnie mogłabym założyć krótkie spodenki. Miałam sporo blizn, ale były one naprawdę wysoko na udach, część na biodrach, parę na brzuchu i kostkach.

Nawet w najgorszych chwilach dbałam o to, żeby w przyszłości nikt ich nie zauważył. A on to zrobił. Zauważył je i to znając mnie stosunkowo krótko.

Nie wszystkie oczywiście, ale wystarczyło, że widział te na udach. Po tym i tak było mi wstyd się z nim widzieć. A teraz do tego doszedł jeszcze wczorajszy atak paniki. Świetnie.

See you againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz