11. Atak paniki

5.5K 162 95
                                    

Cały kolejny tydzień wyglądał podobnie. Wstawałam przed południem i szłam do Luke'a, gdzie zazwyczaj był też Connor. Często była z nami moja siostra, a dwa razy nawet Melanie.

Pierwszy raz dołączyła się do nas, kiedy byliśmy na plaży. Luke ją zobaczył z drugiego końca brzegu i od razu do niej podbiegł. Niby był ślepy jak kura, bo jak trzeba było coś spisać z tablicy, to gówno widział, ale ją wypatrzył.

Przyszła z Zarą - obiektem zakładu z Connorem. Nie wyglądała na zachwyconą tym, że musiała z nami siedzieć, ale o dziwo Melanie łatwo uległa urokowi Luke'a.

Nie byli razem, bo ledwo co się znali. Za to widziałam, że wpatrywała się w niego, jak w święty obrazek. A Luke z resztą nie był lepszy. Connor co chwilę rzucał jakieś uwagi na ich temat, a ja za każdym razem się śmiałam.

Nawet dogadywałam się z koleżanką Melanie. Soph zupełnie jej nie lubiła. W domu co chwilę mówiła, jaka jest irytująca, ale zupełnie się z nią nie zgadzałam.

Zara była specyficzna. Miała czarne włosy do ramion i była rok starsza ode mnie. Zdecydowanie bardziej przypominała z zachowania mnie, niż Soph, więc pewnie dlatego się nie polubiły.

Najbardziej zaimponowała mi sytuacją na plaży, kiedy Luke jeszcze raz próbował ją przeprosić, za wcześniejszą sytuację, a ona zwyczajnie go spoliczkowała. I to z taką siłą, że się skulił, co było nie lada wyczynem, bo był od niej sporo wyższy.

- Powiedzmy, że rachunki wyrównane - uśmiechnęła się ironicznie, a ja próbowałam powstrzymać swój śmiech.

Co do Melanie, to miałam do niej bardzo neutralny stosunek. Kiedy się ją bliżej poznawało, była zupełnie inna, niż mogłoby się wydawać. Czasami była tak wkurwiająca, że miałam ochotę wyrwać jej te piękne brązowo - różowe włosy, ale częściej była po prostu słodka i urocza.

Zazwyczaj był też z nami Liam i przez ten tydzień ani razu nie rozmawialiśmy sam na sam, bo prawie cały czas siedzieliśmy w jednej grupie. Kiedy była z nami Melanie, Luke czasami się gdzieś z nią oddalał, ale wtedy Connor cały czas mnie zagadywał. Naprawdę czułam się przy nim bardzo dobrze. Praktycznie cały czas żartował, co sprawiało, że było mi jeszcze bardziej komfortowo.

Ale w końcu musiała nadejść ta chwila. Chwila, w której ogłosili kolejną imprezę, tym razem jeszcze gorzej - bo w klubie.
Nie zamierzałam iść. Naprawdę, szłam w zapłatę, że zostaje w domu, ale byłam ja kontra Luke, Connor, Soph i do tego Melanie z Zarą.

- Już ostatnio wcale się nie bawiłam - westchnęłam błagalnie na nich patrząc - Serio, wolę zostać.

- Będziemy cię pilnować - powiedział Connor. - Słowo harcerza.

- Nigdy nie byłeś w harcerstwie - wtrącił Luke.

- Siedź cicho. No Vivi, ze mną nie pójdziesz? - uniósł brwi, a argument z serii "ze mną się nie napijesz?" był najgorszy.

- Connor... - zaczęłam, ale przerwał mi najstarszy z Hendersonów.

- Jeśli mała Black się boi, to po co ją namawiacie. Niech przeleży ten wieczór pod kołderką przytulona do misia.

Zmierzyłam go wzrokiem, bo wiedziałam, że to była jedna z jego wrednych zaczepek. A ja niepotrzebnie dałam się w nią wciągnąć.

- Okej. Pójdę z wami - sama nie wierzyłam, że to mówiłam.

Za to widziałam samozadowolenie na twarzy Hendersona oraz uśmiechy wszystkich innych.

Ile miałam lat, żeby się wciągać w takie gierki? A ile on miał, żeby jes zaczynać? To niepoważne, zwłaszcza, że ostatnia impreza skończyła się tym, że byłam o krok od ataku paniki, przywaliłam mu w nos, a na koniec skończył śpiąc na kanapie w moim domu.

See you againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz