7. Ognisko

6K 188 104
                                    

W błyskawicznym tempie zaczęłam się zbierać do wyjścia. Całkowicie zasiedziałam się przed laptopem, a zegar wskazywał już prawie 18.

Dosłownie nic by się nie stało, nawet, gdybym przyszła po 19, ale nienawidziłam się spóźniać. Wolałam być pół godziny przed czasem, niż pięć minut za późno.

Soph szykowała się od prawie godziny, ale była tak tym pochłonięta, że nawet nie raczyła zapytać, czy jestem gotowa. W ogóle nie byłam. Praktycznie to od rana jeszcze siedziałam w piżamie z włosami związanymi w rozwalającego się koka.

W końcu postanowiłam założyć czarne krótkie spodenki, których normalnie bym nie założyła, bo były już zdecydowanie za małe, ale nałożyłam dużą, szarą bluzę z kapturem, która sięgała mi do połowy uda i wszystko zasłaniała.

Poprawiłam koka, żeby wyglądał chodź odrobinę lepiej i się pomalowałam. Starałam się spieszyć, ale wiedziałam, że i tak będę nieco spóźniona. Dodatkowo Soph dopiero sobie o mnie przypomniała, gdy o 18 przyszła i stwierdziła, że musimy już iść.

Szybko zgarnęłam swoje rzeczy i w końcu wyszłyśmy z domu. Na plażę nie miałyśmy daleko, dojście tam piechotą zajmowało maksymalnie 10 minut.

Po tym czasie byłyśmy na miejscu, gdzie już z daleka widziałyśmy zbierających się ludzi. Zobaczyłam też Luke'a z Connorem nieudolnie próbujących rozpalić ognisko i Liama, który stał nad nimi z papierosem i wykłócał się, że źle to robią.

Widziałam, że Soph aż się oczy zaświeciły, gdy go zobaczyła i od razu stwierdziła, że musimy do nich iść.

– Vivi! – zerwał się Connor, kiedy mnie zobaczył. – Wytłumacz temu debilowi, bo ja już nie potrafię – wskazał na Luke'a – że drewno trzeba ustawiać w stosik!

– W stosik, w stosik! – odpowiedział zdenerwowany Luke. – Ale nie mokre drewno idioto!

Wykłócali się tak jeszcze przez chwilę, a potem Liam kazał nam wszystkim odejść i po nie całych dwóch minutach ognisko było rozpalone. Powstrzymywałam się od śmiechu widząc zdziwienie chłopaków i zachwyt Soph. Wyglądała, jakby serduszka miały jej wypaść z oczu.

– Co ci się stało w nos? – spytała w końcu bardzo nieśmiało.

– To? – dotknął się po twarzy i spojrzał na mnie kątem oka. – Takie tam.

– Bił się gdzieś, jak nic – dodał Connor. – Męczę go od kilku dni, a do teraz nie chce mi powiedzieć!

Potem ku niezadowoleniu Soph, gdzieś poszedł nie mówiąc nic nikomu. Ona natomiast zauważyła kilku swoich znajomych, do których dołączyła, a ja znowu zostałam z tą dwójką idiotów.
Usiedli patrząc na ognisko, a ja nad nimi stałam.

– Luki – zaczął Connor, a ja już wiedziałam, że nie zmierza to w dobrą stronę. – Widzisz tamtą dziewczynę? – pokazał jakąś blondynkę stojącą kawałek od nas. – Nie dasz rady zaprosić ją na randkę w dwie minuty.

– Pff – Luke wzruszył ramionami. – Daj mi minutę.

Jak dzieci. Wystarczyło jedno hasło, a on już stał obok tamtej dziewczyny. Myślałam, że Connor obok mnie umrze ze śmiechu, a ja tylko pokręciłam głową. Nastawił nawet stoper i równo po 57 sekundach Luke wrócił do nas jeszcze bardziej zadowolony z siebie.

– I co? – szczerył się. – Idziemy jutro do kina.

– Urok osobisty – podsumowałam, patrząc na Connora, który nie mógł wydobyć z siebie ani słowa.

– Szczęście miałeś i tyle – odpowiedział.

– Akurat. Za to ty nie odważysz się wskoczyć teraz do wody. Po szyję – uniósł brwi patrząc na reakcję Connora.

See you againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz