17. Wypadek

5.3K 170 69
                                    

Chyba na moje szczęście nikt nie przyszedł. A siedzieliśmy tak z dobre półtora godziny. Soph wróciła dopiero koło 21, a jak zasypiałam, to rodziców nadal nie było.

Mieli ważną sprawę. Tak mówił tata. Ale mówił też, że kiedy wrócą po pół roku, będą mieli więcej czasu. Ta, mieli. Przez góra dwa tygodnie. A potem znowu praca od rana do wieczora, albo od południa do środka nocy. Faktycznie dużo im dało zostawienie dzieci na jebane pół roku.

Nie miałam też siły na jakąkolwiek komfrontacje z siostrą, więc minęłyśmy się bez słowa na schodach, ale nie patrzyła już na mnie tak wrednie. Jej spojrzenie wyrażało bardziej powagę i... Respekt? Nie wiem, czy mogę to tak nazwać, bo nigdy wcześniej tego od niej nie czułam.

Była starsza i to o pół tora roku, dlatego jeśli chodzi o szacunek, to ja miałam go okazywać jej. Mama już o to zadbała.

A teraz? Nie wiem. Wszystko było inne. Potrafiłam przesiedzieć dwie godziny sam na sam z chłopakiem, którego znałam nawet niecałe trzy tygodnie. I mimo krótkiego czasu, miałam wrażenie, że jest mi bliższy niż własna siostra.

On i Connor. Dwóch chłopaków, przy których naprawdę mogłam być sobą. Już pomijając Luke'a, którego znam prawie od zawsze. Ale on był teraz trochę zajęty Melanie.

Właśnie, Luke. Przecież miał wracać następnego dnia. Nareszcie.

Przed pójściem spać napisałam do niego jeszcze, o której mniej więcej będzie, ale odpisał dopiero następnego dnia z rana.

Za to napisał, że właśnie wjechał do miasta. W mgnieniu oka się zebrałam, żeby w każdej chwili móc do niego pójść. A i tak nie mogłam wysiedzieć na kanapie, więc w południe wyszłam z domu.

Było conajmniej 30 stopni, bo dosłownie myślałam, że się roztopie. Wychodząc z kątem oka zobaczyłam nasz garaż. Dokładnie ten sam, na którym Connor śpiewał Mam tę moc. Wtedy nie było z nami Liama, ale za to była moja siostra.

Potem byliśmy wszyscy razem, do czasu. Do czasu, aż był z nami Liam, ale nie było mojej siostry. Nie z jego winy jej nie było, tylko z mojej. A prawdę powiedziawszy miałam wrażenie, że tak było lepiej.

Wtedy sobie uświadomiłam. A może pp prostu chcieliśmy wrócić do tamtego lata? I dlatego wszędzie chodziliśmy razem, tyle, że potem doszła do nas Melanie i Zara.

Jakby tak się temu przyjrzeć, to Zara i Liam nawet nie ukrywali niechęci do mojej siostry. Kiedy była w pobliżu, byli neutralni, ale dużo razy mówili mi o niej źle. Luke z Connorem chyba nie potrafią być wredni, a co do Melanie sama nie wiem.

Boże, jestem naprawdę okropna. Że też muszę sobie analizować, kto lubi Soph, a kto nie. Przecież to nawet nie do końca moja sprawa. Teoretycznie to nasze kłótnie nie powinny wpływać na innych, a jednak to robiły. I przez to czułam się jeszcze gorzej ze sobą.

- Vivi! - Connor prawie rzucił się na mnie, gdy przechodziłam obok ich domu. - Czyżbyś czekała na Małego Lukiego?

- Może... - zaśmiałam się. - A wy co? - spojrzałam tym razem na Liama, który do tej pory się nie odezwał.

- Idziemy na plażę - odparł zadowolony Connor. - Luki ma tam przyjść od razu, jak wróci.

- Jakbyś dał mu wybór - burknął Liam.

- No co?! To nie moja wina, że ksiezniczka sobie jedzie nie wiadomo gdzie i nie wiadomo na ile!

- Ta, wcale nie powiedział - wywrócił oczami starszy z nich. - I kto tu jest księżniczką? - parsknął.

See you againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz