Rozdział 5

8.6K 916 228
                                    

— Co tu robisz?

— Zabieram cię na randkę.

— Na randkę? — zapytała. — Byliśmy umówieni?

Nie miała pojęcia, że dziś mieli gdzieś wyjść. Zapomniała? To było niemożliwe. Zawsze pamiętała o ich wyjściach, bo zawsze były planowane z dużym wyprzedzeniem. Odległość i ograniczenia czasowe sprawiały, że ich spotkania były zaplanowane. W który weekend oboje są wolni, ile autobus będzie jechał do Portland i czy dwugodzinny film nie jest za długi.

— Nie byliśmy, ale już nie musimy randkować według harmonogramu — powiedział. — Mieszkam dwadzieścia minut od ciebie.

— Oh — wymamrotała, bo wciąż zapominała, że Russell mieszka tak blisko. Mieszkał tu od kilku dni, a River wciąż myślała, że mieszka w Portland. Tyle kilometrów od niej.

— Pamiętasz co ci kiedyś powiedziałem?

— Mówiłeś mi dużo rzeczy — powiedziała cicho, bo nagle ciężko jej się oddychało, a serce biło bardzo szybko. Idzie na randkę. Z Russellem. Przyszedł do niej i zabiera ją na randkę. Są parą od kilku miesięcy, ale nigdy nie mogli pozwolić sobie na normalne randkowanie.

A teraz jej chłopak stał pod jej drzwiami i mówił, że zabiera ją na randkę. Tak po prostu. Przyszedł i jej to oznajmił. Czy świat może być piękniejszy? Ale nagle ogarnęła ją panika. W co ma się ubrać? W sukienkę? Spodnie? Co będą robić? Powinna też się pomalować, ale to zajmie jej trochę czasu. Teraz miała na sobie makijaż, ale lekki. Raczej makijaż codzienny, a nie makijaż randkowy.

— Że chciałbym mieszkać blisko, żeby zabrać cię na randkę. Teraz mieszkam blisko i cię za nią zabieram.

Jej serce stanęło. Nagle się zatrzymało. Było to bolesne doświadczenie, bo przecież jeszcze milka sekund biło jakby brało udział w jakimś maratonie. Rozmowa z Russellem zawsze była wyzwaniem dla jej serca. W jednej sekundzie potrafił zmusić je do biegu lub całkowitego zatrzymania się. To na pewno nie było zdrowe.

Ale było warte.

— Zabierasz mnie na randkę — powiedziała bardzo powoli i bardzo wyraźnie. — Idziemy na randkę.

— Nie pójdziemy, jeśli będziesz tak stać w drzwiach.

— Oh, racja — wychyliła szerzej drzwi i wpuściła chłopaka do środka. — Poczekasz na mnie? Muszę się przebrać — powiedziała, a w myślach sporządziła cały plan. Musiała się przygotować w możliwie najkrótszym czasie. Umyła się dziś rano przed szkołą, a nie miała wychowania fizycznego ani treningu, więc jej zapach powinien być w porządku. Makijaż jeszcze się trzymał, więc jedynie go trochę poprawi. Ale ubrania. Czy zdąży zadzwonić do Sally i poprosić ją o radę? A może powinna zadzwonić do Charliego? On na pewno szybko odbierze, bo zawsze ma telefon przy sobie. Tylko, że Charlie powie, żeby poszła w dresach. A dziś nie chciała mieć na sobie żadnych spodni.

Chodziła już na randki z Russellem, ale ta była wyjątkowo. Czuła to, choć nie znała powodu.

— Poczekasz w salonie? Albo w kuchni. Albo gdziekolwiek chcesz! — zawołała i ruszyła biegiem do swojego pokoju.

— River — usłyszała głoś swojego chłopaka, gdy była w połowie drogi.

— Tak? — próbowała się zatrzymać, ale skarpetki ślizgały się na panelach. Zatrzymała się pół metra dalej. Odwróciła w stronę chłopaka i posłała mu pytające spojrzenie.

— Nie zapomniałaś o czymś?

— Oh, racja — szybko ruszyła biegiem w jego stronę i zaczęła ślizgać się skarpetkami po podłodze. Zahamowała dzięki zderzeniu się z klatką piersiową Russella. Od razu poczuła jego dłonie na swoich biodrach, które chroniły ją przed upadkiem. Pochyliła się i ucałowała go w usta. Uśmiechnęła się szeroko, a potem znowu ruszyła w drogę do swojego pokoju. Miała naprawdę mało czasu, nie chciała, żeby Russell musiał długo czekać.

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz