Rozdział 8

8.3K 916 342
                                    

wszystkiego najlepszego dla mojej Wiki. 

***

Pierwsza konkurencje ukończyła w zaledwie dwadzieścia minut. Była do tego tak przyzwyczajona, że żadne pytanie jej nie zaskoczyło. Oddała arkusz osobom, które pilnowały uczestników i opuściła wielki namiot. Przed nim stali wszyscy, którzy z nią przyjechali. W jednakowych koszulkach. Tak bardzo różowych, że nie dało się ich przegapić. Russell dziwnie wyglądał w różu. Zwłaszcza, że zawsze widziała go w ciemnych kolorach. Równie dziwnie wyglądał Liam.

Uśmiech sam pojawił się na jej twarzy. Nie mieli ich na sobie, gdy wchodziła do namiotu.

Przez kilka chwil pozostała cicho i nie dała znać o swojej obecności. Przyglądała się wszystkim i pozwalała, żeby szczęście rozrywało ją na małe kawałeczki. I każdy z tych kawałeczków leciał prosto w ręce jej bliskich. Była przepełniona dobrymi uczuciami. Nie wiedziała czym sobie zasłużyła na nich wszystkich, ale wiedziała, że nigdy nie będzie w stanie tego spłacić. Przyglądała się temu jak Charlie i Liam o czymś żywo dyskutowali. Choć raczej Charlie mówił, a Liam słuchał. Carter, Sally i Russell stali kawałek dalej i z czegoś się śmiali. Ellie i Vincent siedzieli na trawie, a mężczyzna delikatnie dotykał dłoni, na której był pierścionek zaręczynowy. Isaak właśnie podawał swoją skórzaną kurtkę dla Raya, który zawsze był tym, któremu szybko robi się zimno. Ray odmówił mówiąc, że nie chce zasłaniać koszulki, więc Isaak podał mu bluzę z kapturem i kazał ubrać pod różowy materiał.

Ostatnim co zarejestrowała River był Logan, który rozmawiał z Danielle. Kobieta uśmiechała się do niego ciepło i co kilka chwil kiwała głową. Widok był dziwny, bo rzadko kiedy widziała Logana, który rozmawia z inną kobietą i przy tym wygląda na całkowicie rozmarzonego. Uznała, że nie może przyglądać się nieustannie, więc ruszyła w ich kierunku.

Charlie był pierwszym, który ją zauważył.

— I jak poszło? — Charlie szybko pojawił się przy jej boku. — Znowu były głupie pytania?

— Zawsze są głupie pytania — odparła. — Ale mi udało się udzielić równie głupich odpowiedzi.

— Mój Najlepszy Głupek — Charlie powiedział pieszczotliwie i przytulił mocno River. To zabawne, że gdyby to zrobił Russell lub Liam, to Vincent dostałby białej gorączki, a Isaak szukał miejsca do zakopania zwłok. Ale to był Charlie. Ta piszcząca zabawka. — Pójdziemy coś zjeść?

— Bieg zaczyna się za ponad godzinę — Ray spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku. Ubrany był już w bluzę Isaaka, a na nią nałożył różową koszulkę. — Myślę, że zdążymy coś zjeść.

Wszyscy zgodnie udali się w stronę, gdzie rozstawione były drewniane stoły i ławeczki, a zaraz obok nich było kilka namiotów, w których przygotowane było jedzenie dla uczestników. W tym roku zgłosiło się nadzwyczaj dużo chętnych, a dzięki wpisowemu organizatorzy mogli pozwolić sobie na lepsze przygotowanie.

Zajęli dwa duże stoły. River usiadła a przy stole, gdzie siedział Charlie, Sally, Liam, Carter i Russell, a pozostała reszta usiadła przy drugim. Dziewczyna nie miała zbyt wielkiej ochoty na jedzenie i dodatkowo nie chciała obciążać żołądka niedługo przed biegiem. Wypiła ciepłą herbatę i zjadła dwie niewielkie kanapki. Po biegu od razu zaczyna się ostatnia konkurencja, a po niej zazwyczaj od razu robione jest wspólne ognisko. Raczej do tego czasu nie powinna mocno zgłodnieć. Zwłaszcza z powodu tych wszystkich emocji. Charlie bez problemu zjadł jej porcję i podjadał trochę od Liama i Sally. Nawet Carter dał mu swoją kanapkę. Nie było racjonalnego wyjaśnienia na to, gdzie Charlie mieścił całe to jedzenie.

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz