Rozdział 34

6.1K 734 182
                                    

— Naprawdę nie wiem po co marnujemy czas na takie głupoty.

Sally westchnęła głośno i wyprostowała plecy. Cała drużyna cheerleaderek spędzała długą przerwę na sali gimnastycznej i uczestniczyły w dziwnym spotkaniu, które organizowała nowa kapitan. River miała takie samo zdanie jak Sally, ale wolała siedzieć cicho. Miała wrażenie, że im więcej narzekały tym spotkanie się wydłużało.

— Pomyślałam o nowych strojach —Beverly klasnęła głośno, by skupić uwagę wszystkich na swoich słowach. — Kolory muszą zostać te same, ale krój powinien ulec zmianie. Ten, który mamy jest trochę przestarzały.

River nie wiedziała co w tym przestarzałego. Ich stroje były bardzo uniwersalne. Można było je nosić dziesięć lat temu i na pewno będą dobrze wyglądały za kolejne dwadzieścia. Tu nie było wielkiej filozofii. Spódniczki i przylegające koszulki, które odsłaniały kilka centymetrów brzucha.

Sally posłała jej spojrzenie, które mówiło "zabij mnie". River parsknęła śmiechem, ale szybko zakryła to udawanym kaszlem. Nie chciała narazić się na złość Beverly. Zazwyczaj była miła, ale nienawidziła, gdy ktoś jej nie słuchał.

— Moje dwie propozycje przesłałam na nasza grupę, zajrzyjcie tam teraz — ponownie klasnęła, a River wyciągnęła telefon i zobaczyła dwie nieprzeczytane wiadomości. Obie od Isaaka. Bała się co tym razem zrobił. Otworzyła je i ponownie parsknęła śmiechem. Tym razem nie udało jej się zakryć tego kaszlem.

— River, co cię tak rozbawiło?

— Em, ja...przypomniało mi się coś śmiesznego — wymamrotała.

— Może nam opowiesz?

— A jak nie to dostanę uwagę do dziennika? — zapytała, a na policzkach Beverly pojawił się wściekły rumieniec. River nic do niej nie miała, naprawdę. Ale bardzo nie lubiła, gdy zachowywała się w ten sposób. Jakby miała nad nimi jakąkolwiek władzę. Była kapitanem, który został wybrany poprzez głosowanie. Ale zdecydowanie zbyt często za bardzo się w tym poczuwała.

— Mniejsza — dziewczyna machnęła ręką. — To, który strój bardziej wam się podoba?

— Żaden — powiedział ktoś z tłumu. — Przecież w tym nie da się zrobić żadnych figur. Wszystko będzie nam widać.

Sally podsunęła jej telefon pod nos i River zobaczyła bardzo skrojone stroje. Dwie wersje różniły się tylko długością rękawów w górnej części. Jedne sięgały nadgarstków, a drugie były na cienkich ramiączkach.

Bardziej przypominało to strój kąpielowy.

River momentalnie poczuła nudności. W jej żołądku coś zaburczało, a potem poczuła fale żółci podchodzącej jej do gardła. Zasłoniła usta dłonią i gwałtownie wstała. Biegiem ruszyła w stronę łazienek, a gdy tam się znalazła od razu pochyliła się nad zlewem, który był z brzegu.

Cała zawartość jej żołądka wylądowała na porcelanie. Poczuła silny skurcz, a potem ból. Nie wymiotowała długo. Tak właściwie to była tylko jedna fala, która bardzo szybko się skończyła.

— River!

Usłyszała głos Sally, która po chwili pojawiła się przy jej boku.

— Co się dzieje?

— Nie wiem — wymamrotała i sięgnęła po ręcznik papierowy. Wytarła usta i wyrzuciła papier do kosza, a potem spłukała umywalkę. — Nagle zachciało mi się wymiotować.

— Zatrucie pokarmowe?

— Chyba — nabrała powietrza przez płuca. — Isaak ostatnio gotował dziwne rzeczy.

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz