— River Samantha Conway.
— Od kiedy mam drugie imię? — dziewczyna zmarszczyła czoło i oderwała wzrok od ekranu telewizora. Był to jeden z tych leniwych dni, kiedy pozwalała sobie na leżenie i oglądanie reality show o zagranicznych parach, które poddają się różnym testom. Czasem puszczała od początku wszystkie części Harry'ego Pottera, ale to wszystko zależało od jej humoru. A dziś jej humor był na tak niskim poziomie, że nawet ulubiona seria filmów nie była w stanie tego naprawić. Zostało jej niewiele ponad tydzień do rozpoczęcia roku szkolnego, więc chciała wykorzystać wolne dni na lenistwo. Czasami wychodziła z Sally. Czasami wpadał do niej Charlie. Czasami rozmawiała z Russellem i czasami wychodziła z Ellie i załatwiały sprawy związane z weselem, które miało być w październiku. Wszystko robiła czasami, bo nie miała siły na robienie czegoś przez cały czas.
Nawet, jeśli to zdanie brzmiało durnie nawet w jej głowie.
— Nie masz, ale brzmi poważniej — Isaak wzruszył ramionami. — Chyba.
— Chyba nie mam drugiego imienia?
— Skąd mam wiedzieć?
Parsknęła śmiechem, ale nie skomentowała tego w żaden sposób. River westchnęła cicho i posłała pytające spojrzenie w stronę Isaaka, tym samym dając mu znak, żeby kontynuował.
— Przeskrobałaś sobie.
— Czym? — zapytała i poprawiła się na kanapie. Nie przejmowała się za bardzo, bo to Logan lub Vincent byli tymi, którzy rozmawiają z nią o jej przewinieniach. Ray zawsze jest tym, który wkracza, kiedy sytuacja ucieka spod kontroli, a Isaak unika takich rozmów. Wychodzi do pokoju obok, lub udaje, że nie wie o co chodzi. Lub teatralnie odbiera telefon i udaje, że z kimś rozmawia.
— Nie przypomniałaś, że Ray ma urodziny.
— Bo ich nie ma — powiedziała.
— Vincent mówił, że ma.
— Więc się pomylił — powiedziała.
— Vincent się nie myli.
— Świętowaliśmy urodziny Raya razem z urodzinami Logana, pamiętasz? Oboje mają je w lipcu.
Zawsze organizowali im wspólną imprezę urodzinową, bo dzieliły ich tylko trzy dni. River była pewna, że sobie tego nie wymyśliła i w lipcu świętowali urodziny Raya jak i Logana.
— Wcale nie.
— Wyszliśmy na obiad, a potem na kręgle, pamiętasz?
Miała dziwne odczucia co do tej rozmowy.
— Mówiłeś, że przegrywasz, bo dostajesz najgorsze kule — spróbowała ponownie, ale Isaak wyglądał jakby faktycznie o niczym nie pamiętał. Jednak w jego oczach było coś co go zdradzało. Taka dziwna iskierka zdenerwowania. Taka, którą miał czy próbowała ukryć przez Loganem, że zepsuł jego samochód albo mikrofalówkę.
— Musimy kupić mu prezent.
— Ray dostał już prezent i...— urwała nagle, gdy zobaczyła jak spojrzenie Isaak ucieka w stronę korytarza. Zmarszczyła brwi i wstała z kanapy, a potem przemknęła obok mężczyzny i pobiegła w stronę korytarza, a potem swojego pokoju.
Co tym razem się dzieje?
Zatrzymała się przed otartymi drzwiami od swojego pokoju. Zazwyczaj wszyscy szanowali jej prywatność i nie wchodzili do niego od tak. Ale tym razem mieli powód. I ten powód stał na środku jej korytarza. Był wysoki, biały i drewniany.
— Mówiłem, żebyście nie dawali mi tego zadania! — Isaak rzucił oskarżycielsko i za nią pobiegł.
— Tobie nie można dać żadnego zadania — Vincent przewrócił oczami.
CZYTASZ
Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓
Teen FictionRiver Conway staje przed trudnym wyborem. Próbuje zerwać z przeszłością, ale ta kurczowo się jej trzyma. Przeszłość złapała ją z gardło i zabiera każdy spokojny oddech. Czuje jej obrzydliwy oddech na swoich plecach. Dodatkowo dochodzą wyrzuty sumien...