Rozdział 35

7.7K 796 182
                                    

— Naprawdę chcę ci pomóc.

Chłopak wciąż ściskał jej dłoń. Siedzieli w samochodzie, a otoczeni byli naturą. Russell znalazł jakieś miejsce na skraju miasta, gdzie niewiele było innych ludzi. Idealne miejsce by wyznać prawdę. Choć jaka prawda była w rzeczywistości?

Próbowała znaleźć w sobie wystarczająco dużo odwagi, by powiedzieć swoje obawy na głos. To był najcięższy krok do wykonania. Bo, gdy mówi się coś na głos to wtedy wie o tym również świat, nie tylko my sami. A River bardzo się bała reakcji świata na taką nowinę. Bała się reakcji Logana, Vincenta, Raya, Isaak i Ellie. Bała się reakcji swoich przyjaciół, a przede wszystkim bała się reakcji Russella. Wszystkie te osoby był dla niej bardzo ważne. Zrobiło jej się słabo, gdy pomyślała o tym, że jej opiekunowie ze złości mogą przestać się do niej odzywać. Doskonale pamiętała, jak wyglądały ciche dni po tym, gdy dowiedzieli się o Russellu.

Więc co będzie teraz?

— River — głos Russella był miękki. Uniosła głowę do góry i spojrzała w jego zmartwione oczy. — Nie wiem co się stało, ale bardzo martwi mnie twój stan. Powiedz mi. Ogarniemy to.

— Nie wiem czy...— urwała w połowie zdania. — Nie wiem czy to prawda.

— Co cię martwi?

— Czułam się źle przez cały dzień i dwa razy wymiotowałam — powiedziała, a Russell głośno wciągnął powietrze. — Myślałam, że to przez makaron Isaaka, który zjadłam wczoraj. Tylko, że to może być coś innego.

W samochodzie zapadła cisza.

Russell wpatrywał się w nią, a mięśnie na jego twarzy stężały. Jego skóra była bledsza niż normalnie, ale nie widziała strachu. Nie widziała chęci ucieczki. Jego emocje były nieodgadnione.

— Myślisz, że możesz być w ciąży — powiedział na głos to co jej nie mogło przejść przez gardło.

— Tak, ale nie jestem pewna.

— W porządku.

River zamrugała i zmarszczyła czoło.

— W porządku? — powtórzyła za nim. — Jak to w porządku?

Chłopak puścił jej dłoń, a potem maksymalnie odsunął swój fotel do tyłu. Ostrożnie łapał ją w pasie i przyciągnął do siebie. River wylądowała na jego kolanach i w niecałą sekundę przylgnęła do jego ciała. Złapała go mocno, jakby był jej deską ratunkową. Bo tym teraz był. Jedynym stabilnym gruntem. Wszystko inne się kręciło, wirowało i przyprawiało ją o nudności. Zapach Russella był uspokajający, tak samo jak jego delikatny dotyk na plecach.

— Nie jest to coś z czym sobie nie poradzimy.

— Co ty mówisz? — wyszeptała niewyraźnie w jego ciepłą skórę.

— Nie twierdzę, że się nie boję — wyjaśnił. — Ale nie jest to najgorszy z istniejących scenariuszy.

— Jakim cudem jesteś tak spokojny?

—Uwierz mi, wcale nie jestem — powiedział. — Mam wrażenie jakbym w środku się gotował. Sam mam ochotę zwrócić zawartość mojego żołądka, ale próbuję być odpowiedzialny. Jeśli jesteś w ciąży to oznacza, że byliśmy niewystarczająco odpowiedzialni. Ale to nie koniec świata, prawda? Poza tym mam imię dla naszego pierwszego dziecka.

Ostatnie zdanie wymówił z odrobiną żartobliwości. River nie potrafiła pojąć jakim cudem jest tak opanowany na zewnątrz. Jak doskonale kontrolował swoje uczucia. Ona była w kompletnej rozsypce i nie wiedziała czy bardziej pragnie płakać czy spać. Może jest jakaś metoda na płacz przez sen?

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz