Rozdział 36

6.9K 797 95
                                    

— Jaką decyzję?

Vincent wyglądał blado i niezdrowo, ale wciąż jego wyraz twarzy był surowy. River pomyślała o dziecku, które już niedługo będzie musiało zmierzyć się z tym samym, z czym ona się mierzyła przez wiele lat. Oczywiście z czasem nauczyła się odczytywać jego emocje i prowadzić rozmowę z ten sposób, by nie być odgórnie na przegranej pozycji. Dziecko jego i Ellie będzie musiało się wiele nauczyć, ale ona tam będzie. Będzie najlepszą starszą siostrą na świecie.

Ta mała myśl na krótki moment poprawiła jej humor i oderwała od powodu, dla, którego stanęła przed swoimi opiekunami. Wiedziała, że nie może unikać tego w nieskończoność.

I ta bardzo mocno przeciągnęła czas ostatecznej decyzji.

— O byciu dawcą.

— River — głos Vincenta był karcący.

Przez długi czas ten temat ucichł w ich rodzinie. Był w stanie zawieszenia i być może jej ojcowie uważali, że o tym zapomniała. Może i faktycznie było tak przez chwilę. Ale ostatnie wydarzenie dało jej wiele do myślenia i teraz była pewna. Na własnej skórze przeżyła to, co przeżywała jej mama kilkanaście lat temu.

— Wiem, co o tym myślicie — powiedziała. — I wiem, że to ty masz ostateczne zdanie — swój wzrok skierowała w stronę Logana. — Ale to ja będę żyć z tą decyzją do końca życia. Nie chcę się obwiniać i czuć wyrzutów sumienia. Nie chce patrzeć na swoje odbicie i widzieć w nim kogoś, kim nigdy nie chciałam być. Nie chcę widzieć tam złego człowieka.

Widziała jak każdy z ich czwórki otwiera usta, by zaprzeczyć.

Znała ich tak dobrze i oni znali ją. Ale nie wiedzieli o czymś, co ostatnio wydarzyło się w jej życiu i co zupełnie zmieniło postrzeganie na sytuację z jej mamą. Oczywiście też nigdy się o tym nie dowiedzą, bo nie chce śmierci Russella.

— Przepraszam, jeśli teraz was zawiodę.

— Hej, nie mów tak — Ray odparł i wyciągnął w jej kierunku dłoń. River złapała ją i poczuła jak zalewa ją fala ciepła. Vincent i Isaak wpatrywali się w nią i tylko Logan odwrócił wzrok. On też był blady. Nie wiedziała czy z powodu zatrucia pokarmowego czy słów, które do niego kierowała. — Jesteś naszą małą River. Nie zawsze będziemy zgadzać się z twoimi decyzjami i zawsze będziemy myśleli, że wiemy lepiej. Ale nigdy nie zawiedzie nas twoje życie i to, co zrobisz. O ile jest to legalne.

Jej spojrzenie od razu przeniosło się na Isaaka.

Mu przebaczali wszystkie nielegalne działania, a nawet pomagali mu w wywinięciu się od konsekwencji. Ale była zasadnicza różnica między nią, a Isaakiem. On był dorosły i odpowiadał sam za siebie. Ona wciąż podlegała opiece innych.

Mężczyzna rzucił ciche "ej" i spojrzał obrażony na Raya. Jedynie on wyglądał na zdrowego. Jego żołądek był niezniszczalny, więc wczorajsze jedzenie w żaden sposób na niego nie wpłynęło.

— Więc pójdziecie za mną? Cokolwiek postanowię? — zapytała.

Nie było tak, że kiedykolwiek w to wątpiła.

Ale widziała niezadowoloną minę Vincenta, widziała zmieszanie Isaaka i zmartwienie Raya. Nie widziała tylko reakcji Logana, który wciąż odwracał od niej wzrok. Nie wiedziała jak ma to odczytać. To on był jej prawnym opiekunem i to on miał ostateczne zdanie. Na pewno czuł ciężar tej odpowiedzialności. Podejrzewała, że czuł się tak samo rozdarty jak ona.

— Nie chcę, żebyś mnie znienawidziła — Logan powiedział w końcu, ale jego wzrok wciąż nie spotkał się z jej. — Nie chcę, żebyś obwiniała mnie do końca życia, ale... — urwał na chwilę i wziął głęboki wdech. — Ale nie pozwolę ci. Nie, dlatego, że Abby skrzywdziła mnie. Z tym sobie poradzę. To nie boli tak bardzo jak widok ciebie płaczącej z powodu odrzucenia przez własną matkę. Całe życie chciałem cię chronić przed zranieniem. I nie zawsze mi się to udaje, nie zawsze będę w stanie to zrobić. Ale teraz jestem i zrobię wszystko, żebyś kolejny raz nie została przez nią skrzywdzona. Nawet, jeśli mnie znienawidzisz. Nawet, jeśli będziesz mnie obwiniać. Przykro mi, River — przy ostatnim zdaniu jego głos wydawał się być taki słaby, zrezygnowany.

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz