Rozdział 7

8.7K 900 299
                                    

Chciała stąd uciec jak najszybciej, więc gdy rozmowa się zakończyła od razu wstała ze swojego miejsca i ruszyła w kierunku drzwi. Chciała znaleźć Raya i wrócić do domu. Ilość informacji ją przeraził. Spodziewała się usłyszeć coś podobnego, ale nie sądziła, że tak bardzo ją to poruszy. Jeszcze przed rozmową z doktorem Robinem była pewna, że zgodzi się na przeszczep. Teraz nie wiedziała czego bała się bardziej. Tego co będzie przed, po czy w trakcie. A może tego, że jej matka ją znienawidzi, jeśli podczas badań okaże się, że nie ma między nimi zgodności.

— River.

— Tak, proszę pana? — odwróciła się i posłała pytające pytanie w kierunku mężczyzny. Mocno zacisnęła dłoń na klamce.

— Czy Ray coś o mnie mówił?

Dziewczyna zmarszczyła czoło.

River nie musiała być geniuszem, żeby zrozumieć o co chodzi mężczyźnie. Gdy tylko weszła na spotkanie z nim od razu go rozpoznała. To jego widziała kiedyś pod budynkiem. Wtedy, kiedy Isaak przyłapał ją na podglądaniu. To z nim Ray rozmawiał i śmiał się. Nie wiedziała czy coś ich łączy, ale to pytanie sugerowało, że doktor Robin bardzo by tego chciał.

Nie dziwiła się.

Ray jest cudownym człowiekiem.

— Tylko tyle, że jest pan jego dobrym znajomym — powiedziała. — I pomoże mi zrozumieć sprawę z przeszczepem.

Specjalnie dodała drugą część zdania, bo chciała pokreślić, że jego pytanie było trochę nie na miejscu. Może nie była na oficjalnej wizycie u lekarza, ale jednak nie czuła się komfortowo z pytaniami o prywatne życie jednego z jej opiekunów.

— Jasne — mężczyzna pokiwał głową. — Gdybyś miała jakieś pytania to zawsze możesz się do mnie zwrócić.

— Dziękuję — pokiwała głową i nacisnęła na klamkę. — Do widzenia, doktorze Robin.

— Do widzenia, River.

Szybko opuściła gabinet i ruszyła korytarzem, by dojść do windy. Ray miał na nią czekać w swoim gabinecie po drugiej stronie szpitala. Nie był na dyżurze, ale chciał wykorzystać czas czekania na River, żeby wypełnić kilka dokumentów, które zalegały na jego biurku. Zjechała jedno piętro na dół, a potem ruszyła kolejnym długim korytarzem. Odnalazła odpowiednie drzwi, zapukała i weszła do środka i przywitała się z Rayem.

— Jak było?

— W porządku — pokiwała lekko głową. — Ale musze jeszcze trochę pomyśleć.

— To zrozumiałe, słonko — Ray podniósł na nią na chwile wzrok i posłał ciepły uśmiech. — Mogłabyś jeszcze chwilę poczekać? Muszę dokończyć jeden dokument.

River zajęła miejsce na kanapie, która znajdowała się w biurze Raya. Wyciągnęła telefon i napisała do Russella z pytaniem jak minął mu dzień. Była pewna, że nie odpisze od razu, bo razem z Carterem i Liamem miał wyjść na miasto. Była zaskoczona, gdy odpisał od razu.

Russell: Nie robiłem nic produktywnego, więc jest dobrze.

River: Czuwałeś, prawda?

Russell: Nie masz dowodów.

Nie musiała ich mieć. Była przekonana, że Russell cały czas miał telefon przy sobie i sprawdzał go co kilka chwil. Wiedział, że dziś River ma rozmowę z doktorem Robinem, który objaśni jej całą procedurę, gdy ktoś decyduje się na zostanie dawcą. I doskonale wiedział, że bardzo się tym stresuje.

Uśmiechnęła się do telefonu i napisała zapewnienie, że wszystko z nią okej. Wsunęła telefon do kieszeni spodni i w tym samym czasie Ray powiedział, że mogę zbierać się do domu. Wyszli z jego gabinetu, a potem z budynku szpitala. Gdy byli na parkingu River przypomniało się o czym miała powiedzieć swojemu opiekunowi.

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz