Rozdział 25

6.7K 902 307
                                    

Siedziała przed salą kinową i czekała aż Russell wróci z łazienki. Na stoliku przed nią stały dwa kubki z piciem i wielki popcorn, który podjadała, ale nie zamierzała się do tego przyznać. Wyciągnęła rękę, by sięgnąć po jeszcze trochę popcornu, a wtedy znalazła tam obcą dłoń. Uniosła wzrok i zobaczyła chłopaka, który szeroko się do niej uśmiechał. Odrzuciła na tył głowy fakt, że to dość niekulturalne. Jednak przeczuwała, że w tej sytuacji to najmniej znacząca rzecz.

— Wybierasz się na jakiś film, laska?

Laska?

Czy naprawdę w dzisiejszych czasach mówi się tak do pierwszej lepszej osoby? Mówi się tak do kogokolwiek?

Tę myśl też odrzuciła. Ona też nie była teraz ważna. Tak samo jak tą o pójściu na film. To chyba oczywiste, że człowiek będący w kinie wybiera się na jakiś seans.

— Tak, z moim chłopakiem — uznała, że bezpiecznie będzie podkreślić, że nie jest tu sama. Skinęła głową w kierunku dwóch kubków. Nie wiedziała, ile jeszcze sugestii potrzebuje ten chłopak, żeby zrozumieć, że jego obecność nie jest mile widziana. Nie miała problemu z poznawaniem nowych ludzi, ale od osoby przed nią biła negatywna aura. Nie wierzyła w słuszność takiego osądu, póki Charlie nie zaczął jej tego szerzej tłumaczyć.

Każdy człowiek miał aurę.

A ten miał taką, która zdecydowanie się jej nie podobała.

— Nigdzie go nie widzę.

— Wystarczy się odwrócić — Russell wyrósł jak spod ziemi.

Zastanawiała się jak szybko potrafił zmieniać maski. Czasami miał twarz słodkiego chłopaka z sąsiedztwa, który z fascynacja opowiada o książce, którą przeczytał. A potem River go widzi w takiej odsłonie. Nagle te czarne ubrania nie są tylko czarnymi ubraniami, a pewnego rodzaju zbroją.

River wiedziała, że ta rozmowa przyniesie jej problemy zanim się jeszcze zaczęła.

Jej chłopak nie wyglądał na zadowolonego. I choć przez większość czasu był spokojny i bardzo opanowany to miewał incydenty, podczas których zachowywał się dość agresywnie. Doskonale pamiętała sytuację podczas olimpiady w Portland. Teraz nie wyglądało jakby miało być lepiej. Zwłaszcza, że za Russellem pojawiła się dwójka kolejnych chłopaków i jedna dziewczyna. Musieli być znajomymi tego, który podszedł do River.

— Powinniśmy się rozejść — nastolatka wstała ze swojego miejsca i stanęła między Russellem, a nieznajomym. Nie miała pewności co zrobić ten drugi, ale wiedziała, że Russell nie wykona żadnego ruchu, który mógłby ją skrzywdzić. — Niech każdy pójdzie na swój film i dobrze się bawi.

Po kilku sekundach napięcia wszyscy skinęli głosami. River i Russell zostali w miejscu, a nieznajomi i jego przyjaciele udali się w kierunku sali kinowej numer osiem. A potem wydarzyło się coś co musiało się wydarzyć patrząc na to jak bardzo dziewczyna przyciąga kłopoty.

— Jakbyś nudziła się z tym lalusiem, to zapraszamy do nas — nieznajomy puścił do niej oczko, a River skrzywiła się jakby poczuła coś śmierdzącego.

— No sam się prosi — Russell burknął pod nosem i zacisnął dłoń w pięść. Dziewczyna ułożyła dłoń na jego klatce piersiowej i stanęła z nim twarzą w twarz.

— Nie psujmy sobie randki, dobrze?

Chłopak nie wyglądał na zadowolonego, gdy skinął głową. Podeszli do stolika i zabrali swoje rzeczy. Powolnym krokiem ruszyli w kierunku swojej sali, ale nieznajomy znowu pojawił się przed ich twarzami. I choć dwa przytyki Russell mógł wytrzymać, to na pewno nie zamierza się kontrolować, jeśli padnie trzeci.

Czterech Ojców River Conway | TOM III ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz