7

112 12 2
                                    

Mijały spokojnie kolejne dni. Z tego co wiem Bruno musiał schować chłopcom paszporty żeby do mnie nie przyjechali. Chciałabym to zobaczyć. Dylan i Asher na pewno się awanturowali. Tęsknie za nimi.

Od tamtej sytuacji zawsze jak wiem że oni wychodzą, ja wychodzę chwilę po nich. Boję się zostać sama a tym bardziej z Matt'em. A co jesteś chciał mi TO zrobić... Na prawdę się go boję, tylko jego. I nienawidzę go całym sercem.

Jestem tu od ponad dwa tygodnie. Zjadłam dwa  porządne posiłki i jakieś drobne rzeczy typu jabłko albo jogurt. Jak moi przyjaciele się o tym dowiedzą to kaplica, będę musiała uciekać za granicę przed Dylanem i Brunem.

Wyszłam z pokoju cały czas rozmawiając z Dylanem. Asher przefarbował się na czerwono- czarno. Wygląda tak uroczo teraz że to bajka. Lulu się to nie podoba. Lulu to tak na prawdę Amy, jego dziewczyna....ale mówimy na nią Lulu.

Mój brat i Etan kłócili się o coś w kuchni. Aiden jadł chipsy i oglądał coś na telewizorze a Matt gadał z kimś przez telefon. Założyłam buty i bez słowa wyszłam. Szłam sobie spokojnie ulicą.

Po dłuższym space byłam już w stajni. Wybrałam sobie czarnego konia o imieniu Mistral. Jakiś w miarę przystojny facet, pracownik stajni który właśnie skończył zmianę zaoferował że pojedzie ze mną na przejażdżkę. Zgodziłam się bo czemu nie.

Chłopak miał na imię Will'iam. Był trochę wyższy ode mnie i słabo wysportowany, długie do ramion ciemno brązowe włosy, jasno niebieskie oczy. On wybrał białą klacz, Gwiazdę.

Kiedy on szykował konia do jazdy ja głaskałam Mistral'a. Kocham konie, to taki wspaniałe zwierzęta, dumne i wogóle. Uwielbiałam jeździć konno z Liam'em a potem przestałam raz na kilka lat....czas na odnowienie pasji.

Chłopak pomógł mi wsiąść na konia i zrobił to samo. Powoli jechaliśmy ścieżką do tego wyznaczoną.

-Lubisz jazdę konną?- spytał brunet.

Lekko się uśmiechnęłam patrząc na niego. Lekko przyspieszyłam.

-Uwielbiam. Kiedyś jeździłam prawie codziennie i miałam własne konie a potem... szkoda gadać- posmutniałam.

-Rozumiem. Mnie nigdy nie będzie stać na własnego konia- mruknął- Często będziesz nas odwiedzić?- spytał z uśmiechem Will.

Nie wiem czy często będę tam chodzić. Uwielbiam konie ale jednak nie mam teraz czasu na takie przyjemność....albo....w sumie chuj. Będę tu przychodzić kiedy będę chciała i ani Oliver ani tym bardziej ten pajac Matt nie będą mi zabraniać.

-Myślę że często razy - odpowiedziałam- ścigamy się?- uśmiechnęłam się.

Chłopak kiwnął głową. Po chwili stanęliśmy obok siebie. Wystartowaliśmy. Zapomniałam o jednym drobnym szczególe....Nie znam trasy , chłopak ma przewagę. Nigdy nie przegrałam żadnego wyścigu ani samochodem ani konno a to nie będzie pierwszy raz.

Po mimo tej drobnej komplikacji wygrałam. Okazało się że Mistral to koń wyścigowy, prawdziwy champion. Ja to mam gust. Kto wie może go kiedyś kupię. Zadzwonię w tej sprawie do Bruna.

Po kilku godzinach jazdy trzeba było już wracać. W stajni pracownicy zajęli się końmi a ja i Will poszliśmy jeszcze do kawiarni.

Tylko czekać aż Bruno zrobi mi wykład o spotykaniu się z nieznajomymi. Jebane guru wie wszystko. Mam 20 lat a on dalej traktuje mnie jak piętnastolatkę. Will musiał już wracać do domu bo zajmuje się młodszym bratem. Wracając do domu zadzwoniłam do Bruna który szybko odebrał.

-Tak Liliana?- usłyszałam jego ponury głos.

- Bruno przyjacielu...kup mi konia- powiedziałam wesoła.

On cicho westchnął i chyba napił się czegoś. Pewnie wyshki.

-Masz ich siedem  w stajni- odpowiedział.

-Właśnie siedem  to nie parzyste- zaśmiałam się cicho i słyszałam że jego też to rozbawiło- No proszę Bruno....

-Zastanowię się.....A teraz jadłaś coś dzisiaj?- spytał najstarszy.

-Jadłam rano tosty francuskie i objadam się słodyczami- mówiłam coraz ciszej- a jak wróce zamówię sobie pizzę- dodałam cichutko.

Usłyszałam jak wzdycha. Zamknął laptop na tyle głośno że usłyszałam to przez telefon

Zapomniałam że jego się kurwa okłamać nie da.

-Po pierwszy wiesz że nie lubię kłamstw- stwierdził- A po drugie  masz wysłać FILMIK jak coś jesz- rozkazał chłodno i stanowczo.

Przecież filmik to już przesada. Muszę im wysyłać zdjęcia a teraz nawet filmik. Boże jakie on ma głupie pomysły. Będę musiała zjeść coś lekkiego.

Może to na prawdę złe i głupie z mojej strony że ich okłamuje. Że nie jem. Ale jedzenie przy tak na prawdę obcych ludziach przez których miałam więcej kompleksów niż lat jest trudne.
Dlaczego oni tego mi rozumieją?

-Dobrze Bruno, wyśle Dylanowi- mruknęłam- Jestem już w domu. Muszę się rozłączyć- powiedziałam nie zadowolona stojąc nie daleko domu.

-Dobrze. Nie zapomnij- rozłączył się.

Schowałam telefon i poszłam do domu. Chłopcy zrobili sobie małą imprezę w salonie. Mieli pizzę, piwo a nawet wódkę.

Wzięłam sobie dwa kawałki pizzy i poszłam do pokoju. Zadzwoniłam do Dylana bo nie chce mi się nagrywać. Dylan pytał jak się czuje i wogóle. Obiecał że niedługo do mnie przyjedzie. Przecież jak on tu przyjedzie to... szkoda mi Matt'a. Albo jednak,  mi go nie szkoda.

Dylan go zabiję gołymi rękami i nie będzie potrzebował Asher'a do pomocy. Matt zdechnie w bólach. Cieszy mnie ta myśl.

Ale nie mógł długo gadać. Więc gdy tylko musiał iść zadzwoniłam do Asher'a. Z nim rozmawiałam dużo dłużej niż z Dylanem. Asher był wkurzony bo Luka dał mu SŁONĄ kawę. Posolił mu kawę. Zaczęłam się śmiać.

-Nie bij!- było słychać jego krzyk- Pomocy! Przemoc Domowa!- krzyczał a ja się coraz bardziej śmiałam.

Było słychać krzyki ale nie rozumiałam ich. Telefon leżał na stole i nie bardzo mogłam wywnioskować co się tam dzieje.

-Co wy robicie? Słychać was w całym domu- usłyszałam chłodny głos Bruna.

Wszystkie hałasy w jednej chwili ucichły. Było słychać tylko kroki.

-Zrobił mi słoną kawę- wyjaśnił szybko Asher..

-A on mi rano spalił tosty- poskarżył się Luka.

Nie wiem co robili ale słuchanie tego jak się tłumaczą swojemu szefowi było bardzo miłe uczucie.

-Zachowujecie się jak małe dzieci- warknął- macie szlaban, kluczyki do mnie- dodał.

-Nie no Bruno- powiedział przeciągle Luka.

-Szefuniu- mruknął nie zadowolony Asher.

Rozłączyłam się. Słuchanie ich opierdolu mi się znudziło. Podłączyłam telefon. Wzięłam sobie rzeczy i poszłam do łazienki. Nalałam sobie wody do Wanny, wzięłam sobie kule wodne. Naszykowałam sobie kąpiel.

Weszłam do wanny i rozluźniłam się. Wzięłam długą i odprężającą kąpiel. Uwielbiałam takie wieczory. W Los Angeles robiłam sobie taką kąpiel co dwa dni a tu nie mam na to czasu.

Wstałam i owinęłam się ręcznikiem. Poszłam po telefon . Włączyłam sobie muzykę na słuchawkach i zaczęłam suszyć włosy.

Spojrzałam w stronę drzwi...Matt stał tam oparty o futrynę. Szybko wyłaczyłam muzykę. Zaczął iść w moją stronę.

Dark Angel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz