15

106 10 1
                                    

Leże na niewygodnym łóżku w szpitalu. Pielęgniarka przed chwilą podała mi lek przeciwbólowy. Wczoraj w nocy mnie tu przywieźli, zbadali i zrobili wszystko żeby utrzymać mnie przy życiu. Dalej jednak nie dali mi telefonu żebym mogła zadzwonić do Bruna. Chłopcy pewnie mnie szukają, zastanawiają się co się ze mną stało a ja nie mogę poinformować ich gdzie jestem i że jestem bezpieczna.

Ciekawe co z tym facetem co mnie uratował i zadzwonił na pogotowie, dzięki niemu żyje, odwdzięczę mu się.

Dragon pewnie myśli że ja nie żyję co daje mi przewagę. Będę mogła się zemścić za to co mi zrobił. Już nie mogę się doczekać.

Do sali w której leże wszedł lekarz. Podeszłem do mnie i zaczął coś gadać że nie mogę się przemęczać, zostanę na obserwacji i tak dalej.

-Daj mi telefon- powiedziałam cicho przez brak sił.

Spojrzał na mnie zaciekawiony. Tak, fakt że od kiedy mnie tu przywieźli chce telefon jest dość dziwny. Lekarz sięgnął do kieszeni i wyjął telefon. Podyktowałam mu numer Bruna, przyłożył mi telefon do ucha.

Bruno odebrał po trzecim sygnale.

-Bruno Anders, z kim rozmawiam?- usłyszałam jego oschły głos.

Uśmiechnęłam się słysząc jego głos. Milczałam próbując powstrzymać łzy szczęścia.

-Bruno- odezwałam się w końcu.

-Lilka? Gdzie jesteś? Co się dzieje? Jesteś bezpieczna? Dragon jest z tobą? - zasypał mnie pytaniami a w jego głosie wyczułam troskę.

-Jestem w szpitalu, tak jestem bezpieczna. Nie ma go- odpowiedziałam cicho.

W słuchawce było słychać jak wzdycha z ulgą.

-W jakim mieście i w jakim szpitalu?- spytał szybko.

-Szpital nie daleko centrum San Diego- podpowiedział mi lekarz.

Powtórzyłam to do słuchawki. Usłyszałam jak Bruno szybko idzę po schodach i woła pozostałych.

- Jesteśmy w San Jose, tam gdzie cię więził- wyjaśnił.- będziemy u ciebie jak najszybciej, a teraz daj mi lekarza- mówił spokojnie.

Dałam lekarzowi telefon a ten wyszedł rozmawiając z moim przyjacielem. Zapewnią mi teraz opiekę jak w prywatnej klinice.

Są bardzo daleko czyli może jutro wieczorem będą ze mną. Jak ja bym chciała już ich zobaczyć, przytulić. Tak bardzo za nimi tęsknie.

Nie wyobrażam sobie życia bez nich, tyle dla mnie zrobili. Kocham ich wszystkich, są cudowni. Będę na nich czekać z niecierpliwością.

Może w końcu pogodzę się z Dylanem.. biedy pewnie się obwinia o to co się stało.

Bo gdyby w tedy został... Nic by się nie stało.

**********

Dni w szpitalu były monotonne śniadanie badania, obrad badania, kolacja i spać. Swoją drogą jedzeniu tu jest okropne, myślałam że Bruno załatwi mi dobre traktowanie a tu co....nic. Nic oprócz moich ukochanych tabletek..

Od dwóch dni czekam na przyjazd przyjaciół a dalej ich nie ma. Nudzę się całymi dniami i nie mam co robić a za każdym razem gdy ktoś wchodzi do sali mam nadzieję że to któryś z nich.

A może coś się stało? Jeżeli są w niebezpieczeństwie? A jak nie żyją?.

Boże jaką ja jestem pesymistą. Oni żyją i zaraz tu będą.

Z nudy zaczęłam przysypiać. W sumie to mogę się zdrzemnąć, badania mam za godzinę więc jest czas. Po kilku minutach zasnęłam.

************

Otworzyłam oczy słysząc jak ktoś wchodzi do sali. Znowu będę miała głupie badania.

-Ciszej dzbanie, nie widzisz że śpi- warknął.

-Jestem cicho idioto, to ty się na mnie drzesz- stwierdził..

Powoli otworzyłam oczy, Asher i Luka kłócili się, Dylan trzymał moją dłoń a Bruno stał i patrzył na kłócacych się jak na idiotów.

-Lilka obudziłaś się- powiedział z uśmiechem Dylan.

Wzrok trzech pozostałych mężczyzn przeniósł się na mnie. Wszyscy podeszli do łóżka, patrzyli na mnie uśmiechając się, nawet Bruno był uśmiechnięty. Asher zaczął mnie głaskać po głowie.

-Tak tęskniliśmy- powiedział troskliwie Luka.

-I baliśmy się- dodał Dylan..

-Mieliśmy nadzieję że nic ci nie jest- mruknął Bruno.

-Też się cieszę że was widzę- uśmiechnęłam się- dajcie mi kawy- mruknęłam.

Dylan patrzył na mnie smutny a w jego oczach widziałam lekkie łzy. Zaczął szybko mrugać żeby je powstrzymać, byłam jedyną osobą która to zauważyła. Luka, Asher i Bruno byli zajęci mną i moim zdrowiem a ja Dylanem. W jego oczach tyle smutku widziałam tylko po śmieci Liam'a i nigdy więcej.

Ścisnęłam dłoń Dylana patrząc na niego z uśmiechem. To mój szczęśliwy dzień...... dzień w którym znowu jestem w śród przyjaciół po dwóch miesiącach znowu Widmo, Ryży, Czarny, Hrabia i Dark Angel są zebrani w jednym miejscu. Na tą myśl nie mogłam pozbyć się uśmiechu.

Oczywiście na skarżyłam się Brunowi na temat jedzenia jakie tu miałam a on obiecał że się tym zajmie. Dowiedziałam się też że jak tylko poczuje się lepiej i moje wyniki badań na to pozwolą mi  pojechać do naszej kliniki w Los Angeles. Gdy Asher mi to mówił nie mogłam uwierzyć w swoje szczęści, po prostu wspaniale.... Będę znowu w domu.

Ale po dobrej rozmowie czas i na tą złą. Czas ten przyszedł szybciej niż myślałam.

Zaczął się temat mojego brata i tego co z nim zrobić. Oni oczywiście chcieli go zabić. Szczerze? Dziwne że jeszcze tego nie zrobili. Ja jednak nie chciałam jego śmieci, on po prostu ratował swoją skórę i tyle. Nie jestem jakaś wściekła i żądna zemsty..... Jest mi po prostu przykro..

Bo obiecał.

Powtarzał że się zmienił, że będę mnie chronił i postara się być dobrym starszym bratem a co zrobił? Wydał mnie przy pierwszej okazji. Było tyle możliwości na przykład mógł mu nie mówić że ja to Dark Angel a on by się nie domyślił albo mógł mi pozwolić odejść bez zbędnych pytań a on tak po prostu skazał mnie na śmieć.

Chciałbym zobaczyć jego minę kiedy w wiadomościach będą mówić ,,Widmo, Czarny, Ryży, Hrabia i Dark Angel znowu zaatakowali i wykiwali policję" a do tego nagranie jak uciekamy przed radiowozami. Każdy z nas ma unikatowy samochód a na którym jest jego inicjał. Jeździmy nimi tylko na jakieś ważne akcje.

Już się rozmarzyłam, spojrzałam na przyjaciół przypominając sobie że już przy mnie są. Znowu lekko ścisnęłam dłoń Dylana. Uśmiechnęłam się do nich wszystkich po kolei ale na niego patrzyłam najdłużej.

-A co ze sprawami gangu? - spytałam w końcu.

-Nic ciekawego, kilka nudnych bez ciebie akcji, jakieś wyścigi.....nie warte to rozmowy- mruknął Asher.

-Pamiętasz Black'a?- spytał mnie Bruno..

Kiwnęłam głową na tak, to chyba ten typ co był u nas jakiś czas temu jak mu tam....Thom?

- Gdzieś w naszym mieście ukrywa się żona jakiegoś typa co chce go zabić i trzeba ją znaleźć - wyjaśnił Luka.

-Brzmi ciekawie- skomentowałam.

Chłopcy równo kiwnęli głową. Bruno gromił Luka wzrokiem a ten uśmiechnął się przepraszająco. Czyli Bruno chciał mi tylko powiedzieć że się kontaktował a nie czego chciał? Nie rozumiem go teraz. Specyficzny człowiek.

Potem niestety musiałam iść na badania a kiedy wróciłam z nich chłopcy dalej siedzieli w sali. W końcu w tym szpitalu nie będzie mi się tak nudziło.

Jak ja się cieszę że ich mam.

Dark Angel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz