Rozdział 15 - Skradzione serce

65 5 0
                                    

11.11.1975

Minął kolejny dzień, przed oczami pospiesznie przelatywał niewiadomy czas, a Wendy modliła się w myślach, aby miała go tylko więcej.

Leżąc na swoim łóżku w dormitorium oraz przeglądając przy tym ponownie zdobytą w bibliotece Kronikę Hogwartu, oczekiwała po książce czegoś co sprawi, że chociażby jej głowa zostanie zaszczycona upragnionym olśnieniem.

- Co to jest? - zapytała Marlene, która jak zawsze, wyczesywała swoje jasne włosy. Zaciekawiona podeszła do Gryfonki, dla której znalezisko nie stanowiło już  żadnej sensacji.

- Kronika Hogwartu.. - westchnęła, gdy różdżką przewracała kolejne stronnice wciąż zagadkowej księgi.

- Ty, no nie gadaj - podekscytowana usiadła obok niej, rzucając drewnianą szczotkę na bok i ocierając ręce - Przecież to jest czyste źródło informacji rodzinnych - stwierdziła z uradowaniem, a Wendy spojrzała na nią z małym zdziwieniem. Koleżanka mówiła o tym, jakby chciała tę wiedzę w jakiś dziwny sposób wykorzystać.

Gdy blondynka zauważyła, że jej współlokatorka niezbyt rozumiała jej tok myślenia, przewróciła oczami.

- Mogłabym? Dzięki - zapytała sama dając sobie odpowiedź, z czym Wendy nie miała zamiaru dyskutować.

Wtem, Marlene zaczęła przeglądać książkę, a gdy odnalazłszy odpowiedni dział i stronę, pokazała dziewczynie jedną z krótkich opisów uczniowskich jasnowłosego mężczyzny, którego oczy były identyczne do tych Gryfonki.

- To jest mój tata - powiedziała wskazując na niego palcem i patrząc się na nią, jednak z powrotem przerzucając wzrok na kartkę - Dostał szlaban za wysadzenie ubikacji w damskiej toalecie!

- Teraz już wiem, na czym rzecz polega - zaśmiała się Wendy, gdy dostrzegła błysk w jej oczach.

- Argument do przodu w sprzeczkach z ojcem - podniosła się ochoczo, gdy oddała mosiężna książkę czarnowłosej - Hej, a tak właściwie skąd ty to masz? - ocknęła się ze swych pięknych wizualizacji, gdy zdała sobie sprawę, że w przeciwieństwie do niej, Wendy nie szukałaby niczego w książce na niekorzyść swojej siostry, czy matki.

- Gdybym ci powiedziała, nie uwierzyłbyś - stwierdziła przekornie, zgodnie z własnymi oczekiwaniami.

Nie minęła nawet krótka chwila, gdy ciężkie drzwi dormitorium uchyliły się gwałtownie z donośnym skrzekiem.
Nagle do pokoju wpadła Lily, której policzki wyglądały na bardzo czerwone, a z zielonych oczów wydostawały się.. łzy.

Zapłakana rudowłosa bez krzty słowa rzuciła się na swoje łóżko, wciąż z jej charakterystyczną, brązową czapką na głowie.

- Boże, Lily! - zawołała ożywionym tonem Wendy od razu wstając i udając się w jej stronę. Marlene bez słowa zaczęła gorączkowo szukać czegoś w szufladzie.

- Lily! - tuż za rudowłosą do dormitorium wpadła zadyszana Mary McDonald, która wyglądała jakby przebiegła długi maraton.

- Co się stało? - zapytała zmartwiona Marlene jako pierwsza, podając jej paczkę husteczek higienicznych.

Lily, której nos odznaczał się wyjątkową barwą czerwieni wstała do pozycji siedzącej, oddychając bardzo nierówno. Wendy otuliła ją ramieniem, a Mary zamykając drzwi zrobiła dokładnie to samo.

- On.. on.. - jej głos drżał niespokojnie, w gardle tkwiła wielka gula, uniemożliwiająca jakiekolwiek wysłowienie się. W głowie trwał natłok myśli, dziewczyna miała ochotę wykrzyczeć wszystko co w tamtym momencie leżało jej na sercu.

Niepamiętność o zapomnieniu • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz