Rozdział 26 - Krok wstecz, krok w przód

39 4 10
                                    

07.12.1975

- Remus, obudźże się.

Ta noc była dla Lunatyka niezwykle trudna. Kierowały nim dziwne, niespokojne emocje. Zrobił sobie krzywdę większą niż zazwyczaj.

Leżał w Skrzydle Szpitalnym otoczony przyjaciółmi, którzy jeszcze w trakcie przerwy postanowili do niego zajrzeć.

Miał nową bliznę. Rozciągająca się po jego szyi linia sięgała do samej żuchwy lekko zachaczając o jego zimny policzek.
Wciąż się goiła. Jutro Remus miał opuścić skrzydło. Wszystko dzięki magii Pani Pomfrey.

Huncwoci czuli się nieco bezslini. Peter w niepewności skubał paznokcie w nerwach, James niepewnie czyścił okulary o rąbek szaty. Syriusz schował twarz w dłoniach. Choć był najbardziej pobudzony, wraz z nadejściem poniedziałku stracił chęci do życia.

- Hej, Lunatyku, dostałem zadowalający z eseju z Eliksirów - odezwał się Glizdogon, tak jakby cud, który się wydarzył miał wybudzić go z głębokiego snu.

Można by było to nawet nazwać śpiączką.
Nie była to naturalna rekacja jego organizmu, po prostu martona postanowiła go chwilowo... unieprzytomnić. W takim stanie, jego rany goiły się zwyczajnie szybciej, a to było przez niego pożądane. Nie chciał ominąć znacznej ilości zajęć, tym bardziej, że im bliżej było świąt, tym bardziej nauczyciele wyżywali się na biednych uczniach.

- Niezła próba - zachichotał James pod nosem - Nic tu nie zdziałamy panowie, do zobaczenia Lunatyku.

Wymienili ze sobą ostatnie spojrzenia, gdy udali się ku wyjściu. Nie zauważając stojącej przy nim Wendy.

Dziewczyna obejrzała się za nimi, ściskając trzymaną w ręku tabliczkę mlecznej czekolady. Z polnym, zasuszonym kwiatkiem, którego ściskała kciukiem.

Stała w tamtym miejscu długi czas, czekając aż chłopcy w końcu opuszczą Skrzydło. Nie chciała wchodzić tam z nimi. Potrzebowała pobyć z nim w samotności. I w samotności wręczyć mu zgniecioną stokrotkę.

Nie wiedziała, dlaczego serce bije jej tak mocno, jednak nagle zdawało się zatrzymać, gdy obok niej, zjawił się ktoś w tamtej chwili bardzo przez nią niepożądany.

- Wendy... Hej - zaczepił ją stojący obok Adrian Crozier.

Nie widziała się z nim trochę, jednak przez te parę dni nic się w nim nie zmieniło. Przynajmniej zewnętrznie.

Zatkało ją na chwilę, gdy zobaczyła, że chłopak faktycznie przed nią stoi.

- Nie oczekuję po tobie wybaczenia, bo wiem, że zachowałem się źle - zaczął mówić, gdy zobaczył jej zdziwiony wyraz twarzy - Naprawdę mi się podobałaś i zasługujesz na kogoś... No cóż... Bardziej odpowiedniego dla siebie.

Na te słowa, dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Po za tym - uśmiechnął się nieśmiało. Wendy przypomniała sobie o jego pierwszym wyrazie twarzy wykazanym w jej stronę - Zdaję się, że masz już kogoś takiego.

Wskazał lekko głową na łóżko, na którym znajdował się Lupin.

- Ja i Remus tylko się przyjaźnimy - spuściła głowę, gdy nagle poczuła ochotę, aby uderzyć się w czoło - Zresztą to nieważne. Jestem i tak zaskoczona, że do mnie przyszedłeś - wyznała.

- Ach, tak? - uniósł brwi z uśmiechem na twarzy - Sugerujesz mi, że nie umiem przepraszać?

Gryfonka spuściła głowę, chcąc ukryć co, a raczej, który z braci Black przyszedł jej na myśl.

Niepamiętność o zapomnieniu • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz