Rozdział 11 - Kronika Hogwartu

80 8 0
                                    

04.11.1975

Nastał poniedziałek, a wraz z nowym tygodniem, zaczynały się nowe porażki, problemy, jak i sytuacje. Tego dnia Wendy dostała list od Louisy. Dziewczyna mieszkała i przebywała we Francji, w związku z czym jej angielski stał się bardzo słaby. We Francji niezbyt komunikowano się w tym języku. Tym bardziej po brytyjsku, który dla nich, brzmiał jak czysta i żenująca seplenina. W piśmie opisywała głównie przygotowania do jej ślubu. Za sukienkę miała być odpowiedzialna matka dziewczyn, która poza pracą w ministerstwie była szanowaną i świetną krawcową. Reszta, była w toku przygotowań, które bardzo ją denerwowały, pomimo tego, że jej narzeczony miał wszystko pod kontrolą.

Wendy miała już okazję poznać Gabriela. Był to barczysty i przystojny mężczyzna, którego wzrost sprawiał, że prawie nie mieścił się w drzwiach. Jego brązowa czupryna, zawsze była ułożona, a zarost, niewidoczny, bądź elegancko przycięty.
Garbiel był romantykiem. Podobno świetnie gotował. Można go było określić jako stereotypowo perfekcyjną jednostkę oraz dawcę plemników.

Bo kto jak kto, ale Marianne z pewnością oczekiwała wnuków.

Louisa również oczekiwała tego, że jej młodsza siostra nie zjawi się na jej wielkim dni sama. Dziewczynie wstyd się było przyznać, ale blondynka zwróciła uwagę na Syriusza, którego kiedyś ujrzała na zdjęciu.

- Ten jest przystojny - przypomniały jej się słowa siostry, które doprawiły ją o dawkę śmiechu.

- Co nie? - odpowiedziała jej matka. W tamtym momencie gorączkowo przeglądając Proroka Codziennego.

- Wy coś razem.. ten? - zapytała unosząc jedną brew.

- Eee.. - wydukała niewiedząc co odpowiedzieć - On to akurat ma dziewczynę - skłamała szybko.

Louisa popatrzyła na fotografię smutno, po czym odłożyła ją z powrotem na parapet.

- Szkoda - odparła - Chociaż liczę, że kogoś przyprowadzisz na moje wesele - uśmiechnęła się w jej stronę - Nie pozwolę, żebyś tańczyła sama.

Na daną myśl o owym wspomnieniu zrobiło jej się trochę przykro. Minął rok od tamtej rozmowy, a nie zapowiadało się na to, aby faktycznie miała partnera do tańca. No chyba, że..

Nie. Nie Adrian, wykluczyła niemalże od razu. Dziewczyna utrzymywała się przy myśli, że chłopak zapewne chce towarzysza do nauki. On pomagał jej z zielarstwem, ona z praktyki zaklęć. I tak na zmianę. To była dosyć miła odskocznia od codziennego towarzystwa, pomimo że Huncowci byli przecież jak rodzina.

W tamtym momencie, dziewczyna zmierzała z Mugoloznastwa na zajęcia z Historii, za którymi, o ironio, też nie przepadała. Jakoś nie czuła zbytniego pociągu do wydarzeń sprzed dwustu lat, o których sam Bins, zwykł pamiętać. Jego lekcje były jak kołysanka dla zmęczonego umysłu. Wendy rozważała teorię, iż nauczyciel mógł rzucać na nich jakieś podejrzane zaklęcia usypiające. Chyba tylko ona i pare innych osób opierało się jego monotonii.

Samotnie podążając korytarzami Hogwartu, zza pleców Gryfonki odbywał się zabawny dialog dwóch znajomych jej osób.

- Królowo złota..

- Zostaw mnie, Potter.

Jak się okazało, niestety wczoraj James nie mógł zatańczyć ze swoją "przyszłą żoną", z powodu jej stanowczej odmowy.  Z tego powodu, tamtego wieczoru niczyje uszły nie usłyszały wolnej piosenki, na którą Wendy strasznie czekała, tylko ze względu na tych dwojga. Choć ta sytuacja była do przewidzenia, Rogacz nigdy nie tracił pokładów nadziei.

Niepamiętność o zapomnieniu • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz