Rozdział 21 - Do odważnych świat należy

53 7 0
                                    

02.12.1975

- Nie spałem pół nocy, okej?

- Cicho, James!

Ten pierwszy raz, gdy James sięgał pamięcią, nie tylko Lily Evans tkwiła mu w głowie, gdy jego myśli nie chciały uspokoić się i oddać snu.
Zastanawiał się nad tym, jak Remus może czuć się względem Wendy, która według Syriusza, jak najprędzej musiała wyrzec się towarzystwa Adriana.

Oboje doszli do bardzo trafnego wniosku. Puchon był znaczną przeszkodą na drodzę do szczęśliwej miłości Remusa i Wendy. Ale do takiej prawdziwej szczęśliwej miłości brakowało im jeszcze dużo. A przede wszystkim akceptacji odczuwalnego uczucia Remusa.

Dla niego było to jak klątwa, która poraz kolejny napotkała go w życiu. Nie chciał kochać Wendy. Nie chciał jej kochać, ale też w swoim niechceniu zdawał sobie sprawę, że to nie dziewczyna jest według niego problemem.

A był nim on sam.

Likantropia Lupina zdawała się wykluczać go w społeczeństwie na wszelkie możliwe sposoby, a to że uczęszczał do publicznej szkoły już i tak zdawało się być dla niego abstrakcją. Sama perspektywa bycia w kimś w relacji, w której bariery przyjaźni byłyby przełamywane była dla niego absudrem. I choć nauczył się o tym myśleć w ten sposób, to z tyłu głowy chciał się tej niechęci pozbyć i kochać Wendy, tak jakby nie było żadnego futerkowego problemu.

A fakt był taki, że według chłopców, wcale go nie było.

Łapa konkretnie trzymał się ślubowanego słowa o wykluczeniu Adriana w życiu przyjaciółki i już ów dnia miał zamiar przeprowadzić z nią rozmowę, z której jak miał nadzieję, wyjdzie w całości.

- Heeej, Wendy! - krzyknął w jej stronę, zmierzając do Wielkiej Sali w celu zjedzenia śniadania.

Był mroźny poranek, słońce nie zdążyło jeszcze się obudzić, zostało wyprzedzone przez niewyspany Hogwart.

Szła sama, wyprzedziła ich wszystkich już wcześniej, szybko zbierając się z dormitorium, aby jak najszybciej udać się na lekcje. Fakt, że był już grudzień, strasznie ją denerwował, pod kątem egzaminacyjnym.

- Dzień dobry, sierściuch - uśmiechnęła się mimo wszystko na jego widok. Syriusz Black miał w zwyczaju cieszyć oczy prawie wszystkich kobiet w Hogwarcie.

- Uczesałem się, w przeciwieństwie do niektórych... - rzekł pretensjonalnie, gdy jego oczom ukazał się brunet z szatą Hufflepuffu, który na widok Gryfonki, cofnął się lekko, tak, jakby nie chciał jej wyprzedzić - Wiesz, wydaję mi się, że Remusowi coś się dzieje... Jakiś taki niemrawy chodzi, czy coś...

- Gdzie jest? - zapytała od razu odwracając głowę za siebie.

Był i on. Szedł tuż obok Jamesa, który zagadkowo przypatrywał się przyjaciołom, gdy on sam starał się otrzeć bladą twarz ze wszelkich zmartwień. Robił to już enty raz, wciąż zapominając, że nawet z magią w sobie niezdoła pozbyć się z siebie tego podłego uczucia bezsilności.

- Wygląda na zmęczonego... Ale dlaczego cię to obchodzi?

W tym momencie chłopak spojrzał się na niego z uśmiechem, którego Lunatyk bał się najbardziej.

Plan.

- Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałaś... Nasz Remus, wykichany z życia, a ciebie to nie obchodzi? - pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Oczywiście, że mnie to obchodzi! Pytam się... - odpowiedziała mu zupełnie zdruzgotana i oburzona.

- No to bajka! Idź go pociesz, Von Vojage!
- uradowany pchnął ją w stronę przyjaciela, który ewdentnie potrzebował jej towarzystwa.

Niepamiętność o zapomnieniu • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz