Rozdział 32 - Miłość w agonii

47 5 2
                                    

19.12.1975

- Hej Remus, wytrzymaj... Cholera, obudź się!

Zimowe pełnie zawsze były najmniej przyjemne. Tak jakby którakolwiek z nich była źródłem przyjemności. Mróz roztaczał się wokół powodując zdrętwienie wszystkich kości i trud w poruszaniu się. Krew ociekająca z lewej łydki Remusa zdawała się też już zamarznąć. To było takie uczucie, które ciężko było obrać w słowa. 

Twoja skóra wydaje się nie należeć do ciebie. Z rąk wypada ci wszystko co w nich trzymasz, nie potrafisz zachować zimnej krwi, bo sam czujesz jak płynie ci w żyłach. Mruganie sprawia trudność. Wszystko czego dotykasz pali twoją skórę, a serce wali ci tak mocno, że czujesz jakbyś za chwilę miał pożegnać się z własnym sobą. Bez utrzymania kontroli nad własnym organizmem. Starasz się oddychać, ale wtedy czujesz jak twoja klatka piersiowa się unosi. Nie sprawia ci to bólu. To było inne uczucie. Dyskomfort wprowadzający Remusa w stan ataku paniki.

Nie było czasu na przemyślenia. James i Syriusz podtrzymywali ledwo przytomnego chłopaka, a Peter oświetlał im drogę do wyjścia z Bijącej Wierzby rózdżką, ledwo potrafiąc utrzymać ją równo w dłoni. 

- Lunatyk, oddychaj - mówił do chłopaka Rogacz, który starał się utrzymać spokój, w przeciwieństwie do Syriusza, który nie mógł opanować zdenerwowania sytuacją.

Ich najlepszy przyjaciel wykrwawiał się na śmierć, nawet nie kontaktując z rzeczywistością, która od dawna dawała mu w kość.

- Peter, komu ty świecisz?! Idźże prosto! - krzyknął nerwowo w jego stronę. To sprawiło, że serce Remusa podskoczyło mu do gardła, a on sam zaczął widzieć światło przez zamknięte powieki, tym samym wracając powoli do żywych - Cholera, gdyby tylko Wendy tu była... - przeklął pod nosem. Był pewien tego, że dziewczyna mogłaby pomóc Remusowi.

Na dźwięk imienia dziewczyny, Remus zamrugał parę razy, czując jak zimny pot oblewa całe jego ciało, a wizja zatacza mu koła. Starał się wziąć głęboki wdech jednak nawet na to nie miał siły.

- W-Wendy? - wydusił cicho. Przez plecy chłopców przeszedł dreszcz i oboje posłali sobie spojrzenia.

- Zabierzemy cię do niej, stary - powiedział James, nawet jeśli to nie była prawda. W tym momencie tylko Pani Pomfrey była w stanie mu pomóc.

Oboje złapali go nieco pewniej i utrzymując gryfońską odwagę nie dali pokonać żadnemu stresowi. 

Będzie dobrze. Wyjdzie z tego. To przecież Remus Lupin. Najsilniejszy czarodziej jakiego znam.

🌕

Słońce wychodziło zza chmur chyba całą wieczność. Śniegu nadal było wiele. Biały puch nieustannie sypał się z szarego nieba. Święta zbliżały się coraz większymi krokami. Dookoła miała panować rodzinna i ciepła atmosfera, jak co roku. Jednak w tamtym momencie, ostatnią osobą, która nie czuła się na siłach, aby myśleć o dobroci do drugiego człowieka, była idąca nerwowo w stronę skrzydła szpitalnego Wendy Pereire'a . 

- Wendy, proszę cię... - powiedział James, prawie za nią nie nadążając. Chodziła naprawdę szybko, szczególnie wtedy, gdy była zdenerwowana na cały świat.

- Nie proś mnie o nic! Nie proś mnie o nic, bo i tak nic tym nie wskórasz do cholery! Tak jak ja nic nie wskórałam prośbami w waszą stronę! Dlaczego to on tam leży? Dlaczego co miesiąc to on cierpi, a nie ktoś inny? Dlaczego Remus? Prosiłam was milion razy o wyjaśnienia. Nawet nie masz pojęcia jak cholernie mi na nim zależy! - przystanęła i zaczęła krzyczeć w jego stronę, tak, że wszystkie postacie znajdujące się na otaczających ją obrazach nadstawiły ucha. Odczuwała zwiastujący ból gardła, ale nawet to ją w tamtym momencie nie obchodziło.

Jamesa na chwilę zatkało. Stali praktycznie przed obrazem Grubej Damy, która wyglądała na zainteresowaną prowadzoną przez nich rozmową. O ile jednostronny monolog można by nazwać rozmową.

Potter nie odezwał się nawet słowem. Dziewczyna posłała mu rozwścieczone spojrzenie i udała się w stronę krętych schodów na parter, aby zobaczyć chłopaka. Bo o zobaczeniu się z nim nie było nawet mowy.

W tamtym momencie przez dziurę pod portretem wybiegł Syriusz, który zmachany chciał zobaczyć co się tam właściwie działo. Nie spodziewał się jednak, że zobaczy to, co miał przed oczami.

Podszedł do Jamesa, który westchnął i powiedział:

- Zaczynam tracić nadzieję, że coś w ogóle z tego będzie.

Łapa przez chwilę nic nie odpowiedział, wtedy Wendy zniknęła mu z pola widzenia. Widział tylko jak bardzo jest zdeterminowana, żeby dowiedzieć się prawdy.

- Jak to? To musi się udać - powiedział - Tych dwoje ciągnie do siebie jak przeciwne strony magnesu, widzisz jak ona się o niego martwi? 

- Ale widzisz jakie Remus ma do tego podejście! 

- Wyczyść okulary James - rzekł chłopak - On twierdzi, że ona nie zasługuje, żeby patrzeć na jego ból. To jest dowód jego miłości! On ją cholernie kocha i wyraża to w ten sposób, bo nie jest w stanie zrobić tego inaczej. Oboje chcą spędzić ze sobą resztę życia, to widać po nich!

- Gdyby faktycznie chcieli, Remus by jej powiedział. Jeśli chcesz spędzić z kimś resztę życia, to chcesz żeby ta reszta życia zaczęła się jak najwcześniej jak to tylko możliwe.

I odszedł. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, że jego myślenie jest i trafne i idiotyczne. 

Syriusz miał rację. Oboje byli sobie przeznaczeni. To tylko kwestia czasu, który wobec nich, był szczególnie niesprawiedliwy.

Niepamiętność o zapomnieniu • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz