Rozdział 22 - Śmierć na jawie

71 8 0
                                    

04.12.1975

Odmęt jeziora położonego na zasypanych śniegiem błoniach nie oddawał już więcej swojego błękitu, teraz odbijał srebrną poświatę, której lód, twardy i ciężki więził pod sobą nie jedno dzikie stworzenie morskie.

Wendy wiele razy zastanawiała się jak zimna jest tamta woda. I czy włożywszy do niej choćby palec, pozostałby w stanie nienaruszonym.

Ale teraz nie jezioro stanowiło centrum uwagi. Nie można było na nie wchodzić, ze względów bezpieczeństwa, kadra nauczycielska nałożyła na nie zaklęcie, a raczej barierę, odpychającą od siebie każdego, kto zbliżył się do brzegu.

- Bitwa na śnieżki!

Rozległ się wrzask jednego z młodszych uczniów, zmierzający w stronę szklarni piątoklasiści, natychmiastowo zapragnęli być na ich miejscu.

- O patrz, śnieżek, jaki pyszniutki - James uszczypliwe wskazał na trzymaną w dłoni, którą opinała rękawiczka ze smoczej skóry śnieżynkę, która zaraz potem ugodziła Syriusza w twarz.

- Aua, tak, same delicje.

Leniwie odgarnał śnieg z twarzy, jednak wciąż uśmiechnął się z rozbawieniem. Chciał, aby Zielarstwo dobiegło końca i aby nic już nie stało ma przeszkodzie, aby wrzucić Rogacza do wielkiej zaspy śnieżnej.

Hogwart w zimę wyróżniał się tym, czym nie mógł wyróżniać się żaden inny zamek. Szkockie zimy faktycznie co roku przekraczały wszelkie granice mrozu, jednak to, co zima zostawiała na murach szkoły, było wręcz magiczne.

Wieże pokryte białym puchem, z daleka wyglądający na chmurę i tonący w śniegu uczniowie starający się nie staranować butów zimowych, które szczególnie tam, wystawione były na poważną próbę.

Pierwszy śnieg pojawil się nagle, z dnia na dzień. Cieszyło to nie tylko oczy uczniów i nauczycieli, ale przede wszystkim woźnego, którego ulubionym zadaniem było odśnieżanie absurdalnych wielkościowo zasp.

- Hej, Wendy, patrz kto się patrzy... - szturchnął ją Peter w ramię, który zawsze na ów lekcji stał obok niej.

- Mhm, dziękuję za twe wieści, Peterze - odparła lekko zmęczona i poirytowana. Nie chciało jej się słuchać o tym, jak Adrian Crozier wgapia swe tęczówki właśnie w nią.

Właściwie zaczynało się jej to nudzić. I chociaż brzmiało to okropnie w stosunku do drugiego człowieka, tak jeżeli chodziło o Puchona, mogło to być całkiem usprawiedliwione.

Crozier był chodzącym ideałem. A według Wendy, choć był przystojny (nieprzystojniejszy od Syriusza) nie było po za tym nic w nim ciekawego. Jego osobowość była płytka i nudna, przyprawiająca wręcz o mdłości.

Adrian był nudny. Dziewczyna nie chciała mu o tym mówić, rzecz jasna, ale oczekiwała, że ona też jakimś cudem znudzi się chłopakowi. Tak, aby oboje stopniowo odpuścili.

- Peter, nikt się nie patrzy, przestań majaczyć! - szturchnął go znacząco Syriusz.

Ten najwyraźniej zrozumiał i skulił głowę wstydnie, gdy Profesor Sprout zaczęła mówić.

- Muszę przyznać, że wasze ostatnie wypracowania naprawdę mnie zadowoliły. Jestem z was dumna - po sali rozbiegły się oddechy pełne ulgi i uwolnienia od stresu. Wendy nerwowo zaczęła skubać listek rośliny, która znajdowała się tuż przed jej nosem. Nie była pewna, jaki to rodzaj chwastu. Była pewna, że akurat ostatnie wypracowanie pisała z Adrianem.

W podzięce posłała mu wdzięczny, nieco wymuszony uśmiech.

Nauczycielka przyznała im dosyć proste do wykonania ćwiczenie, która dziewczyna zrobiła w parze z Remusem, który wykonał za nią większość roboty, widząc, w jakim była akurat w tym dniu stanie. Wszystkie zdawało się lecieć jej z rąk, tak jakby jej dłonie postanowiły naśladować spadający z nieba śnieg.

Niepamiętność o zapomnieniu • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz