Rozdział 33 - Nie nasza walka

83 5 4
                                    

19.12.1975

Nie było chwili do stracenia, nawet jeśli dla Remusa chwile w tamtym momencie po prostu nie istniały. Nieprzytomny chłopak leżał pogrążony czymś w rodzaju spokojnego dnu wywołany eliksirem, gdyż bez niego, nie mógł zmrużyć oka. Ból przyćmiewał mu całą wizję, którą utracił już po wyjściu z Wrzeszczącej Chaty.

Wendy, która wbiegła do pomieszczenia zauważyła nagle jak bardzo jest jej zimno. Był piątek, a lekcje w tamtym dniu zaczynały się później niż zwykle ze względu na grypę, dopadła profesora Slughorna, który w szczególności źle znosił zimowe choróbska. Z tego względu, dziewczyna nie była jeszcze ubrana w szkolny mundurek, tylko cienką bluzkę opinającą jej ciało i jeansy.

- Och, pani Pereire'a? - zza rogu jednej z kotar pojawiła się nagle martona, która wyglądała na szczególnie zmęczoną. Była całkiem blada, a pod jasnymi oczami miała fioletowa worki, z którymi nie miała czasu robić porządku - Przypuszczam, że do Pana Lupina? - zapytała ocierając swoje dłonie o siebie.

Dziewczyna kiwnęła tylko głową jako znak potwierdzenia w myślach przeklinając się za to, że nie wzięła ze sobą bluzy. Chociaż jak się okazało to nie było nawet potrzebne. Kiedy kobieta zaprowadziła ją do odpowiedniego łóżka, odsłoniła zasłony wcześniej powiedziawszy:

- Jest w dobrym stanie, musi tylko odpoczywać - uśmiechnęła się do niej, gdy Wendy zobaczyła swojego przyjaciela, którego noga i klatka piersiowa była cała w bandażach. Miał na twarzy nieliczne zadrapania i był szczególnie blady. Jak ściana.

Z trudem wciągnęła powietrze nie chcąc go nawet wypuszczać. Miał zamknięte oczy i brał równomierne oddechy, co świadczyło o jego stabilnym stanie. Jego stare blizny na twarzy odbijały światło słoneczne. Był tak piękny, że Wendy zaparło dech. Skarciła się jednak za takie myśli szybko i podeszła do niego, nawet nie zauważając kiedy Pani Pomfrey zdążyła sobie pójść. 

Zrobiło jej się gorąco, tak że myśli o bluzie zdawały się nagle zniknąć w natłoku emocji, które przeżywała. Łzy zebrały się do jej niebieskich oczu. Ręka chłopaka leżała na twardym materacu i dziewczyna wpatrując się w nią chwilę, postanowiła złapać go za dłoń. 

Dlaczego tak mi mieszasz w głowie?

Jego dłoń była nadzwyczajnie miękka i skupiała w sobie nietypowe ciepło dla jego skóry. W tamtym momencie coś w niej drgnęło. Zapragnęła nie puszczać jego dłoni już nigdy. Chciała żyć jego bólem i rozwiązać jego wszystkie problemy, nawet jeśli on uważał to za niemożliwe. 

Zajęła miejsce na niewygodnym taborecie, gdy mimowolnie kciukiem głaskała jego dłoń. W głębi siebie miała nadzieję, że on chociaż trochę to poczuje. 

- Chciałabym ci pomóc - szepnęła pociągając nosem. Byli tam zupełnie sami, a przynajmniej tak jej się wydawało.

Syriusz, jak się okazawszy, nie dał jej jednak upragnionego spokoju. Ciągnąc Jamesa za rękę jak dziecko, chciał pokazać mu, że o tamtych dwojga warto było trochę powalczyć, nawet jeśli to nie była ich walka.

- No co? Dalej tracisz w nich nadzieję? - zapytał Syriusz cicho posyłając mu podłe spojrzenie i uśmiech pełen dumy.

Oboje przyglądali się całej sytuacji, wyglądając zza framugę wielkich drzwi do Skrzydła Szpitalnego.

- Okej, przepraszam, po prostu Remus jest taki uparty i... 

- No to może sami jej powiemy? - zaproponował szatyn.

- Och, zapomnij o tym - przewróciła oczami Lily, która zaszła go niespodziewanie od tyłu, przez co odskoczył od niej nagle, równocześnie wciągając powietrze.

Tęczówki okularnika nabrały więcej blasku, gdyż ten nigdy z jego oczu nie znikał, nawet jeśli komuś by się tak mogło wydawać. Odchrząknał i powiedział do niej:

- Czyżby Pani Prefekt podążała moim śladem? - zapytał z uśmiechem, który w jednym momencie zawitał na jego twarzy.

Rudowłosa nic nie odpowiedziała, zamiast tego rzuciła okiem na sytuację w środku Skrzydła. Uniosła brwi i złapała obu chłopców pod siebie z zamiarem odciągnięcia ich od miejsca zdarzenia.

Rogacz myślał tylko o tym, że już nigdy nie wypierze tej bluzy, którą akurat miał na sobie, Syriusz prawie zaczął się szarpać, jednak zanim to uczynił zobaczył w oczach przyjaciółki, coś co powstrzymało go od zbędnych działań, które mogły nieść za sobą przykre konsekwencje.

- Silna jesteś - skomentował James oczarowany dziewczyną.

- Zróbcie mu prezent na gwiazdkę i dajcie mu trochę czasu - zaczęła mówić - Ja też to widzę, też mnie to boli, jak widzę, że on coś przed nią ukrywa, nawet jeśli sama nie wiem o co biega. Zresztą, jaki wy mieliście plan? Uwierzcie mi, że też chętnie pobawiłabym się w swatkę, ale widzę teraz, że to nie przelewki. Szkoda mi ich obojga, ale tutaj czas robi robotę, nie osoby trzecie.

- Czyli Pani Ekspert od Spraw Miłosnych twierdzi, że powinniśmy olać temat? - spojrzał na nią czarnowłosy spod brwi, myśląc, że dziewczyna chyba postradała zmysły.

- Na wasz rozum, to tak - odpowiedziała bez żadnego zawahania - Nie zmusicie ich do niczego, jeśli wszyscy widzimy to co się dzieje, to to jest tylko kwestia czasu.

Jeśli chcesz z kimś spędzić resztę życia, to pragniesz, żeby ta reszta życia zaczęła się jak najszybciej jak to możliwe.

Ale czy czas był silniejszy od ludzkiej woli?

Ludzkiej miłości?

- Dobra, czyli zapominamy o sprawie - powiedział James, podążając za słowami Lily.

- Pamiętać o takim zapomnieniu to będzie wyczyn - westchnął Syriusz - Co nie zmienia faktu, że mała pomoc im się przyda.

Evans założyła ręce na piersi i zastanowiła się przez chwilę nad tym, co dokładnie chce przekazać.

Finalnie westchnęła, jak matka, która udziela nachalnym prośbom zgody.

- Cokolwiek uważacie za małą pomoc.


Niepamiętność o zapomnieniu • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz