Aurora
Następnego dnia obudziłam się po godzinie ósmej.
Niedziela, to był taki dzień, który zazwyczaj spędzałam z rodziną. Wtedy jeździliśmy razem do innych członków naszej rodziny, lub po prostu robiliśmy coś razem. Albo osobno, lecz nikt nigdzie się nie wybierał z domu, stawiając tego dnia na rodzinę.
Oczywiście nie było tak zawsze. Ale z pewnością, odkąd zachorowałam, to się wzmocniło.
I choć rozumiałam, dlaczego chcieli być przy mnie niemal na każdym kroku, to to niesamowicie męczyło. Nie chodziło wyłącznie o nich, ale też o to, że im bliżej ich byłam, tym bardziej bolało mnie w głębi duszy to, że każda nasza rozmowa przybliżała nas do tej ostatniej. Każdy śmiech sprawiał, że zastanawiałam się, kiedy stanie się to po raz ostatni.
Dlatego nie potrafiłam cieszyć się tymi małymi rzeczami tak, jakbym chciała. Tak, jak robiłam to przez te wszystkie lata.
Ale z całych sił cały czas próbowałam.
I tak, myślałam, że ten dzień nie będzie różnił się zbytnio od innych niedziel. Ale moja wczorajsza bezmyślność dała o sobie znać już wieczorem.
Prawie równe dwadzieścia cztery godziny po tym, jak opublikowałam zdjęcie Milesa, zadzwonił do mnie James.
- Mam dla ciebie złą wiadomość.
Już wiedziałam, że coś poważniejszego się stało, bo nawet się nie przywitał. Jednak czułam, że się uśmiechał, więc nie rozumiałam tego do końca.
- Jaką? - spytałam, nie mogąc się domyślić, o co mogło chodzić.
Tym bardziej, że był osobą, która w ostatnim czasie wręcz trzymała mnie od wszystkiego, co złe, chcąc, abym jak najlepiej przeżywała kolejne dni.
- Okazuje się, że Miles Radley to bardzo dobry detektyw.
Teraz już byłam pewna. Kąciki jego ust z pewnością unosiły się w ten kretyński sposób.
Cieszyłam się, że nie przyszedł do mnie z tym osobiście.
- Detektyw? - powtórzyłam.
Jak to, że był dobrym detektywem, łączyło się ze złą wiadomością? W momencie, kiedy James powiedział pierwsze słowo, coś do mnie dotarło.
Miles zapewnił, że mnie znajdzie.
- Jego kolega właśnie mnie odwiedził. Ktoś mnie rozpoznał i tym tropem znaleźli się w moich okolicach.
Zaledwie dwa kilometry ode mnie. I to już po niecałym dniu. Cholera.
- Pytał się o mnie, prawda?
To było wręcz oczywiste.
Rany, w co ja się wpakowałam.
Mimo tego, że zaczynałam mieć pewne obawy, to jakaś chora fascynacja tą pokręconą sytuacją sprawiała, że serce biło mi tak szybko, jakbym zaraz miała wsiąść na jakiś rollercoaster.
- Tak. Wiedzą, że cię znam. Ale powiedziałem, że skoro zaszli już tak daleko, to nie będę im pomagał.
- Ty idioto, podpowiedziałeś im, że są blisko - odparłam ze zrezygnowaniem.
- Możliwe.
Nie było w nim słychać ani odrobiny wyrzutów sumienia.
- Od dzisiaj nigdzie się z tobą nie pokazuję - oświadczyłam.
- Wyrzekasz się mnie?
- Pa.
Jeszcze zanim zdążyłam się rozłączyć, usłyszałam jego śmiech. Nic nie mogłam poradzić na to, że na moich ustach również zadrgał uśmiech.

CZYTASZ
Skrawek nieba
Teen FictionHistoria dziewczyny, która miała tylko jedno pragnienie. Żyć. I chłopaka, który dowiadując się o tym, jak niewiele dni jej zostało, postanowił za wszelką cenę sprawić, by to marzenie stało się realne. Bo ponoć nadzieja zawsze umiera ostatnia. "Mile...