28. Skazałam nas na więcej cierpienia.

27 3 1
                                    

Aurora

Stałam przed szafą, zastanawiając się, w co się ubrać.

Był już następny dzień. Za niecałą godzinę miał przyjechać po mnie Miles. Już nie mogłam doczekać się festiwalu lampionów.

Tym bardziej, że obejrzałam parę filmików z poprzednich lat i wyglądało to po prostu cudownie.

Mieliśmy kawałek do przejechania, dlatego chcieliśmy wyjechać, gdy było jeszcze jasno na dworze. Próbowałam namówić Jamesa z dziewczyną, ale oni już mieli inne plany. Przynajmniej wcześniej udało nam się spędzić parę godzin, gdy przyszedł do mnie po śniadaniu.

Sięgnęłam po dżinsowe spodenki, a następnie poszukałam bluzki. Zdecydowałam się na zwykły, biały top i koszulę w kratę. Ubrałam się, a później sprawdziłam, czy spakowałam wszystko do torebki. Nadal miałam jeszcze dużo czasu, więc poszłam zjeść kolację. W kuchni spędziłam trochę czasu, rozmawiając z rodzicami.

Była sobota, więc siedzieli w domu, dlatego chciałam wykorzystać ten czas.

Ostatnie minuty dłużyły mi się niemiłosiernie. W końcu, gdy zostały tylko dwie, Miles dał znać, że zaraz będzie.

Poszłam założyć buty i wyszłam na dwór. Dotknęłam kieszonki spodenek, aby upewnić się, że wzięłam karteczkę ze swoim marzeniem. Zastanawiałam się, czy nie dopisać do tego jeszcze koncertu ulubionego piosenkarza, ale na myśl o tym pierwszym marzeniu, które zostało zapisane, stwierdziłam, że to nie jest aż tak istotne.

Zresztą nie wierzyłam w spełnienie żadnego z nich, choć tak bardzo tego pragnęłam. Ale taki już był rytuał na festiwalu, więc postanowiłam w tym uczestniczyć. Chciałam przekonać się na własne oczy, jakie to jest wspaniałe widowisko.

W końcu usłyszałam znajomy warkot silnika. Uśmiech sam pojawił się na twarzy, a serce zabiło szybciej. Samochód podjechał, a moim oczom ukazał się Miles za kierownicą.

Weszłam do auta, od razu się z nim witając krótkim pocałunkiem, po którym dopiero się przywitałam.

- Hej.

- Cześć, piękna - odezwał się z uśmiechem.

Spojrzałam przelotnie na to, w co był ubrany. Postawił dzisiaj na białe jeansy z przedarciami na kolanach i tego samego koloru koszulę. Zrobiło mi się trochę głupio, że nie ubrałam się bardziej elegancko.

- Trzeba było powiedzieć, bym się lepiej ubrała - oznajmiłam, gdy ruszył.

- Przecież zawsze dobrze wyglądasz.

Mój uśmiech się powiększył.

- Wiesz, o co mi chodzi.

- Tak, wiem. Po prostu miałem ochotę ubrać się w coś ładniejszego niż zwykle.

- Przecież zawsze dobrze wyglądasz- spapugowałam go z nutką rozbawienia w głosie, na co parsknął śmiechem.

- To jest dla mnie ważny dzień. Uwielbiam ten festiwal. A teraz mogę wybrać się na niego pierwszy raz z moją dziewczyną i wysłać nasze marzenia gwiazdom. A właśnie, zapisałaś swoje?

Fala ciepła zalała moje ciało. Jak ja go kochałam.

- Tak, jedno.

- Zdradzisz, co to jest? - spytał, szepcząc.

Jakbyśmy wcale nie znajdowali się sami w aucie.

- Zazwyczaj nie mówi się takich rzeczy. Podobno to przynosi pecha i może zadziałać na odwrót. Ale ja zapisałam coś, co i tak nie ma prawa się wydarzyć, więc chyba mogę to zdradzić - zająknęłam się na koniec. - Związane jest z tobą.

Skrawek niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz