9. Pozwól mi na to.

43 8 1
                                    

Aurora

Minęło kilka dni od poniedziałku, kiedy widziałam się z nim ostatni raz.

Gdy tylko wychodziłam z domu i patrzyłam na ulicę, od razu przypominałam sobie jego uśmiech na pożegnanie. Kiedy włóczyłam się po mieście, czy to samochodem czy na piechotę, rozglądałam się raz na jakiś czas, jakby czując, że był gdzieś blisko. Ale tym razem nigdzie się na niego nie natknęłam.

Moje zdjęcie dla niego już było gotowe. Czekało na telefonie, aby je tylko wysłać, ale coś mnie przed tym powstrzymywało. Mówiłam, że postaram się je wysłać do końca tygodnia, a była już niedziela. Zostało mi zaledwie kilkanaście godzin na dotrzymanie słowa.

Ale nie chciałam tego robić ze względu na to, że wtedy nie miałabym już żadnego pretekstu, by się z nim spotkać.

Co prawda zdjęcie można było wysłać przez internet, ale...no właśnie. Miałam pełno ale.

Myślałam, że przez tych parę dni zdążę poukładać wszystko w głowie i stworzyć dystans między tym, co czułam przy Milesie, ale zawsze wystarczył tylko jeden szczegół, aby to wracało z podwójną siłą.

Nie mogłam nawet jeść spokojnie posiłku w salonie, bo przypominałam sobie, jak to było, gdy on mnie wtedy odwiedził. Każdy mecz w telewizji sprawiał, że instynktownie zaczynałam myśleć o innym piłkarzu. A przejeżdżając obok maka, uśmiechałam się na myśl, że ostatnio zapamiętał moje zamówienie.

Było to zaledwie kilka wspomnień, ale na tyle dla mnie ważnych, że na dobre rozgościły się w moim sercu. Szczególnie nasze spotkanie na boisku.

Zdałam sobie sprawę, że za długo zwlekałam z naszym końcem. Popełniłam błąd. Choć nie potrafiłam być za to na siebie wściekła.

- Cholera - szepnęłam, gdy koło godziny dziesiątej rozbrzmiał mój telefon.

Miles. W pierwszym odruchu chciałam się rozłączyć i wysłać mu od razu zdjęcie bez nabierania ochoty na rozmowę. Ale stwierdziłam, że wtedy mógłby pomyśleć, że specjalnie przedłużałam ten moment. A tego nie chciałam.

Dlatego poczekałam, aż skończy dzwonić, aby pomyślał, że byłam zajęta. Zdjęcie miałam zamiar wysłać jakieś pół godziny później. W zasadzie to zdjęcia, bo przecież to on był gwiazdą naszej ostatniej sesji. Ale jakoś dziwnie wszystko kręciło się wokół tego mojego...

Po tym, jak ekran telefonu zgasł, weszłam na swojego pinteresta. Postanowiłam wstawić zdjęcie z imprezy, gdzie pierwszy raz zobaczyłam Milesa. Wykonałam je chwilę przed tym, jak go poznałam. Fotka przedstawiała końcówkę zachodu słońca nad jeziorem.

Znowu pragnęłam tam się znaleźć. Na tym tarasie, gdzie jeszcze nie nawiedzało mnie tak wiele myśli i nie miałam mętliku w głowie. Po prostu cieszyłam się chwilą.

Przez ostatni tydzień kręciłam się po mieście. Byłam w nowej restauracji, na basenie, rozglądałam się nawet na internecie nad jakimś wyjazdem nad morze, bo pragnęłam jeszcze raz tam wyjechać, a stwierdziłam, że zaczynał się ostatni moment, kiedy mogłabym się tam sama wybrać. Wiele spędziłam czasu też na polanie i zabawie z psem. Na spotkaniach z Jamesem. Może nie robiłam nic szałowego, ale tyle wystarczyło, abym zaliczyła ten tydzień jako udany.

Zdążyłam jedynie przenieść zdjęcie z aparatu na laptopa, gdy usłyszałam głos mamy. Miałam jej w czymś pomóc, więc od razu poszłam to zrobić. Wtedy telefon zaczął dzwonić kolejny raz, ale nawet nie odwróciłam się w jego kierunku, choć musiałam włożyć w to dużo siły.

Wróciłam do pokoju kilkanaście minut później. W tamtym momencie już nie miałam takiej silnej woli, aby przejść obojętnie obok telefonu.

Podświetliłam go, gdzie zobaczyłam jedno nieodebrane połączenie od Milesa. Odetchnęłam głęboko i z bólem serca zdecydowałam, że nie powinnam zachowywać się jak dziecko i czekać ze zdjęciami. Więc, zanim zdążyłam się zastanowić, wysłałam mu je. Zrobiło mi się głupio, że tyle z tym zwlekałam.

Skrawek niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz