10. Poddałam się.

32 7 0
                                    

Aurora

Nie miałam pojęcia, jak to się stało, że wyszłam sobie na nocny spacer, a wylądowałam w ramionach Milesa.

Czy to był kolejny kiepski żart zaserwowany od życia?

W ostatnim czasie każde dłuższe przytulanie się z kimś kończyło się tym, że czułam, jak kawałek po kawałku się rozpadałam. Ten gest nie potrafił być dla mnie kojący.

I myślałam, że w tym przypadku będzie tak samo. Gdy tylko mnie objął, chciałam się wyrwać, czując jak dzieje się to od nowa. Jak znowu się rozsypywałam, nie mając siły trzymać się w ryzach.

Ale on zaczął szeptać. I właśnie to sprawiło, że nie czułam, jakby z mojej duszy odpadały kolejne elementy.

Miles jakimś cudem zatrzymywał je cały czas przy mnie. Obejmował mnie tak mocno, ale zarazem delikatnie, że w pewnym stopniu zaczęło mi to pomagać. Dlatego też nie byłam w stanie powstrzymać cisnących się coraz więcej łez do oczu.

Poddałam się. Pierwszy raz od dawna przy kimś. Radley sprawił, że znowu nie miałam siły udawać, jak dobrze sobie z tym wszystkim radziłam. Bo prawda była taka, że nie radziłam sobie wcale.

To była tylko gra z mojej strony. A aktorką byłam kiepską.

Chciał, abym pozwoliła mu wejść do swojego życia. Ale tak bardzo się bałam. Szczególnie po tym, jak opowiedział mi o stracie przyjaciela. Ja po prostu chciałam go uchronić przed stratą kolejnej osoby. Choć tak naprawdę nie byłam dla niego nikim ważnym.

Chociaż czułam, że gdybym tylko się na to zgodziła, szybko by się to zmieniło.

Bo ciągnęło nas do siebie. Przypadek, który sprawił, że spotkaliśmy się na mieście, z pewnością tak naprawdę nim nie był. To przeznaczenie prowadziło nas ku sobie. A ja miałam coraz mniej siły, by się temu wszystkiemu opierać.

Moja maska, którą miałam niemal zawsze na siebie założoną, zsunęła się, pokazując, jak bardzo złamana byłam.

Musiała minąć minuta, zanim zdołałam powstrzymać płacz. Sześćdziesiąt sekund, w których Miles ani na moment nie zluzował uścisku. I byłam mu za to wdzięczna.

Za to, że już nic więcej nie mówił. Za to, że po prostu przy mnie był.

- Przepraszam - szepnęłam, kładąc delikatnie dłonie na jego klatce, by powoli się od niego odsunąć.

Nie zatrzymywał mnie już dłużej. Pozwolił na to, bym zrobiła krok do tyłu. Ale jego dłonie nadal znajdowały się na moich biodrach, więc musiałam sama je zdjąć, czując niesamowite ciepło bijące od niego.

- Za co? - spytał.

Wskazałam ręką na siebie. Było mi trochę głupio, że musiał widzieć moje załamanie.

- Nie powinnaś przepraszać za emocje. Masz prawo czuć się smutna, zła czy wkurzona. Jeśli potrzebujesz je z siebie wyrzucić, to tym bardziej.

- Nie chciałam, żebyś widział mnie w takim stanie - oznajmiłam, unikając kontaktu wzrokowego.

- Zrozum, Aurora, że chciałbym widzieć cię w każdym stanie. Dobra, może nie do końca dobrze to ująłem...

Jego nerwowość zaczęła być...urocza.

- Po prostu chciałbym spędzać z tobą czas i dbać o to, by takie chwile zdarzały się jak najrzadziej. Chciałbym być twoim oparciem. Zrozumieć, dlaczego tak źle się czujesz. Co się wydarzyło. Chciałbym jakoś pomóc.

- To miłe z twojej strony, ale...mi się nie da pomóc - uśmiechnęłam się smutno, na widok czego Miles znowu zaczął się do mnie zbliżać, jakby chcąc mnie dotknąć.

Skrawek niebaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz